Palec Matki Boskiej

Przez kilka jesiennych nocy 2009 roku Andrzej Nowakowski fotografował z bliska krakowski ołtarz mariacki Wita Stwosza. Nikt przed nim tak tego nie zrobił. Efektem jest rewelacyjny album

Publikacja: 13.04.2012 01:01

Palec Matki Boskiej

Foto: Przekrój, Andrzej Nowakowski Andrzej Nowakowski

13 kwietnia 2012 mija 55 lat od dnia, kiedy Kościół Mariacki w Krakowie odzyskał ołtarz Wita Stwosza wywieziony do Niemiec w czasie II wojny światowej. Tekst z tygodnika "Przekrój" z sierpnia 2011. Tam także więcej zdjęć

Ołtarz w kościele Mariackim to jazda obowiązkowa każdego Polaka. Jak Wawel, kopalnia soli w Wieliczce, Oświęcim, „Hołd Pruski" Matejki.

Jestem urodzonym krakusem i bywałem w Mariackim dziesiątki razy. Ale dawno już nie byłem. Odstraszały mnie różnojęzyczne tłumy, szkolne wycieczki, faceci sprawdzający karty wejścia i kierujący ruchem. Teraz poszedłem, żeby odświeżyć sobie pamięć tego monumentalnego arcydzieła, oglądanego w parokilowym, imponującym albumie Andrzeja Nowakowskiego „Blask. Ołtarz Mariacki Wita Stwosza". Przysiadłem w ławce pośród chmary gimnazjalistów i znów wysłuchałem tej samej śpiewki pani przewodniczki, wygłaszanej tym samym stylem pytająco-odpowiadającym.

– Czy wiecie, dzieci, kim był Wit Stwosz? Niemcem przybyłym w XV wieku do Krakowa z Norymbergi, choć niektórzy mówią, że był Polakiem. A dlaczego przybył? Bo wcześniej zawalił się dach w kościele Mariackim i zniszczył stary ołtarz, więc rajcy miejscy zorganizowali zbiórkę na nowy. Jak długo Wit Stwosz go rzeźbił? Nie uwierzycie, aż 12 lat! A dlaczego tyle to trwało? Bo ołtarz miał być największy w Europie. A wiecie, jaką ma wysokość? 13 metrów! A szerokość? 11. A te figury, co je widzicie w tej głównej szafie ze skrzydłami, to jak myślicie, jak one są duże? Takie jak człowiek? No to spójrzcie na mnie. Są dwa razy takie jak ja! A co ten ołtarz przedstawia? Na samym dole Zaśnięcie Matki Boskiej, wyżej Wniebowzięcie, a najwyżej – jej Koronację. A dlaczego mówimy zaśnięcie, a nie zwyczajnie – umieranie? Bo Matka Boska nie umarła jak każdy z nas, tylko zasnęła na wieki. I tak dalej.

Dzieło Stwosza fotografowano wielokrotnie. Raz udało się zrobić to z bliska, kiedy podczas konserwacji ołtarz leżał we fragmentach na Wawelu po przywiezieniu go po wojnie z Niemiec. Ale zdjęcia, przeważnie czarno-białe, zamieszczone w albumie wydanym w 1951 roku, są płaskie i martwe. Zabrakło przestrzeni, w jakiej znajdują się ołtarzowe figury. Dopiero oglądając dzieło Nowakowskiego, można dostrzec, co może ofiarować widzowi poruszenie tego giganta. Bo pod aparatem fotograficznym przemieszczającym się po całej jego powierzchni ołtarz zdumiewająco ożywa. Autor nie tylko fotografował detale, jeżdżąc na dźwigu po najdalszych zakamarkach wielkiej rzeźbiarskiej szafy. Fotografował je, wydłużając albo skracając perspektywę, pokazując prawdziwe proporcje rzeźb albo – przeciwnie – bawiąc się w ich odwracanie. Dłonie umierającej Marii – To była magiczna przygoda – mówi Nowakowski. – Trzecia w nocy, ja jeżdżę na wyciągu po tym ołtarzu, a on jest za każdym razem inny! My go widzimy z dołu tylko z jednej pozycji. A to doskonała kompozycja także z boków, z góry, z dołu, pod różnymi kątami. Genialne.

