Najstarsza i najbardziej szacowna stołeczna galeria w 108. roku działalności chce stracić nieco na powadze. Zapraszając na pokaz „To nie jest wystawa” chce uświadomić, jakie zabiegi ją poprzedzają.
Są tam dzieła sztuki, ale częściowo zapakowane. Pomiędzy nimi kręcą się wyspecjalizowani pracownicy galerii. Dłonie w białych rękawiczkach, przy pasach pagery. Odpakowują, mierzą, zabezpieczają. Na podłodze wala się folia antykwasowa do owijania dzieł. Na ścianie, jak eksponat, lampa ultrafioletowa ujawniająca zmiany naniesione na obrazie przez artystę (wiedza niezbędna dla konserwatora!) oraz sprzęt do pomiaru temperatury i wilgotności.
Same dzieła będą wymieniane dwa razy w tygodniu. W czasie nie-wystawy nastąpi rotacja około 60 prac polskich współczesnych autorów. Jednocześnie non stop wyświetlana jest dokumentacja z montażu różnych wystaw. Swoisty pamiętnik zachętowskich pokazów.
Autorkami tej nietypowej koncepcji są Małgorzata Bogdańska-Krzyżanek i Joanna Egit-Pużyńska z działu zbiorów. Wspomaga je konserwatorka Joanna Waśko, która też będzie udzielać rad w każdą sobotę o godz. 12.15. Czy poza walorem poradniczym i ciekawostkowym nie-wystawa ma artystyczną wartość? Oczywiście. Stan półsurowy również ma swoją estetykę.
Zresztą już się zdarzało, że artysta wystawiał własnoręcznie wykonane skrzynie do transportu, traktując je jako obiekty sztuki (np. Robert Kuśmirowski). Ale to nie wszystko. Wieloelementowe instalacje, nieustawione jak należy, często zyskują nowy sens.