Chyba łatwe.
Nie jestem pewien, czy prezydent by to zawetował.
Może by wysłał do Trybunału Konstytucyjnego?
Ale TK nie działa... W najbliższych miesiącach powinny zapaść wyroki Trybunałów w Strasburgu i Luksemburgu ws. neosędziów w sądach powszechnych. Może one wpłyną na postawę pana prezydenta. Na pewno chcielibyśmy z nim o tym rozmawiać w imię dbałości o państwo. Gdyby jednak ta opcja nie wchodziła w grę, pozostaje kontrola sądowa. Przynajmniej dopóki prezydent Duda pełni urząd. Wbrew pozorom to nie tak długo. To czas na legislacyjne przygotowanie i rozliczenie tych, którzy na to zasłużyli.
Przejdźmy do projektu Iustitii ws. sądów. To ten sam dokument, co projekt przyjęty trzy lata temu przez Porozumienie dla Praworządności?
Tamte projekty miały charakter częściowy. Doraźnie odpowiadały na to, co władza próbowała regulować – i co wynikało z orzeczeń TSUE. Trwają ostatnie prace nad całościowym rozwiązaniem. Ale to nie jest prosta i szybka sprawa, bo mówimy o systemie. Projekt, nad którym pracowaliśmy całe lata, a którego fundamenty pod hasłem „zbuduj z nami nowoczesne sądownictwo” pokazaliśmy na ostatnim Kongresie Prawników Polskich, powinien być ukończony za dwa–trzy tygodnie. Nawet bez przepisów wprowadzających to będzie około 200 stron tekstu prawnego. To budowa systemu na miarę europejskiego państwa XXI wieku.
Co będzie najważniejsze?
Odseparowanie ministra sprawiedliwości od polityki, co ma dać sądom impuls do modernizacji. Przeniesienie nadzoru administracyjnego nad sądami na KRS wyrwie nas z etapowości reform „od wyborów do wyborów” i umożliwi planowanie na 20–30 lat. Zrównanie statusu sędziów sądów powszechnych zapewni obywatelom najlepszych sędziów już w sądach rejonowych i skończy z systemem awansów, nierównym w małych i dużych ośrodkach. Trzeba w końcu docenić ciężką pracę na pierwszej linii.
Rozmawialiście o tym z politykami? Jest zgoda?
Rozmawialiśmy. Ale przed wyborami (śmiech). Bez tej zmiany nic nie osiągniemy. W programach wyborczych opozycja mówiła o rozdziale ministra od prokuratury czy o KRS. Widzieliśmy, co ekipa ministra Ziobry robiła z Funduszem Sprawiedliwości. To też domaga się rozliczenia. Zarządzanie machiną dziesiątek tysięcy osób przez jedną osobę działa źle. Sądownictwo administracyjne jest poza tym nadzorem i radzi sobie bardzo dobrze. Narzędzia do nadzorowania sądów powszechnych miałaby KRS, we współpracy z prezesami sądów. To jedyny organ konstytucyjny, w którym spotykają się wszystkie trzy władze: reprezentanci parlamentu, rządu i prezydenta oraz sądów.
To by wymagało przeorganizowania centralnych organów państwa.
Tak. Wierzymy, że to zapewni efektywność działania. Minister sprawiedliwości i tak będzie miał ogromny obszar zadań i wyzwań. W KRS będziemy z nim współpracować. Prezesi sądów, wybierani przez sędziów, byliby współodpowiedzialni za to, co się dzieje w sądach. Można byłoby reagować na bieżąco.
Przykłady?
Gdy w Sulęcinie sędzia przechodzi w stan spoczynku. Wiedząc, że tam sąd działa sprawnie, a zaległości rosną np. w Suwałkach, to reagujemy na bieżąco i tam tworzymy etat sędziego, bo mamy mapę wymiaru sprawiedliwości dla całej Polski. Dziś ludzie czekają na skrócenie kolejek po wyrok, a w ostatnich ośmiu latach one się wydłużyły. Na przedsąd w SN czeka się dwa lata. Dawniej trzy miesiące. Wydawałem w sądzie odwoławczym w II instancji wyrok w trzy miesiące od wpływu. Teraz to rok, a bywa i dłużej. Toniemy w papierach, a w Estonii całe akta są elektroniczne. Minister nad tym nie panuje, nie zna specyfiki sądów. Albo zrobimy jak w innych państwach, albo się nam nie uda. Musimy być nowocześni i bardziej otwarci na społeczeństwo.
W jaki sposób?
Powołujemy radę społeczną przy KRS i poszerzamy krąg podmiotów uprawnionych do zgłaszania kandydatów do KRS. Prezesi sądów apelacyjnych będą składać sprawozdania samorządowi terytorialnemu – tak jak dziś prezes SN, NSA czy TK składa je Sejmowi. Przy prezesie każdego SA powstanie rada lokalna – z dziekanem rady adwokackiej i radcowskiej, szefem miejscowej prokuratury itp., by tam omawiać problemy konkretnego sądu. To wspólna odpowiedzialność za gwarantowanie rzeczywistego prawa do sądu. Nie tylko na poziomie Warszawy, ale każdego sądu.
A nie spowoduje to, że w kraju będzie niejednolity standard orzekania?
Co innego zarządzanie sądami, a co innego orzekanie. Od zapewnienia jednolitości orzekania jest Sąd Najwyższy. Teraz to niestety nie działa, ale to osobny temat. Co do zarządzania, nie jesteśmy małym państwem z kilkoma sądami. W ostatnim czasie wiele osób zmieniało miejsca zameldowania z Warszawy na Katowice – żeby nie sądzić się w stolicy w sprawach frankowych. W Katowicach w dwa lata miało się wyrok dwóch instancji, a w Warszawie nie było jeszcze nawet pierwszego terminu rozprawy. Siłą rzeczy z innymi przypadkami borykają się sądy na Śląsku, gdzie specyfiką są np. wypadki górnicze, a z innymi sądy w miastach nad morzem, w górach czy obszarach wiejskich. I jeszcze jedno, to doświadczenie z ostatnich lat: ludzie muszą znać sędziów ze swojego miasta, bo to są ich sędziowie. Ostatecznie to nie przepisy, ale świadomi obywatele są gwarantami niezależnych sądów.
Krystian Markiewicz jest dr hab. nauk prawnych. Orzeka w Sądzie Okręgowym w Katowicach. Od 2016 r. jest prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia