Pojawiają się też młodzi muzycy. Wspólne biesiady, dyskusje i koncerty ciągną się do późnej nocy. Potem jest wspólna wystawa, zawsze z katalogiem; wydawane są płyty CD. Wszystko to finansuje Krzysztof Musiał. Za trzytygodniowy wikt i opierunek uczestnicy letniego spędu odpłacają się kolekcjonerowi dziełem sztuki powstałym podczas wakacji. Zapytałam o powód jego filantropii.
– Na własne oczy się przekonałem, w jak fatalnych warunkach mieszka i pracuje wielu wybitnych polskich artystów – tłumaczy kolekcjoner. – Chciałem choć przez kilka tygodni dać im trochę ciepła, słońca, luzu. Poza tym przywołuję XIX-wieczną tradycję: przecież wojaże na południe Francji i do Włoch stanowiły nieodzowny element plastycznej edukacji polskich – i nie tylko naszych – artystów.
Wiadomo, że twórcy są trudnymi we współżyciu indywidualistami. Ale klimat Toskanii łagodzi im charaktery. Jedyny konfliktogenny temat to kuchnia. W lokalnej gospodzie artyści domagali się polskich obfitych śniadań, narzekali na włoskie tradycje kulinarne. Idealnym rozwiązaniem okazały się dyżury plenerowiczów przy garach; na ogół lubią i umieją pichcić. Problem zniknął.
– Na tegoroczne wakacje ekipa plenerowa jest już skompletowana – zapowiada Musiał. – Same tuzy malarstwa polskiego ze średniego pokolenia: Tomasz Ciecierski, Włodzimierz Zakrzewski, Paweł Susid, Tomasz Tatarczyk, Robert Maciejuk, Ryszard Grzyb. I jeden rzeźbiarz, Krzysztof Bednarski. Panowie skrzyknęli się w nieformalną grupę Pędzle. Zobaczymy, czy formacja utrzyma się dłużej niż jedno lato.
Plener sprzyja zawiązywaniu się przyjaźni. Dzięki toskańskim wakacjom Musiał uważa za bliskich ludzi Leona Tarasewicza, Jarosława Modzelewskiego, Ryszarda Grzyba, Jana Dobkowskiego.