Kuratorka Katarzyna Nowakowska-Sito pracowała nad „Wyprawą w dwudziestolecie" od pięciu lat. Przygotowany przez nią pokaz uświadamia różnorodność współistniejących w latach 20. i 30. plastycznych koncepcji – od tradycji po awangardę. Przywołuje także największe indywidualności tamtych lat.
Ogromny materiał kuratorka podzieliła na 12 rozdziałów. Chronologiczny układ splata się z najgorętszymi w tamtych latach tematami. Podróż zaczyna się w hallu „Portretem wielokrotnym". Tytuł zapożyczony od słynnego zdjęcia Witkacego w carskim mundurze, na którym artysta pojawia się w pięciokrotnym lustrzanym odbiciu. Eksperyment fotograficzny z 1917 roku zderzony został z pracami bardziej zachowawczymi, lecz odzwierciedlającymi euforyczną aurę po odzyskaniu niepodległości. I tak mało znany portret Haliny Dąbrowskiej ukazuje wzorcowego przedstawiciela nowych czasów, z szykownym rekwizytem – telefonem. Międzywojennej mody można uczyć się z obrazów Ludomira Ślendzińskiego, który, choć stylizował postaci, z pietyzmem odtwarzał detale ich fizjonomii i stroju.
Wąski korytarz prowadzący do dolnego ryzalitu przywołuje okres wojny polsko-bolszewickiej, przez pół wieku przemilczanej w historii i sztuce. Wreszcie można ujawniać antyradzieckie zaangażowanie artystów, a także ich poparcie dla marszałka Piłsudskiego. Przykładem – portrety legionowe i propagandowe plakaty. Naszą lotniczą potęgę opiewali rzeźbiarze z Edwardem Wittigiem (autorem słynnego Pomnika Lotnika w Warszawie, z 1932 r.) na czele czy Stanisławem Szukalskim, twórcą „Zamarłego lotu".
Przeciwny biegun formowali artyści urzeczeni ideologią państwa radzieckiego. Zwłaszcza optowali za tym futuryści, przekabacani przez Mieczysława Szczukę, piewcę nowoczesności i… Komunistycznej Partii Polski.
Artyści, jak większość narodu, pokładali nadzieje w młodych – że nie skażeni zaborami, wychowani w wolnym kraju, odnajdą polską tożsamość. To przekonanie znajdowało wyraz w licznych wizerunkach dziecięcych. Wzorcowi młodzieńcy z obrazów kultywowali tradycje patriotyzmu – jak „Chłopiec w czaku ułańskim" Zygmunta Waliszewskiego. Międzywojenne pokolenie było pierwszym traktowanym poważnie – w myśl zasad nowoczesnej psychologii. Wychowani w kulcie fizycznej tężyzny, od małego uprawiali sporty na świeżym powietrzu – co sparodiował Gombrowicz w postaci Młodziakowej i jej córki z „Ferdydurke". A propos książek: to wówczas powstał do dziś aktualny kanon literatury dziecięcej, dzięki talentom Makuszyńskiego i Tuwima.