Przyznaję, że brałem krytykowanie ławników za dobrą monetę, tym bardziej że model ławniczy zawiera trudny do rozwiązania problem, mianowicie traktuje ławnika na równi z sędzią zawodowym. I nie chodzi tylko o przepaść jeśli chodzi o wiedzę prawniczą, oraz nieporównanie mniejszą odpowiedzialność ławnika za to, jak orzeka, ale coś jeszcze ważniejszego: nierówny status członków składu orzekającego zapewne nieraz prowadzi do narzucania woli sędziego. Wtedy ławnik jest tylko atrapą, więcej: może sędziemu zawodowemu służyć za alibi przy błędnym wyroku (słyszałem takie tłumaczenia), a wszystko skrywa tajemnica narady nad wyrokiem. Przy okazji powiedzmy, że tej wady nie mają sądy przysięgłe, gdyż przysięgli są równi, ale polskie środowiska prawnicze, a zwłaszcza sędziowie jak diabeł święconej wody boją się tej najbardziej obywatelskiej formy sądów.