Słabość (do) Kereza

Polityka? Sabotaż? Nieudolność? Brak decyzyjności? Oj, to tylko kłopoty z Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Publikacja: 03.02.2012 12:48

Christian Kerez projektuje Muzeum Sztuki Nowoczesnej od 2008 r. Bije rekord

Christian Kerez projektuje Muzeum Sztuki Nowoczesnej od 2008 r. Bije rekord

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Z każdym partnerem, który przez trzy la­ta nie po­tra­fił­by wy­wią­zać się z kon­trak­tu z mia­stem, ra­tusz ze­rwał­by współpra­cę. Ale pro­jek­tant Mu­zeum Sztu­ki No­wo­cze­snej Chri­stian Ke­rez cie­szy się szcze­gól­ny­mi wzglę­da­mi. Dla­cze­go?

MSN ura­sta do ran­gi in­we­sty­cyj­ne­go ab­sur­du. We­dług pier­wot­nych za­mie­rzeń, w 2011 r. mia­ło już stać w cen­trum sto­li­cy, przy Pa­ła­cu Kul­tu­ry i Na­uki. Obiekt miał od­cza­ro­wać wie­lo­let­nią in­we­sty­cyj­ną nie­moc za­bu­do­wy pl. De­fi­lad, na któ­rym kró­lo­wa­ły je­dy­nie pro­wi­zor­ki, ku­piec­kie bu­dy czy par­kin­gi. Jed­nak wciąż nie ma pew­no­ści, czy mu­zeum po­wsta­nie. Bo nie ma pro­jek­tu bu­dow­la­ne­go, na pod­sta­wie któ­re­go moż­na ­by za­czy­nać pra­ce. Ta­ki dro­biazg.

Ar­chi­tekt Chri­stian Ke­rez, któ­ry wy­grał w 2007 r. ogło­szo­ny przez sto­łecz­ny ra­tusz i Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry mię­dzy­na­ro­do­wy, pre­sti­żo­wy kon­kurs, nie po­tra­fił do­tąd wy­wią­zać się z umo­wy.

– Nie po­tra­fię od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, dla­cze­go on te­go nie pro­jek­tu­je – sły­szę od Paw­ła Ba­rań­skie­go, sze­fa Sto­łecz­ne­go Za­rzą­du Roz­bu­do­wy Mia­sta, któ­ry w imie­niu war­szaw­skie­go ra­tu­sza nad­zo­ru­je inwestycję. – Być mo­że ar­chi­tekt wi­zjo­ner wy­my­ślił nie­re­ali­zo­wal­ną w tym miej­scu mia­sta kon­cep­cję i przed­się­wzię­cie go prze­ro­sło?

Ke­rez z ko­lei prze­ko­nu­je, że pro­jekt po­wsta­je, współ­pra­ca z mia­stem „na­dal ukła­da się do­brze". Roz­ta­cza wo­kół sie­bie au­rę za­pra­co­wa­ne­go. Ale i po­krzyw­dzo­ne­go. Gu­bi się w gąsz­czu pol­skich prze­pi­sów. Skar­ży na wzrost kosz­tów in­we­sty­cji.

Szwaj­car wy­my­ślił na pla­cu De­fi­lad obiekt, któ­ry war­sza­wia­cy szyb­ko ochrzci­li mianem „wy­ży­macz­ki", ze wzglę­du na cha­rak­te­ry­stycz­ny wal­co­wa­ty dach. Naj­pierw przez bli­sko rok ne­go­cjo­wał z mia­stem kon­trakt – wy­wal­czył re­kor­do­wą jak na pol­skie staw­ki kwo­tę 26 mln zł. Po­tem zwle­kał z pro­jek­to­wa­niem. Przy ko­lej­nej wi­zy­cie w Pol­sce zmia­ny ry­so­wał urzęd­ni­kom na serwetce śnia­da­nio­wej. Prze­rwał pra­ce, gdy ra­tusz – nad­pro­gra­mo­wo – za­żą­dał, by we wnę­trzach zna­la­zła się też sie­dzi­ba dla Te­atru Roz­ma­ito­ści. Pro­jek­tant miał więc oka­zję, by za­żą­dać do­dat­ko­wych pie­nię­dzy. I wy­wal­czył je – 1,2 mln zł. In­nym ra­zem do­pa­trzył się, że w kontr­ak­cie z mia­stem (któ­ry sam pod­pi­sy­wał) nie ma te­go, cze­go żą­da­ją od nie­go urzęd­ni­cy. Kwe­stio­no­wał np., że mu­si w ra­mach kosz­tów zdo­by­wać wszel­kie uzgod­nie­nia do­ty­czą­ce pod­ziem­nych pod­łą­czeń i uzgod­nień dro­go­wych.

