Kilka lat temu, podczas rozprawy apelacyjnej (gdy jeszcze były składy trzyosobowe), sędzia przewodnicząca zapewniła strony, że sąd jest po szczegółowym omówieniu sprawy. Sędzia referent przedstawiła szczegółowo stan faktyczny i zarzuty apelacyjne, po czym zapytała, czy pełnomocnicy życzą sobie referatu. Na takie dictum mało kto zdecyduje się odpowiedzieć: tak. Sugestia była zbyt wyraźna. Gdy pełnomocnicy grzecznie ją zaakceptowali, przewodnicząca krótko stwierdziła, że skoro apelację wniosła tylko strona powodowa, oddaje głos jej pełnomocniczce. W tym momencie pełnomocnik pozwanego, jak mi potem opowiadał, pomyślał, patrząc na przeciwniczkę: „ale fajnie, że to ty będziesz musiała jej powiedzieć, że apelacje są z obu stron”. Gdyby omówienie sprawy rzeczywiście było, od referentki dowiedziałaby się, że są dwie apelacje. Co się działo potem, pozostawiam wyobraźni czytelników.