Artykuł pochodzi z miesięcznika "Sukces"
Pierwszy ubiera się elegancko, na czarno, lubi kontemplować dzieła w niewielkich pomieszczeniach zwanych galeriami, w cenie ma elitarność i szczyptę snobizmu. Drugi kocha pełne trybuny, kolorowe szaliki i niecenzuralne przyśpiewki. Co mają ze sobą wspólnego Damien Hirst i Christiano Ronaldo? Wielki cynik współczesnej sztuki i niedościgły mag rzutów wolnych? Więcej, niż mogłoby się wydawać.
Artyści niczym piłkarze grają dla swoich klubów, czyli galerii. Ich właściciele, marszandzi to odpowiednicy trenerów, którzy ustalają strategie artystyczne i marketingowe: komu sprzedać, za ile, jak odbić kolekcjonera czy artystę konkurencji. Wielkie turnieje pokroju Euro 2012 to coś w rodzaju najbardziej prestiżowych targów Art Basel i biennale weneckiego razem wziętych, wielkiego widowiska, które na nowo ustala hierarchię sztuki.
W sztuce, jak i sporcie są tysiące rzetelnych wyrobników. Ale jest też garstka gwiazd, która nakręca cały ten interes. To oni skupiają zainteresowanie mediów i przyciągają pieniądze. W obu przypadkach są to wielkie pieniądze. Kiedy mowa o Hirście, to zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że jego sztuka przekłada się na sumy dla normalnego człowieka abstrakcyjne. Cztery lata temu artysta postanowił zalać rynek swoją sztuką i rzucił na aukcję 223 dzieła. Aukcja trwająca całą dobę przyniosła mu 127 mln funtów. A boski Portugalczyk? Czy 250 tys. euro co tydzień w Realu Madryt nie jest sumą z księżyca? A to nie koniec. Manchester City jest gotowy wyłożyć na zawodnika aż 80 mln funtów (czyli niemal 95 mln euro), a także zaoferować mu 500 tys. funtów tygodniowo. Ale jest coś więcej, co łączy te dwie dziedziny.
Piłka nożna to ważny terapeuta, zdejmujący z człowieka męczące warstwy agresji i zwierzęcości. Wymyśliliśmy sposób na to, by walczyć i zwyciężać, nie robiąc nikomu krzywdy. Ten świat sztucznych zachowań oraz precyzyjnych reguł jest kopalnią symboli i świetnie nadaje się do analizowania ludzkich zachowań. Czy nie o to chodzi też w sztuce?