Zajrzyj do naszego raportu: Kompas sztuki
Kilka tygodni temu Janusz Miliszkiewicz na łamach dodatku „Moje Pieniądze”, że najkorzystniej kupować dzieła bezpośrednio u artysty.
Nadal podtrzymuje tę opinię. – Nie występuję przeciwko galeriom, tylko narzucanym przez nie gigantycznym marżom – tłumaczy. – Łatwiej spełnić miłość do sztuki, mniej na nią wydając. Najwięksi kolekcjonerzy tak postępują. Kiedy Witold Zarazka chce kupić obrazy na prezenty, udaje się do pracowni malarzy. W ten sposób oszczędza, a zarazem zaszczepia innym kolekcjonerskiego bakcyla.
Niemal wszyscy artyści, zwłaszcza młodego i średniego pokolenia, wykorzystują do promocji Internet. Na swoich stronach zamieszczają biogramy, namiary, kontakty. Pomaga się to zorientować w twórczości autora, lecz nie zawsze sprzyja promocji.
– Ktoś zaprzyjaźniony z artystą kupi pracę bezpośrednio u niego. Ale człowiek z ulicy tak łatwo do pracowni nie wejdzie – zaznacza Nina Rozwadowska, współwłaścicielka Galerii Grafiki i Plakatu działającej w Warszawie 32 lata. – Mało który autor potrafi sam się sprzedać, zachęcać, argumentować, targować się. Współpracujący z nami od początku Franciszek Starowieyski wręcz brzydzi się ustalaniem cen.