Politycy od dawna przyzwyczaili nas, że forma prowadzonej przez nich debaty publicznej przestała przypominać Wersal. Sformułowania w stylu: komuchy, kanalie, sprzedawczyki to dzień powszedni politycznego dyskursu. Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości stanowili na tym tle wzór do naśladowania. To się zaczęło zmieniać, gdy wymiar sprawiedliwości, który z natury swojej powinien być odrębny od polityki, znalazł się w jej epicentrum, zaś prawnicy stali się uczestnikami politycznego sporu.
Początkiem złych zwyczajów były ujawnione na grupie dyskusyjnej „antykasta” prawnicze konwersacje, które bardziej przypominały bazarową wymianę inwektyw niż dyskusję osób mających zajmować się sprawiedliwością.