Są pogłoski, że ma twardszy charakter od brata.
Nie wiem, czy można ich porównywać. Kim Jo Dzong na pewno ma twardy charakter, nie jest mięczakiem. Jest bardzo wykształcona i dobrze zorganizowana. Od 12 lat pracowała w aparacie władz państwowych, miała bardzo dobrą szkołę. Za życia ojca Kim Dzong Ila pracowała w wydziale politycznym Komisji Obrony Narodowej, który wtedy był wyższym organem władzy państwowej w kraju. Gdy komitet obrony likwidowano, siostra Kim Dzong Una została pierwszym zastępcą szefa wydziału agitacji i propagandy centralnego aparatu partii. Cała organizacyjna praca spoczywa na jej barkach, ponieważ szef wydziału to figura symboliczna. To ona tak naprawdę odpowiada za wizerunek swojego brata. Będzie zdobywała doświadczenie i szła do przodu.
Myśli pan, że na czele północnokoreańskiego reżimu mogłaby stanąć kobieta?
Przecież w Korei Południowej kobieta była prezydentem.
Ale Korea Północna to nie Korea Południowa i nie Brazylia, nie Argentyna i nie Chorwacja.
Ona jest bezpośrednim potomkiem założyciela Korei Północnej Kim Ir Sena. Nie widzę żadnego problemu, by mogła zostać liderem. Jest jedna podstawowa rzecz. Elity rządzące w kraju zdają sprawę z tego, że jeżeli dynastia Kimów przestanie rządzić, to oni stracą państwo. Bez Kima Korea Północna przestanie istnieć jako podmiot prawa międzynarodowego, tak samo jak niegdyś zniknęła z mapy świata NRD, Korea Północna zostałaby zapomniana. Korea Południowa liczy na to, że połknie Koreę Północną, a biorąc pod uwagę wojnę i dotychczasowe stosunki pomiędzy krajami, nietrudno się domyślić, że natychmiast zacznie się rozliczenie wszystkich rządzących w KRLD. Wszyscy zostaną wyrzuceni, od urzędników najniższego do najwyższego szczebla, razem to ponad milion osób.