Gdy w sierp­niu 2010 r. w koń­cu po­ka­zał efekt swo­jej pra­cy, oka­za­ło się np., że za­pro­jek­to­wał bel­kę konstrukcyjną o 70 cm prze­kra­cza­ją­cą nor­my. Bo mu się we wnę­trzach nie mie­ści­ło wszyst­ko, cze­go chcie­li urzęd­ni­cy. – Pro­jekt bez uzgod­nień nie jest peł­no­praw­nym pro­jek­tem bu­dow­la­nym – stwier­dza twar­do Pa­weł Ba­rań­ski. Ra­tusz do­ku­ment  od­rzu­cił, ale za­pła­cił 8 mln zł. I wy­zna­czył ter­min na po­praw­ki. Ke­rez go nie do­trzy­mał. W koń­cu za­gro­żo­no mu ka­ra­mi za opóź­nie­nie – dziś już bli­sko 1,6 mln zł, ale Szwaj­car pła­cić nie chciał. Osta­tecz­ny ter­min zło­że­nia pro­jek­tu miał mi­nąć 29 lu­te­go. Ke­rez, prze­czu­wa­jąc, że cier­pli­wość władz sto­li­cy się koń­czy, w stycz­niu wy­słał do ra­tu­sza swo­je­go pol­skie­go peł­no­moc­ni­ka. I zgo­dził się w ra­mach kon­trak­tu wy­ko­nać wszyst­ko to, za co do tej po­ry żą­dał do­dat­ko­wych pie­nię­dzy, ale... pro­jekt zro­bił­by za rok. Pre­zy­dent Han­na Gron­kie­wicz-Waltz tak du­żo cza­su już mu nie da­ła. Wy­zna­czy­ła ko­niec czerw­ca. I jak zwy­kle to ter­min „osta­tecz­ny" i „nie­prze­kra­czal­ny". – Ta­ki „de­adline de­adline'ów" – uży­wa dzien­ni­kar­skiej no­men­kla­tu­ry rzecz­nik ra­tu­sza Bar­tosz Mil­czar­czyk.

Tyl­ko czy ist­nie­ją ja­kie­kol­wiek prze­słan­ki do te­go, by wie­rzyć, że ten ter­min zo­sta­nie do­trzy­ma­ny? Mo­im zda­niem nie. Słab­nie też wia­ra w sa­mym ra­tu­szu. Umiar­ko­wa­nym opty­mi­stą jest jesz­cze tyl­ko wi­ce­pre­zy­dent Ja­cek Woj­cie­cho­wicz, któ­ry li­czy, że pro­jekt do­koń­czy i ura­tu­je polska pra­cow­nia, z któ­rą Szwaj­car chce te­raz współ­pra­co­wać (to już trze­cia z ko­lei).

Skąd ta sła­bość pre­zy­dent War­sza­wy do Chri­stia­na Ke­re­za? Czy nie na­le­ża­ło umo­wy za­koń­czyć już po dru­gim spóź­nie­niu? Od­po­wiedź brzmi: po­li­ty­ka. Mu­zeum to wspól­ne przed­się­wzięcie władz War­sza­wy i mi­ni­stra kul­tu­ry. Żad­ne z nich chce ucho­dzić w mię­dzy­na­ro­do­wym świe­cie ar­chi­tek­tów za wła­dzę nie­przy­chyl­ną sztu­ce no­wo­cze­snej w cen­trum sto­li­cy kra­ju. A ta­ki ko­mu­ni­kat wy­szedł­by w świat w ra­zie kla­py in­we­sty­cji. Jest też in­na kon­cep­cja. Rów­nież po­li­tycz­na. – Mo­im zda­niem Han­na Gron­kie­wicz-Waltz nie chce, by to mu­zeum po­wsta­ło. Od­wle­ka spra­wę, ka­den­cja się kie­dyś skoń­czy – oce­nia rad­ny mia­sta Da­riusz Fi­gu­ra (PiS).

Ke­rez jed­nak ma pe­cha. Bo rów­no­le­gle z je­go dziełem, na po­dob­nych za­sa­dach (też po kon­kur­sie, też we­dług pro­jek­tu za­gra­nicz­ne­go ar­chi­tek­ta), po­wsta­je in­ne mu­zeum – Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich. Trud­niej­sze kon­struk­cyj­nie.

A jest na ukoń­cze­niu! A więc moż­na?

Teraz ra­tusz szy­ku­je dla Mu­zeum Sztu­ki No­wo­cze­snej tym­cza­so­wą sie­dzi­bę – w post­pe­ere­low­skim pa­wi­lo­nie han­dlo­wym Emi­lia, gdzie do­tąd był sklep z me­bla­mi. Współ­cze­sne rzeź­by za­miast ka­na­py czy me­blo­ścian­ki? Cze­mu nie? Mo­że trze­ba by­ło wpaść na ten po­mysł kil­ka lat wcze­śniej. Wyszłoby taniej.

Z każdym partnerem, który przez trzy la­ta nie po­tra­fił­by wy­wią­zać się z kon­trak­tu z mia­stem, ra­tusz ze­rwał­by współpra­cę. Ale pro­jek­tant Mu­zeum Sztu­ki No­wo­cze­snej Chri­stian Ke­rez cie­szy się szcze­gól­ny­mi wzglę­da­mi. Dla­cze­go?

MSN ura­sta do ran­gi in­we­sty­cyj­ne­go ab­sur­du. We­dług pier­wot­nych za­mie­rzeń, w 2011 r. mia­ło już stać w cen­trum sto­li­cy, przy Pa­ła­cu Kul­tu­ry i Na­uki. Obiekt miał od­cza­ro­wać wie­lo­let­nią in­we­sty­cyj­ną nie­moc za­bu­do­wy pl. De­fi­lad, na któ­rym kró­lo­wa­ły je­dy­nie pro­wi­zor­ki, ku­piec­kie bu­dy czy par­kin­gi. Jed­nak wciąż nie ma pew­no­ści, czy mu­zeum po­wsta­nie. Bo nie ma pro­jek­tu bu­dow­la­ne­go, na pod­sta­wie któ­re­go moż­na ­by za­czy­nać pra­ce. Ta­ki dro­biazg.

Pozostało 86% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl