Prof. Jacek Gołaczyński, wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za informatyzację sądownictwa, zapowiedział wczoraj zmiany, które mają zapobiec takim sytuacjom, nie tylko zresztą w lubelskim e-sądzie. Nie krył, że impulsem był nasz artykuł „Złodziej zadzwonił, poszkodowana zapłaciła", opisujący kłopoty Marzeny L. z Warszawy. Zapukał do niej komornik po zwrot długu, którego nigdy nie zaciągała, a który wyłudzono na podstawie skradzionego jej wiele lat wcześniej dowodu.
Sporadycznie wypadki zasądzenia odszkodowania od osoby niebędącej dłużnikiem zdarzały się zawsze, ale problem urósł za sprawą lubelskiego e-sądu, który masowo rozpatruje pozwy sieci usługowych i firm windykacyjnych.
W ciągu niecałych trzech lat wpłynęło tam 4,6 mln spraw. Zauważono, że niektóre składane są dwa razy (ponoć system nie zawsze szybko odnotowuje wpływ, a są to nieraz pakiety po kilka tysięcy e-pozwów).
Już od zaraz e-sąd ma zacząć weryfikować adresy pozwanych z rejestrem PESEL. Tyle że w dobie masowych migracji rejestr ten często zawiera nieaktualne dane. Dlatego prof. Gołaczyński, jednocześnie członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, ma zainicjować w komisji prace nad generalnym rozwiązaniem kwestii doręczeń pism sądowych, aby pozwany na pewno wiedział o wytoczeniu mu sprawy.
To nie koniec: posłowie PO, w czym wspiera ich rząd i Ministerstwo Sprawiedliwości, może jeszcze dzisiaj złożą w Sejmie projekt noweli kodeksu postępowania cywilnego, która przewiduje grzywnę do 5 tys. zł za wskazanie w pozwie w złej wierze bądź z niedbalstwa nieaktualnego adresu pozwanego. Zdarza się, że wskazywany jest adres sprzed dziesięciu lat, bez sprawdzenia, czy jest aktualny.