Coraz częściej obywatele dopiero w momencie egzekucji komorniczej dowiadują się o zapadłych w ich sprawie wyrokach. Wszystko dlatego, że korespondencja z sądów trafia pod niewłaściwy adres i przez to nie jest odbierana w terminie. Nowy minister sprawiedliwości ma pomysł, jak poprawić proces doręczeń. Myśli o utworzeniu rejestru adresów do doręczeń.
Pewny bo znany
Znalazłyby się w nim informacje o adresach, pod którymi sąd czy szeroko rozumiana administracja, a więc również fiskus, mogą doręczać korespondencję. Mógłby to być adres skrytki pocztowej, sklepu czy nawet domu teściowej. Gdyby sądy czy urzędy miały pewną informację o adresie, nie dochodziłoby do pomyłek, które potrafią wpędzić w kłopoty.
Wie o tym Zenon Olejniczak, członek zarządu pewnej spółki. Jako osoba odpowiedzialna za zobowiązania spółki miał sprawę o zapłatę 170 tys. zł za zaległości czynszowe. Sprawa była prowadzona w sądzie arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie. Mężczyzna nie był nigdzie zameldowany, ale mieszkał w Warszawie. Pozew trafił na adres, pod którym nigdy nie przebywał. Podobnie zresztą jak decyzja o nadaniu wyrokowi klauzuli wykonalności. Mężczyzna nic o sprawie nie wiedział. Na adres, pod którym rzeczywiście mieszkał, trafił dopiero wniosek o wszczęcie egzekucji.
Wady i zalety
– Dwa lata trwało odkręcanie całej sprawy, a mój klient przez ten czas miał zablokowane wszystkie konta. Warszawski Sąd Okręgowy przyznał nam rację. Nieprawdziwe adresy wskazywał bowiem pełnomocnik powoda. Złożyłam właśnie subsydiarny akt oskarżenia przeciwko niemu – mówi adwokat Marta Lech. Dodaje, że takich spraw o dużo mniejsze pieniądze ma więcej. Dotyczą rzekomych zaległych rachunków za gaz, prąd, internet, niezapłaconych mandatów czy grzywien orzeczonych przez sąd. Coraz częściej jednak chodzi też o wyższe kwoty.
Sędzia Krystian Markiewicz z Sądu Rejonowego w Katowicach nieco krytycznie podchodzi do pomysłu ministra. Uważa, że dużo lepszym rozwiązaniem jest to, co zaproponuje wkrótce Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego, czyli doręczenia elektroniczne. Obowiązywałyby one przedsiębiorców, jednostki samorządowe, adwokatów, radców prawnych. Byliby zobowiązani posługiwać się formą doręczenia elektronicznego. W przypadku Kowalskiego podstawą doręczenia byłoby doręczenie faktyczne, czyli z zasady do rąk własnych.