Zachodnie sankcje na Rosję, dużego eksportera wodorotlenku potasu, amoniaku, mocznika i innych substancji użyźniających glebę zakłóciły dostawy tych kluczowych składników nawozów sztucznych, bez których nie można planować zbiorów pszenicy, kukurydzy, soi czy ryżu.
Cały świat patrzy teraz na Brazylię, potentata rolnego, gdzie rolnicy stosują nieco mniej nawozów na polach kukurydzy, a część deputowanych nalega na udostępnienie chronionych terenów rdzennej ludności do wydobywania potażu. W Zimbabwe i w Kenii drobni rolnicy wrócili do używania obornika. W Kanadzie jeden z farmerów rzepaku zgromadził zapasy nawozu na kampanię w 2023 r., bo spodziewał się wzrostu cen.
Rolnicy w innych krajach postępują podobnie. Dziennikarze Reutera rozmawiali z 34 rolnikami na 6 kontynentach, z producentami ziarna, analitykami rolnictwa, maklerami i z organizacjami rolniczymi. Wszystkich niepokoiły koszty i dostępność nawozów. W Stanach rachunki za to wzrosną o 12 proc., w ubiegłym roku zwiększyły się o 17 proc. — podały biuro federacji amerykańskich farmerów i resort rolnictwa.
Niektórzy rolnicy zastanawiają się nad zmianą upraw, które są mniej wymagające, inni chcą obsiać mniejszy areał, jeszcze inni mówią, że będą sypać mniej nawozu, co zdaniem ekspertów zmniejszy plony. Najbardziej zagrożone plany są w krajach rozwijających się, bo rolnicy są tam po prostu biedniejsi — uważa Tony Will, prezes Industries Holdings, dużego producenta nawozów azotowych z Illinois.
W ostatnią sobotę 19 marca Peru ogłosiło stan wyjątkowy w rolnictwie w związku z obawami o braki żywności. Dekret ogłoszony w Limie podał, że areał upraw zmalał od sierpnia o 0,2 proc. z powodu drożejących nawozów, a wielkość importu ziarna paszowego zmalała podobnie także z powodu kosztów. Rząd pracuje obecnie nad planem zwiększenia podaży żywności.