Delegowani po myśli Francji

Paryż przeforsował zaostrzenie reguł delegowania w UE. Zagrożeni są kierowcy tirów.

Aktualizacja: 25.10.2017 10:18 Publikacja: 24.10.2017 21:16

Delegowani po myśli Francji

Foto: Bloomberg

Gdy w poniedziałek po południu w Luksemburgu rozpoczynała się debata unijnych ministrów pracy o pracownikach delegowanych, na stole leżał projekt kompromisu, który Polska była gotowa zaakceptować dla dobra jedności w UE. Takie sygnały Warszawa zresztą wysyłała wcześniej.

Zapowiadała, że może ustąpić po to, by uzyskać więcej w pakiecie mobilności, który ma ustalić zasady pracy kierowców w transporcie międzynarodowym. Oraz po to, by pokazać gotowość do konstruktywnej dyskusji, tak potrzebną w czasach, gdy Warszawa ma pootwierane liczne fronty sporu z Brukselą.

Nasza gotowość zdała się jednak na nic, bo francuska delegacja przyjechała, by realizować nową politykę europejską prezydenta Emmanuela Macrona: zamiast metody konsensusu – maksymalistyczne forsowanie własnych interesów.

Układy zbiorowe dla wszystkich

Pracownik delegowany to osoba wysyłana przez pracodawcę do wykonania kontraktu w innym państwie UE. Płaci on składki społeczne w kraju pochodzenia i musi dostawać przynajmniej płacę minimalną na poziomie tej obowiązującej w kraju docelowym. To było decydujące dla konkurencyjności naszych pracowników na rynkach UE.

Nowa dyrektywa znacząco to zmienia. Po pierwsze, już nie płaca minimalna, ale tzw. wynagrodzenie minimalne, czyli minimalna płaca ustawowa powiększona o wszystkie składniki obowiązujące dla lokalnego pracownika wykonującego tę samą pracę.

Po drugie, dla takich osób obowiązujące będą zasady układów zbiorowych: krajowych, lokalnych, branżowych. Do tej pory miało to zastosowanie tylko w budownictwie, w nowej dyrektywie będzie się stosować do wszystkich profesji.

Wreszcie po trzecie, nowa dyrektywa ustala maksymalny czas delegowania na 12 miesięcy. Może on być przedłużony na podstawie „umotywowanej notyfikacji wnioskodawcy" o kolejne sześć miesięcy. Potem już bezwzględnie będzie obowiązywała konieczność płacenia składek społecznych w miejscu wykonywania usługi.

Macron przekonywał Rajoya

– Te zmiany oznaczają koniec delegowania – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, organizacji pozarządowej, która promuje swobodę świadczenia usług na wspólnym rynku UE.

Jeśli chodzi o wynagrodzenie minimalne, Polska od początku była bez szans. Ale w sprawie okresu delegowania sama Komisja Europejska (KE) proponowała 24 miesiące. Okres roku pojawił się wraz z nastaniem nowego prezydenta Francji Emmanuela Macrona w maju i był od początku traktowany jako postulat nierealny.

Jeszcze w poniedziałek po południu kompromis przewidywał 20 miesięcy i 15 państw, w tym Polska, sprzeciwiało się takiemu skróceniu okresu delegowania. W międzyczasie jednak Francja przypuściła ofensywę dyplomatyczną w szeregu spotkań dwustronnych. Wiadomo było, że kluczowe jest przejście Madrytu na stronę Paryża ze względu na jego siłę głosów w unijnej Radzie. Źródła dyplomatyczne podają, że prezydent Macron miał dzwonić do premiera Mariana Rajoya i osobiście przekonać go do ustępstw. Madryt ma teraz problem z Katalonią i niepotrzebne mu są spory z potężnymi partnerami. Dodatkowo Francja pozornie ustąpiła w kwestii transportu międzynarodowego, który dla Hiszpanii jest kluczowy.

Zagrożony transport

Warszawa chciała jednoznacznego zapisu, że dyrektywa o pracownikach delegowanych nie stosuje się do transportu międzynarodowego. A ostatecznie przyjęto sformułowanie, że będzie się stosować dopiero od przyjęcia szczegółowych rozwiązań przewidzianych w tzw. pakiecie mobilności. Został on już zaproponowany przez KE, ale ministrowie transportu Unii dopiero rozpoczęli dyskusję w tej sprawie.

Przewiduje on, że kierowca tira już po trzecim dniu podróży poza granicami kraju byłby traktowany jak pracownik delegowany, co jest na razie nie do przyjęcia przez Grupę Wyszehradzką czy kraje bałtyckie, ale także przez Hiszpanię (jej stanowisko jest kluczowe), Portugalię i Irlandię.

– Nasza koalicja skutecznie zablokowała przyjęcie francuskich rozwiązań w sprawie transportu międzynarodowego i przeniosła spór o zasady dotyczące transportu do negocjacji pakietu mobilności, które będą prowadzone na forum Rady ds. Transportu. Tam koalicja będzie odtworzona. Różnica głosowania z Czechami i Słowacją ma charakter jedynie taktyczny – uważa Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich.

Ale rzeczywistość może okazać się bardziej pesymistyczna. Po pierwsze, w dyskusji o delegowanych tak Hiszpania, jak i Czechy ze Słowacją ustąpiły. Po drugie, zapis o transporcie, choć nie precyzuje zasad delegowania kierowców, to jednak uznaje ich za pracowników delegowanych. Faktycznie może to oznaczać, że jeśli nie będzie porozumienia w pakiecie mobilności, to będą obowiązywały bardzo niekorzystne klasyczne zasady delegowania. Dziś nie jest to dokładnie określone i Polska uważa, że kierowcy nie są pracownikami delegowanymi. Innego zdania jest jednak KE i z pewnością z pomocą Francji będzie forsować ten punkt widzenia w razie zbyt silnego oporu Europy Środkowo-Wschodniej.

Dyrektywa musi być teraz zaakceptowana w negocjacjach między unijną Radą i Parlamentem Europejskim, które rozpoczną się w listopadzie. Wejdzie w życie prawdopodobnie w 2022 r. Polska tym się pociesza. – Do tego czasu płace w Polsce będą rosły i projektowane bariery będą coraz łatwiejsze do pokonania – uważa Szymański.

Rynek pracy
Kogo szukają pracodawcy? Rośnie liczba wolnych miejsc pracy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rynek pracy
Coraz więcej niepracujących przypada na pracujących. W tych regionach jest najgorzej
Rynek pracy
Coraz więcej pracujących cudzoziemców. Najwięcej jest ich na Mazowszu
Rynek pracy
Listopadowe dane z rynku pracy w USA nieco lepsze od prognoz
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rynek pracy
Czy strategia migracyjna zatrzyma boom w budownictwie