Niedługo minie rok od wejścia w życie zmian w kodeksie pracy, które miały zachęcić ojców do opieki nad dziećmi. Cel szczytny, a i narzędzia wydawały się idealnie skrojone – oto świeżo upieczeni tatusiowie zyskali prawo do dziewięciu tygodni urlopu opiekuńczego, bez możliwości „przepisania” go na matkę. Okazuje się jednak, że z dobrodziejstwa ustawodawcy korzysta zaledwie 4 proc. mężczyzn. Co nie zagrało? Ktoś nie połączył kropek i nie przewidział, że taka ekstraprzerwa w pracy zawodowej może zrujnować budżety rodzin. Bo biorąc pod uwagę dysproporcje płacowe, to zwykle panowie przodują w zasilaniu domowej kasy. A urlop rodzicielski jest płatny tylko w 70 proc. Może gdyby był pełnopłatny, sytuacja byłaby inna.