Nie ufajmy bezgranicznie przewodnikom po światowej sztuce

Tom „1001 obrazów, które warto w życiu zobaczyć” promuje dzieła od starożytnego Egiptu po XXI wiek

Publikacja: 28.01.2008 00:28

Nie ufajmy bezgranicznie przewodnikom po światowej sztuce

Foto: Rzeczpospolita

Subiektywnego wyboru dokonał Stephen Farthing, angielski malarz i pedagog (rocznik 1950). Podstawowy wymóg dopuszczenia na „listę tysiąca” to ręczna malarska robota i technika niedająca się powielić. Druga reguła – dostępność w zbiorach muzealnych bądź prywatnych. Ale najważniejsze kryterium stanowi gust arbitra.

Miałabym ochotę podroczyć się z Farthingiem, bowiem z jego typami zgadzam się w niewielkiej części. Gdyby choć konsekwentnie wybierał cuda mniej znane, a godne uwagi. Tymczasem to koniunkturalista. Wymieszał światowe hity i miernoty. Jego głównym zmartwieniem była poprawność polityczna. Na siłę wyciągnął reprezentantów krajów, które nigdy nie liczyły się na artystycznym polu, takich jak Armenia, Urugwaj, Ekwador, Libia, Izrael. Są nawet Aborygeni, jak wiadomo od tysięcy lat niezmienni w swej plastycznej koncepcji.

W tym kontekście umieszczenie w spisie kilku nazwisk polskich daje niewielką satysfakcję. Tym bardziej że wypadamy znacznie skromniej niż np. Skandynawowie, mniej więcej na poziomie Węgrów. Którego z naszych artystów spotkał zaszczyt zaliczenia do „1001”? Akademików – Orłowskiego, Matejkę, Brandta i Chełmońskiego.

Jest też Tamara Lempicka, scharakteryzowana jako piękna i kapryśna kobieta, lecz jakiego pochodzenia – autor nie raczył nadmienić. Załapała się obecna w polskich zbiorach Sofonisba Anguissola, malarka portrecistka włoskiego renesansu.

Jasne, że wśród tysiąca kompozycji znalazły się też prace mistrzowskie. Najwięcej pereł uzbierał Farthing z dawnych epok, do baroku. Ale od XVIII wieku przeważa banał; w XIX stuleciu króluje ciężkich lotów akademizm, współczesność zaś to zupełna obsuwa. W tej części zabrakło najwybitniejszych polskich twórców, choćby tak popularnych na świecie jak Tarasewicz czy Sasnal, a nawet znana szeroko Abakanowicz.

Co jest przyczyną powodzenia tego typu książek wyliczanek? Oczywiście pragnienie zdobycia wiedzy bez wysiłku, w jak najkrótszym czasie. Ale tak naprawdę lista 1001 obrazów nic nie da odbiorcy nieznającemu się na rzeczy, a jeszcze mniej czytelnikowi zorientowanemu w sztuce, z wyrobionym smakiem. Ciężka i nieporęczna cegła – ani album, ani pomoc naukowa. Reprodukcje (niekiedy wielkości znaczków pocztowych) kiepskiej jakości, kolorystycznie odległe od oryginałów. Komentarze? W większości błahe. Pisali je różni autorzy, którzy nie dogadali się ze sobą – stąd wielokrotne powtarzanie tych samych danych.

I jeszcze jedno: wydanie tego almanachu dowodzi, że niezmiennie padamy ofiarą anglosaskich kompleksów. Przynajmniej w dziedzinie sztuki. Onegdaj za wyrocznię uchodziła u nas siostra Wendy; dekadę temu wydano „Najsłynniejsze obrazy świata” Roberta Cumminga, w 2006 r. pojawił się amerykański wybór „1000 arcydzieł malarstwa”, przed rokiem Jon Thompson instruował „Jak czytać malarstwo współczesne”, teraz międzynarodowego kanonu uczy nas podrzędny brytyjski artysta.

Wiem, ich podręczniki stały się bestsellerami. Tym bardziej nie jest to powodem, żeby im ufać.

Stephen Farthing (red.) 1001 obrazów, które warto w Życiu zobaczyć

Tłumaczyli Piotr Lewiński, Małgorzata Szubert, Janusz Winiarski, Muza SA, Warszawa 2007

Bazylea

Öffentliche Kunstsammlung

Hans Holbein Młodszy „Martwy Chrystus w grobie” (1521), „Rodzina artysty” (1528), „Edward, książę Walii, z małpką” (1541/1542)

Berlin

Gemäldegalerie

Petrus Christus „Portret młodej dziewczyny (zwanej Moną Lisą północy)”, (ok. 1470); Caravaggio „Amor zwycięski” (1602/1603); Rembrandt van Rijn „Autoportret w aksamitnym berecie” (1634); Johannes Vermeer „Kobieta z naszyjnikiem z pereł” (1660)

Drezno

Gemäldegalerie

Antonello da Messina „Święty Sebastian” (1475/1476); Giorgione „Śpiąca Wenus” (ok. 1510); Rafael „Madonna Sykstyńska” (1512/1513)

MEdiolan

Pinacoteca di Brera

Andrea Mantegna „Martwy Chrystus” (ok. 1475/1478); Piero della Francesca „Madonna w otoczeniu świętych” (1472/1474); Caravaggio „Wieczerza w Emaus” (1606)

Monachium

Alte Pinakothek

Antonello da Messina „Zwiastowanie” (ok. 144?); Albrecht Altdorfer „Bitwa Aleksandra Wielkiego z Dariuszem III” (1528); Francois Boucher „Odpoczywająca dziewczyna” (ok. 1752)

WiedeŃ

Kunsthistorisches Museum

Pieter Brueghel Starszy – cykl „Pory roku” (1565), „Wesele chłopskie” i „Taniec chłopski” (1568/1569); Johannes Vermeer „Artysta w pracowni” (1665/1666); Diego Velázquez da Silva „Infantka Margarita” (1656)

Wenecja

Galerie della Accademia

Giorgione „Burza” (ok. 1510); Lorenzo Lotto „Portret arystokraty w pracowni” (ok. 1528); Veronese „Uczta w domu Lewiego” (1573); Tycjan „Pieta” (1576)

Subiektywnego wyboru dokonał Stephen Farthing, angielski malarz i pedagog (rocznik 1950). Podstawowy wymóg dopuszczenia na „listę tysiąca” to ręczna malarska robota i technika niedająca się powielić. Druga reguła – dostępność w zbiorach muzealnych bądź prywatnych. Ale najważniejsze kryterium stanowi gust arbitra.

Miałabym ochotę podroczyć się z Farthingiem, bowiem z jego typami zgadzam się w niewielkiej części. Gdyby choć konsekwentnie wybierał cuda mniej znane, a godne uwagi. Tymczasem to koniunkturalista. Wymieszał światowe hity i miernoty. Jego głównym zmartwieniem była poprawność polityczna. Na siłę wyciągnął reprezentantów krajów, które nigdy nie liczyły się na artystycznym polu, takich jak Armenia, Urugwaj, Ekwador, Libia, Izrael. Są nawet Aborygeni, jak wiadomo od tysięcy lat niezmienni w swej plastycznej koncepcji.

Pozostało 80% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl