Preludium do pokazu na klatce schodowej: wideo Mariny Abramovič "Rest Energy". Zrealizowane w 1980 roku z niejakim Ulayem, wieloletnim partnerem, z którym rozstała się dziewięć lat potem. Widzimy młodą parę naciągającą wspólnymi siłami łuk. Ale stoją po przeciwnych stronach! On, napinając cięciwę, trzyma też strzałę grotem niebezpiecznie skierowaną w pierś kobiety. To świetna metafora związku dwojga ludzi: każdy ciągnie w swoją stronę, równowaga jest iluzoryczna, zagrożeń wiele.
Po takim wstępie widz od razu czuje uderzenie adrenaliny. W sali wystawowej napięcie nie słabnie. Rzadko która praca traktuje o miłości spełnionej, serdecznej, dostarczającej pozytywnych emocji. Większość autorów opowiada – w sposób metaforyczny bądź symboliczny – o miłości złej, niszczącej, fałszywej. Albo o pożądaniu, które oślepia. Lub o seksie, który nie musi iść w parze z uczuciem. Wiedeński "Prawdziwy romans" pozbawia złudzeń…
Tracy Moffatt, australijska artystka, swoją wersję "Love" zmontowała z kilkusekundowych fragmentów kilkudziesięciu najpopularniejszych hollywoodzkich melodramatów ostatnich 60 lat (jasne, że nie zabrakło "Przeminęło z wiatrem", "Gildy", "Słomianego wdowca", "Wojny państwa Rose"). Powstał 20-minutowy kolaż scen bez dźwięku – co wcale nie przeszkadza w zrozumieniu ich sensu. Gesty i mimika są wystarczająco wymowne. Zaczyna się słodko, potem robi się coraz goręcej, następnie coś zaczyna szwankować – jakaś nuta zazdrości, pretensje, zobojętnienie. Po czym następuje crescendo nienawiści, aż do zabójstwa.
W sąsiedztwie umieszczony został film Runy Islam "Cięcie reżysera". Rejestracja próby teatralnej. Dwa obrazy, emitowane równolegle na dwóch ekranach; na jednym aktor krzyczy "Nienawidzę cię!"; tuż obok aktorka wyznaje: "Kocham cię!". Uczucia łatwe do zagrania, zwłaszcza na komendy reżysera.
Za swego rodzaju "reżysera" miłości uchodził Eros. Skrzydlaty bożek siał zamęt w ludzkich sercach, nie bacząc na ich status, wiek, położenie. Jego po-tęgę oddał Franz von Stuck obrazem "Amor Imperator" (1887/1888). Tytuł równie wymowny jak władcza mina malca oraz trzymane przezeń królewskie insygnia. Czytelne jest też przesłanie komputerowego kolażu autorstwa Luisa Rennera "Amor na scenie" (2007). W centrum – słynny obraz (reprodukcja) Caravaggia "Amor omnia vincit". Dookoła widać porozrzucane instrumenty muzyczne. Wiadomo, kto będzie dyrygował koncertem serc. Czuła struna drgnie, gdy Eros zechce.