Widowisko Wrocławskiego Teatru Współczesnego należy do zjawisk artystycznych, o których – zważywszy tematykę ludzkiej traumy spowodowanej przejściami w hitlerowskim obozie zagłady – źle mówić nie wypada, a dobrze nie sposób.
Należny szacunek rezerwuję, oczywiście, dla pierwowzoru, bo niezborna inscenizacja na żadną taryfę ulgową jednak nie zasługuje.
Zofia Posmysz u progu dorosłości, w 1942 r., trafiła do Auschwitz, potem do Ravensbrück i innych obozów koncentracyjnych. Po wojnie była m.in. współautorką radiowego cyklu „W Jezioranach”. Jej słuchowisko „Pasażerka z kabiny 45” z 1959 r. po roku zostało przeniesione do Teatru Telewizji jako „Pasażerka”. Pod tym tytułem ukazała się też powieść w 1962 r., a rok później – wspaniały film Andrzeja Munka.
Po tragicznej śmierci reżysera wszedł on na ekrany w niepełnym kształcie, gdyż nikt z filmowców nie chciał się podjąć jego dokończenia. Witold Lesiewicz zmontował jedyne nakręcone sceny obozowe. Zabrakło rozgrywającej się 15 lat po wojnie konfrontacji kata i ofiary – esesmanki Lizy i jej niepokornej „podopiecznej” Marty. Na ekranie niedopowiedzenia uwypukliły jeszcze niejednoznaczność tego związku. Film zyskał międzynarodową sławę jako głos w dyskusji o odpowiedzialności za wojenne zbrodnie, przypisywane bardziej hitlerowskiemu systemowi niż intencjom jednostek.
Sceniczna „Pasażerka” miała być dopełnieniem opowieści Munka, skupiając się na przeżyciach ludzi, którzy z wojny wyszli z mocno poprzetrącanymi kręgosłupami. Niemka Liza (Agnieszka Podsiadlik) umknęła denazyfikacji. Płynie transatlantykiem do USA wraz z mężem Walterem (Jerzy Senator), taktownie niewypytującym o jej przeszłość. Trudno przyjdzie ją ukryć, kiedy na pokładzie pojawi się dama łudząco podobna do Polki Marty (Maria Czykwin).