Tak naprawdę chodzi o to, by zapewnić stanowisko pani z lewicy czy feministce, która dzięki temu mogłaby dokonywać feministycznej rewolucji. Chociaż, słuchając wypowiedzi panów z lewicy, miałabym wątpliwości co do możliwości realizacji takich zamierzeń.
[b] Ale trzeba przyznać, że środowiska te są skuteczne. Organizatorki Kongresu Kobiet Polskich zawładnęły społeczną wyobraźnią, jeśli chodzi o walkę o prawa kobiet. Nie ma pani poczucia, iż przegapiła okazję, by pokazać, że też leżą pani na sercu sprawy polskich kobiet? [/b]
Pełnię swój urząd od roku. Problem mniejszego udziału kobiet w polityce jest obecny od wielu lat. Nie zauważyłam jednak, aby w poprzednich latach te środowiska były aż tak aktywne. Więc musi być jakiś czynnik, który powoduje, że nagle o tym się stało głośno. Środowisko polskiej lewicy jest dzisiaj tak słabe, że zrobi wszystko, aby w ogóle się o nim mówiło. Znajdzie sobie grupę, której najpierw wmówi, że jest dyskryminowana, a potem będzie walczyć o jej prawa. A najbardziej działającym na wyobraźnię czynnikiem w tym całym przedsięwzięciu było chyba nazwisko pani Jolanty Kwaśniewskiej, która potraktowała ten kongres jako przygrywkę do startu w wyborach prezydenckich.
[b]Ale przecież pani Kwaśniewska wielokrotnie zarzekała się, że nie zamierza startować w wyborach prezydenckich. [/b]
Ja uważam, że będzie. Jak rozmawiam z paniami z lewicy, to one wręcz uważają, że cały ten kongres jest elementem nacisku na polityków SLD, aby uświadomić im, iż oto jest kandydatka z poparciem wpływowych środowisk kobiecych, która może powalczyć z Tuskiem i Kaczyńskim. Zdaniem wielu wystąpienie pani Kwaśniewskiej na kongresie było programowym wystąpieniem kandydatki na prezydenta.
[b]Kinga Dunin stwierdziła ostatnio, że jest pani "najgorszym ministrem zajmującym się sprawami równouprawnienia, jakiego kiedykolwiek mieliśmy". I zasugerowała dymisję. Czym pani tak się naraziła feministkom? [/b]
Tym, że nie jestem z lewicy. Zajmuję się rzetelnie sprawami dyskryminacji, ale nie zajmuję się tymi sprawami, którymi panie feministki chcą, abym się zajmowała. Ale warto przypomnieć, że ani pani Jaruga-Nowacka, ani pani Środa dziś najgłośniej broniące praw kobiet, kiedy pełniły urząd pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, przez cztery lata nie zrobiły nic, aby skutecznie walczyć z dyskryminacją ze względu na płeć. Poza tym, jeśli ktoś mieni się obrońcą praw człowieka i mówi o zasadzie równego traktowania, jak pani Środa, która jednocześnie stwierdza, że pani Radziszewska nie interesuje się problemami kobiet, no chyba że chodzi o Najświętszą Panienkę, to świadczy to o niej jednoznacznie – iż wbrew temu, co usiłuje nam wmówić, jest osobą nietolerancyjną. Poza tym pełnomocnik do spraw równego traktowania został w historii Polski powołany po raz pierwszy, więc nie ma mnie z kim porównywać, chyba że chodzi tylko o to, by rzec, jaka ta Radziszewska z PO straszna.
[b]Lubi być pani nazywana ministrą?[/b]
Nie lubię. Ja nie jestem ministrą, lecz ministrem. Choć nie odmawiam feministkom prawa do używania takich form. Dla mnie jednak jest to określenie sztuczne.
[ramka][b]Elżbieta Radziszewska [/b]od 2008 r. pełni funkcję pełnomocnika rządu ds. równego traktowania. Od 1997 roku zasiada w Sejmie. Należała do ROAD, Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Od 2001 r. jest w PO.[/ramka]