Rok 1985, apogeum punkowej fali. Festiwal w Jarocinie. „Wszystko płonie! Wszystko płonie!" – krzyczy legendarny zespół Moskwa przy ogłuszającym akompaniamencie gitar. Pod sceną trwa dzikie pogo. W sam jego środek wchodzi z kamerą Józef Robakowski. Cherlawe nastolatki odbijają się od mocnego człowieka, który w dzikim tłumie daje radę ustać na nogach i zarejestrować wyładowującą się dookoła czystą, prymitywną energię.
W odważnym wejściu artysty w jarociński kocioł, przypomnianym na wystawie w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej, jest coś symptomatycznego. Oto ikona konceptualnej awangardy z lat 70. opuszcza elitarny krąg współczesnej sztuki i zanurza się w punkową dzikość. Rządzi tu gwałtowna ekspresja, bezpośredniość. To zaprzeczenie poszukiwań teoretyzujących artystów lat 70. Samego Robakowskiego po części też. Był przecież założycielem Warsztatu Formy Filmowej (1970 – 1977), grupy artystów, którzy krytykowali polskie kino za pogoń za rozrywką, przerost treści nad formą.
Odtrutką miały być filmy podważające percepcyjne przyzwyczajenie widza. „Test I" (1971) powstał w wyniku podziurawienia taśmy filmowej – Robakowski wykonał w niej kilkadziesiąt okrągłych otworów. Zabieg sprawił, że podczas projekcji film „przepuszcza" silne światło lampy projektora, które „atakuje" widza.
Robakowski objawia również inne oblicze: anarchisty, który zajmuje się obalaniem sztywnych hierarchii systemu artystycznego. Kiedy na spotkanie z publicznością spóźnia się reżyser „Stawki większej niż życie", artysta spontanicznie zaczyna odgrywać jego rolę. Salwuje się ucieczką, gdy na sali zjawia się Andrzej Konic.