Proszę spojrzeć na te nogi. Albo na ręce. Z jakim upodobaniem, prawie erotycznym, on to wszystko pokazywał! Te żyły i mięśnie, układ, wyrazistość! A dłonie umierającej Marii to osobna bajka. Spływają w dół, jakby same umierały. Przyłożyłem swoją rękę do jej małego palca. Ma niemal długość mojego przedramienia. Teraz ja jeżdżę wzrokiem po jego albumie, tyle że nie muszę używać wyciągu. Rzeczywiście, nie chce się wierzyć, co norymberski majster wyprawiał z dłutem. Wykonać z jednego pnia lipowego dwie prawie trzymetrowe splecione figury, umierającą – przepraszam – zasypiającą Marię i podtrzymującego ją świętego Jakuba, to mistrzostwo świata. Głów, rąk i nóg czołowych postaci nie powstydziłby się Michał Anioł. Nowakowski poodkrywał detale zazwyczaj pomijane przez historyków sztuki, zagubione pośród bogactwa rzeczy pierwszoplanowych. Na przykład półprofil głowy Judasza wyglądający zza ramy ołtarza po lewej stronie głównej sceny Zaśnięcia. Albo niewielką – w stosunku do innych – niezidentyfikowaną postać jakiegoś pokręconego dziwaka stojącego w niemożliwej fizycznie pozycji na ornamencie powyżej sceny Wniebowzięcia. Nowakowski zrobił z niego dyskretny przerywnik w całym albumie. Bo, jak podkreśla, nie chciał być tylko mechanicznym dokumentalistą.

– Mamy w Polsce kilka zabytków na światowym poziomie zero – powiada. – Akurat w Krakowie „Damę z gronostajem" Leonarda i ten ołtarz. I jest absolutnie konieczne, żeby spojrzeć na nie w sposób całkowicie nowy, także uwzględniający dzisiejsze możliwości technologiczne, żywszy dialog z artystą. Ja jestem oczywiście mały pikuś przy Stwoszu. Ale korciło mnie, żeby przetłumaczyć sobie tego giganta na swój język. Próbowałem w paru miejscach pobawić się jego wizją na własny sposób. Wiem, zaraz na mnie naskoczą, a ja przecież niczego nie neguję, nie fałszuję ani nie podważam, tylko za pomocą aparatu i komputera rozmawiam z arcydziełem, które mam nadzieję pokazać trochę inaczej, niż to robi konwencjonalna dokumentalistyka. – Nie daje mi spokoju coś, co zobaczyłem na paru pańskich zbliżeniach umierającej Marii. Czy ona ma zeza, czy tylko coś mi się zdaje?

– Nie tylko Maria! Połowa postaci ma tragicznego zeza! Miałem z tym kłopot. Od którego oka robić zdjęcie? Zawsze to drugie uciekało w bok. Może to kwestia różnych punktów widzenia podczas rzeźbienia tych głów, w końcu dwa razy większych od naszych. Tego oczywiście nie można dojrzeć, stojąc przed ołtarzem w kościele. Notabene fatalnie oświetlonym, straszliwie brudnym. – Brudnym? A tego nie widać. Złoto świeci się jak ta lala, farby też wyglądają przyzwoicie. – Nie chciałem pokazywać w albumie wszystkich tych nieszczęść, ale ołtarz jest w stanie agonalnym. Miejscami zagrzybiony. Poodpadane paluchy i inne cielesne członki, pukle włosów, ornamenty. Widzę pewnej nocy jakąś siostrę w kościele, pytam, co z tymi paluchami. – A, to tak sobie spada, no to zbieramy to potem do pudełka... – Mógłbym to pudełko sfotografować? – O nie, ksiądz infułat bardzo by się gniewał... Na wyższych partiach rzeźb leży gęsta warstwa czarnego lepkiego błota na pół palca. Nie ma siły, to się zbierało dziesiątki lat. Niby coś tam czyszczą miotełkami, ale tu trzeba remontu konserwatorskiego. Jest oczywiście pytanie – do kogo dzieło Stwosza należy i kto miałby to zrobić. Teoretycznie to własność prywatna i należy do kurii. Ale dzieło objęto też paroma ustawami państwowymi: o dziedzictwie narodowym, ochronie zabytków i tak dalej. Państwo włożyło po przywiezieniu w 1946 z Norymbergi zrabowanego ołtarza mnóstwo pieniędzy w jego wieloletnią konserwację. Kto jest więc za ołtarz odpowiedzialny?

A że niedoświetlony? Ludzie średniowiecza byli przyzwyczajeni do ciemności i inaczej reagowali na światło. Poza tym witraże w Mariackim były znacznie czystsze niż dzisiaj. Ale mogę zapewnić, że gdyby w XV wieku znali elektryczność, urządziliby taki spektakl świetlny wokół ołtarza, że oczy by ludziom powychodziły. A my co? Bida. Potrzeba 150 tysięcy euro i trochę dobrej woli. Wystarczyłoby ogłosić przetarg. I potem brać pieniądze za oglądanie specjalnego spektaklu światła, jak wszędzie na świecie. Wielki teatr Wita Stwosza wart jest takiej mszy. – Ten ołtarz mariacki to przygoda życia? Nowakowski zastanawia się tylko sekundę.

– Tak, tak. Jak na razie to tak. I uderzyło mnie przy tej robocie, jak wiele zabytków w Polsce zostało w sensie społecznym uniewiarygodnionych. Sprowadzonych do płytkiej atrakcji turystycznej. Gdyby pan nagrał to wszystko, co przewodnicy wycieczek wygadują ołtarzu mariackim, to by pan nie uwierzył, jakie brednie można usłyszeć. – Właśnie słyszałem.

Tekst z tygodnika "Przekrój"

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl