Co może pomyśleć przeciętny widz, kiedy dowiaduje się, że jakiś człowiek rozpoczyna dzień od zrobienia aparatem fotograficznym własnego portretu lub od zapisania na płótnie serii kolejnych liczb, wzrastającym z każdym dniem? Co więcej, tenże widz dowiaduje się także, że taki przejaw miłości własnej określany jest mianem sztuki i spotyka z powszechnym uznaniem krytyków,. Owoce tej pracy osiągają zaś niekiedy astronomiczne ceny.
Poczucie własnej wartości i samoakceptacja są koniecznymi elementami normalnego funkcjonowania człowieka, Rzecz tylko w zachowaniu proporcji. Ale samouwielbienie? A przecież artystyczny autoerotyzm jest zjawiskiem starym jak świat. Wystarczy przywołać mit Ovidiusza, w którym Narcyz wpatruje się w powierzchnię stawu niczym w malowidło i zachwycony jest jego zawartością.
Miłość własna to zatem nie temat-rzeka lecz wręcz temat – ocean. W Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, ze zrozumiałych względów, mógł zostać pokazany tylko mały strumyczek. Twórcy wystawy „Miłość własna, czyli artyści kochają siebie" nie będą z pewnością posądzeni o epatowanie seksem i wyuzdaniem, bo ukazali siebie w sposób niemal akademicki. Nie wywołają z pewnością skandalu trzy dyskretne zdjęcia „obrzędów intymnych" Zbigniewa Libery – niegdyś wziętego modela, dziś jednego z najciekawszych polskich artystów, a także finezyjny szkic anatomiczny prof. Jacka Sempolińskiego czy namalowane przez niego genitalia.
Przykłady miłości własnej zaprezentowane na wystawie potrafią być bowiem bardzo zawoalowane. Choćby instalacja Roberta Kuśmirowskiego. Prezentuje on... wyposażenie gabinetu lekarskiego oraz zrekonstruowany warsztat rzemieślniczy. Zawiódł mnie Karol Radziszewski. Znając jego sztukę, widziałbym go raczej jako uosobienie Dawida Michała Anioła, u stóp którego kłębiliby się nadzy modele. A tu mamy zaledwie serię zdjęć legitymacyjnych artysty. Michał Szuszkiewicz w autoportretach widzi siebie jako psa, innym razem jako nietoperza. Mający z pewnością poczucie własnej wartości znawca i miłośnik kobiet Edward Dwurnik w sposób mocno wyuzdany prezentuje obiekty swych uczuć .
Na wystawie poświęconej miłości wlasnej artystów nie mogło zabraknąć Katarzyny Kozyry. Oglądamy jej wideo z cyklu „W sztuce marzenia stają się rzeczywistością". W przypadku Wojciecha Gilewicza mamy natomiast fragment z jego cyklu podwójnych autoportretów „Oni".. Dorota Nieznalska patrzy z kolei na temat miłości własnej znacznie szerzej i odnosi ją do... kultu umarłych.