Na płótna wypluwa swoje emocje

"Lata walki" to przegląd prac Sasnala z ostatnich dwóch lat z kilkoma obrazami powstałymi po rozpadzie grupy Ładnie.

Aktualizacja: 28.11.2007 02:30 Publikacja: 27.11.2007 18:03

Na płótna wypluwa swoje emocje

Foto: Materiały Promocyjne

Na jego monografię czekaliśmy długo. Emocje podgrzewały doniesienia o cenach Sasnalowych płócien na Zachodzie, o wielkiej karierze. Dlaczego więc artysta, któremu idzie jak po maśle, zatytułował pokaz "Lata walki"?

To nie kokieteria – on zmagał się z "ładnością" swej sztuki. Na wielu płaszczyznach. Skreślił banalne motywy, skupił się na tematach trudnych, niewdzięcznych, wypychanych ze świadomości. Zmienił też sposób malowania. Stał się tak oszczędny, że zbliżył się do abstrakcji – co oczywiście jest pozorem. W każdym płótnie tkwi historia. Ale poprzez niedomówienia, zacieranie konkretów artysta stara się nadać przedstawieniom uniwersalny wymiar. A także – zaintrygować widza tajemnicą.

Nietrudno zauważyć to w Zachęcie. Pierwotnie planowano wystawienie ponad 80 obrazów. Jednak zgodnie z zasadą "mniej znaczy więcej" kuratorka Maria Brewińska i artysta postanowili wyeliminować połowę. Aranżacja najskromniejsza z możliwych. Ciągi płócien, na ogół niewielkich rozmiarów, przełamują projekcje filmowe – bo Sasnal uprawia płodozmian malarskofilmowy (nie na wideo, lecz tradycyjną kamerą, na taśmie 8 lub 16 mm).

To zdrowe dla psychiki. Jak mówi, z obrazami się zamyka w pracowni, "wierci dziurę we własnym brzuchu". Na płótna wypluwa swoje przeczucia, intuicje i inne niemożliwe do nazwania emocje. Filmowanie natomiast wydaje mu się swoistym anektowaniem rzeczywistości. Co ciekawe, jego przygoda z kamerą zaczęła się od… muzyki, od łażenia po mieście z walkmanem. Wtedy oglądał świat do rytmu, który słyszał.

Jak "brzmi" pokaz w Zachęcie? Poważnie, chwilami nawet patetycznie. Na szczęście, zero łopatologii. Zarówno filmy, jak obrazy pozostawiają widza w niedosycie. Tu i ówdzie, aż prosi się o komentarze – ale autor sobie nie życzył.

Przyznam, że też wolę taką czystą relację – twarzą w twarz z obrazem. Nie ulegam czarowi słów. Staram się wniknąć w energię, napięcia i emocje zawarte w kompozycjach; zobaczyć samą malarską materię.

U Sasnala to ogromnie istotne. On naprawdę buntuje się przeciwko akademickiemu warsztatowi, "walczy" z pracami. Efekt ma być taki, jakby powstały od pierwszego podejścia. Jednocześnie mają własną estetykę i urodę. Na swój nieprzymilny sposób, to malarstwo jest znakomite. Przy tym dojrzałe i mądre.

Zachwycił mnie cykl pejzaży "Mościce". Jak wszystkie inne kompozycje Sasnala, namalowany ze zdjęć – ze starych książek, rodzinnych albumów. Jednak artysta nie powielił fotografii. Zinterpretował je tak, żeby w pamięci pozostało wrażenie. Odczucie czasu, który dawno minął. W szaroczarną gamę wprowadził inne odcienie. Subtelne, zgaszone, podkreślające nostalgiczny klimat.

Wspaniała jest panorama Mościc, ledwie majacząca w dole płótna, zaznaczona kilkoma prostokątnymi kształtami (artystę, jak wielu z jego pokolenia, fascynuje architektura modernizmu). Nad miastem – wielkie, puste szarofioletowe niebo, ze słońcem, a może księżycem ciężko opadającym za horyzont. Ciemniejszym, niż niebo… I zadziwiający kleks u góry, pozostawiony nie z niechlujstwa, lecz świadomie, jako akcent.

Niezwykłe są także portrety. "Patryk i Paulina", to nie tyle podobizny, co przedstawienie uczuć. Widać tylko czubek głowy dziewczyny, zaborczo, mocno tuloną przez mężczyznę. Ten zaś nie ma ust. Celowo. Żeby widz nie mógł oderwać wzroku od płonącego spojrzenia Patryka. I żeby twarz konkretnego człowieka nabrała wymiaru symbolu. Co zastanawiające – jego oczy nie wyrażają miłości, choć ujawnia ją w geście. Rozszerzone źrenice jarzą się nienawiścią (powodu możemy się tylko domyślać: prawa dłoń mężczyzny jest zabandażowana). Niesamowity kontrast emocjonalnych napięć.

Sasnal nie lubi żartów w sztuce. Nie znaczy to, że wyzbył się poczucia humoru. Może się mylę, ale dostrzegam lekki uśmiech w kompozycjach ujmowanych w tak dużym skrócie perspektywicznym, że na pierwszy rzut oka nie wiadomo, co przedstawiają. Przykładem – "Andrzej". Na pierwszym planie widać… podeszwy butów. Świetne i przewrotne. Jak cały Sasnal.

Wystawa czynna do 2 marca

Urodzony w 1972 roku w Tarnowie. Mieszka i tworzy w Krakowie. Najpierw studiował architekturę na Politechnice Krakowskiej (1992 – 1994), potem malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych (dyplom w 1999).Współzałożyciel nieistniejącej już grupy Ładnie (1995 – 2001). Wylansowała go krakowska Galeria Zderzak, potem warszawski Raster, obecnie jest związany z Fundacją Galerii Foksal.

W 2006 roku otrzymał Nagrodę van Gogha przyznawaną co dwa lata w Amsterdamie. Uczestniczył w zbiorowych pokazach i miał indywidualne wystawy w wielu prestiżowych galeriach i muzeach świata, m.in. w Kunsthalle w Zurychu, Kunsthalle w Bazylei, Stedelijk w Amsterdamie, MoMA w Nowym Jorku.

Na jego monografię czekaliśmy długo. Emocje podgrzewały doniesienia o cenach Sasnalowych płócien na Zachodzie, o wielkiej karierze. Dlaczego więc artysta, któremu idzie jak po maśle, zatytułował pokaz "Lata walki"?

To nie kokieteria – on zmagał się z "ładnością" swej sztuki. Na wielu płaszczyznach. Skreślił banalne motywy, skupił się na tematach trudnych, niewdzięcznych, wypychanych ze świadomości. Zmienił też sposób malowania. Stał się tak oszczędny, że zbliżył się do abstrakcji – co oczywiście jest pozorem. W każdym płótnie tkwi historia. Ale poprzez niedomówienia, zacieranie konkretów artysta stara się nadać przedstawieniom uniwersalny wymiar. A także – zaintrygować widza tajemnicą.

Pozostało 85% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl