Śmierć skrojona na miarę uczuć i mody

"Sześć stóp pod ziemią" to wystawa o doświadczaniu śmierci. Znakomita i ważna. Autorzy sięgnęli po temat coraz częściej powracający we współczesnej sztuce, choć wyrugowany z popkultury.

Aktualizacja: 06.02.2008 03:26 Publikacja: 05.02.2008 17:27

Kobieta pochowana w wielkiej kurze uchodziła za dobrą matkę

Kobieta pochowana w wielkiej kurze uchodziła za dobrą matkę

Foto: Materiały Promocyjne

Fascynujący pokaz prezentowany w drezdeńskim Muzeum Higieny. Przewrotny pomysł – rzecz dotyczy sytuacji, gdy medycyna nie ma już nic do gadania, tylko grabarz.

Jak człowiek rozstaje się z tym najlepszym ze światów? Co dzieje się z martwym ciałem? Czy istnieje życie po życiu? Prawie setka artystów z różnych krajów i różnych epok podejmuje te ponure watki. Ani śladu horroru czy makabry. Po prostu chodzi o odważne spojrzenie śmierci w oczy.

Mniej więcej od ćwierćwiecza psychologowie i socjologowie zwracają uwagę na trend w zachodniej cywilizacji: wypieranie śmierci ze świadomości. Jednocześnie media żywią się sensacjami – morderstwami, wojnami i katastrofami. Tymczasem dojrzały człowiek musi się umieć zmierzyć z tym co nieuchronne. Ze swoim odejściem.

Przed wejściem na wystawę w Muzeum Higieny jarzy się wielki zielony napis-neon "Zobaczyć śmierć". To pochodząca z 1991 roku instalacja szwajcarskiego artysty Rémy'ego Zaugga zmarłego dwa lata temu. Pracę uznano za wizytówkę i symbol ekspozycji. Słusznie.

Potem widz przechodzi przez… cmentarz. Niewielki, zaaranżowany przy klatce schodowej. Szwajcar Beclaz de Sierre ustawił kilkanaście identycznych nagrobków opatrzonych inskrypcjami "Absolutely nobody". Pod tym – daty urodzin i śmierci ludzi uznanych za "nikogo". Kim więc byli?

Jak artyści pokazują życie po życiu? Każda epoka postrzega to inaczej – ze strachem, czcią, nadzieją.

Apogeum śmiertelnego horroru przypada na średniowiecze. Odrażające wyobrażenia "żywych" gnijących trucheł czy kościotrupów grasujących wśród ludzi stanowiły dla ówczesnych odbiorców memento. Motyw dance macabre przetrwał najdłużej. W niektórych kulturach (zwłaszcza latynoamerykańskich) ta tradycja jest żywa do dziś. "Totentanz" pojawia się też na drezdeńskiej wystawie. XVII-wieczne akwarele są kopiami prac o ponad stulecie wcześniejszych. Balansują między groteską a grozą i wcale nie wydają się poważne.

Natomiast realistyczne przedstawienia zwłok należały do rzadkości. W 1521 roku Hans Holbein stworzył jeden z najbardziej przejmujących obrazów wszech czasów. "Chrystus w grobie" nie jest wyobrażeniem Boga, lecz zmarłego człowieka.

Artyści różnych epok próbowali się zmierzyć z tą sugestywną wizją. Ze szczególną intensywnością temat powrócił pod koniec XIX wieku, na fali symbolizmu. Przykładem przedstawienie "Martwego wieśniaka" pędzla wielkiego szwajcarskiego mistrza Ferdinanda Hodlera. Nie ma bezpośrednich nawiązań – jest tylko podobna surowość kompozycji i wspólny nastrój.

Jeszcze bliższa nam w czasie analogia to rzeźba Rona Muecka "Martwy ojciec" (1996 – 1997). Słynny australijsko-angielski artysta odtworzył wiernie postać rodzica z silikonu, akrylu i naturalnych surowców. Barwa ciała i poza nie pozostawiają wątpliwości: ten człowiek nie żyje. Ale… dlaczego jest prawie połowę mniejszy od dorosłego mężczyzny? Niepokojący zabieg.

Zbrodnie i choroby pokazywane bez otoczki sensacji to widoki, od których człowiek odwraca wzrok Trzeba nie lada hartu ducha, żeby jak Andres Serrano udać się z kamerą do kostnicy i spojrzeć z bliska na zmarłych. Przyczyną ich śmierci były nagłe wypadki. "Zakatowany", "Spalony", "Utopiony" – czytamy w pod-tytułach. Serrano nie epatuje makabrą, zachowuje szacunek dla ofiar. Wykadrował tylko niewielkie fragmenty ich ciał– oko, szyję, pachę. Mimo to zdjęcia wywołują dreszcz przerażenia. Widać, że sfotografowani rozstawali się z życiem w męczarniach.

Wstrząs można też przeżyć, stając przez wielkoformatową barwną odbitką przedstawiającą zmarłego na AIDS Feliksa Partza (1994) autorstwa AA Bronsona. Równie wyniszczonego ciała nigdy nie widziałam.

Przypomina szczątki ludzkie z katakumb w Palermo, sfotografowane przez Petera Hujara w latach 60. Ze względu na specyficzne warunki klimatyczne rozkład ciała chowanych bez trumien trwał długo, wiekami. Fragmenty zwłok przetrwały do naszych czasów. Przerażające kadry. W porównaniu z nimi wystawiona obok realistyczna rzeźba (a raczej kukła) Che Guevary, wykonana w roku 2000 przez Brytyjczyka Gavina Turka, prezentuje się "elegancko". Artysta wzorował się na słynnej fotografii Alberto Kordy z roku 1967 – roku swego urodzenia.

Przed kilku laty Zuzanna Janin zbulwersowała polskich odbiorców projektem "Widziałam własną śmierć". Autorka jest jedyną polską uczestniczką wystawy. Pokazuje wideo "Ceremonia/Gry". Obrazy ze sfingowanego pogrzebu (jej własnego) zmiksowane zostały z filmową rejestracją z wakacji. Prosty, lecz nośny zabieg. Przenikanie się tak różnych sytuacji – pogodnej i tragicznej – nabrało cech refleksji nad tym, co w życiu ważne.

Podobną wymowę ma cykl zdjęć Japonki Izimy Kaoru (2006). Artystka przez kilka lat dokumentowała zbrodnie dokonane na dziewczynach. Tym razem zainscenizowała analogiczne sytuacje z udziałem japońskich top modelek. Piękne dziewczyny same wybrały plenery, gdzie rzekomo dokonano na nich gwałtu i zabójstwa. Pod okiem Izimy przybrały stosowne pozy i miny. Najważniejsze jednak, w czym zostały sfotografowane: w markowych kreacjach od wielkich krawców. Wniosek? Mniejsza o zbrodnię, istotne, by pozostać piękną w ludzkiej pamięci.

Surrealizm skończył się na Zachodzie, lecz trwa na Czarnym Lądzie. To, co z naszej perspektywy absurdalne, mieszkańcom Ghany wydaje się racjonalne. Nie ma powodu się smucić podczas pogrzebu. Przecież to zwieńczenie życia, podsumowanie dokonań. W ceremonii pochówku główną rolę odgrywa trumna. Wyrzeźbiona z drewna, bajecznie kolorowa, zdobiona stylizowanymi figurkami.

Każda jest inna, tak jak różni są ludzie. Przybiera kształty rajskiego ptaka, kraba, domu, łodzi. Kształt i zdobienie sarkofagu mają symboliczne znaczenie – np. kobieta pochowana w wielkiej kurze uchodziła za dobrą matkę. Niestety, coraz rzadziej pojawiają się takie talenty, jak Paa Joe czy Attaa Oko Addo. Twórczość pierwszego z wymienionych reprezentowana jest obiektami, czyli figuratywnymi trumnami, drugi zaś, o prawie dwa pokolenia starszy (ur. ok. 1919), zaistniał tylko projektami sarkofagów. Ciekawe, czy ktoś, patrząc na te naiwne, wesołe rysunki, skojarzyłby je z z produkcją zakładu pogrzebowego? Niech żyje śmierć!

Fascynujący pokaz prezentowany w drezdeńskim Muzeum Higieny. Przewrotny pomysł – rzecz dotyczy sytuacji, gdy medycyna nie ma już nic do gadania, tylko grabarz.

Jak człowiek rozstaje się z tym najlepszym ze światów? Co dzieje się z martwym ciałem? Czy istnieje życie po życiu? Prawie setka artystów z różnych krajów i różnych epok podejmuje te ponure watki. Ani śladu horroru czy makabry. Po prostu chodzi o odważne spojrzenie śmierci w oczy.

Pozostało 92% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl