Wszystko wolno, byle po kryjomu?

Broniąc postępowania osoby publicznej, która zbłądziła, ba, twierdząc, że błądzenie jest rzeczą ludzką, mówimy: nie istnieje żadna moralność publiczna. Każde postępowanie jest tak samo wartościowe – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 04.01.2010 09:07 Publikacja: 04.01.2010 00:04

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/01/04/wszystko-wolno-byle-po-kryjomu/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Sprawę ujawnionych nagrań kompromitujących Krzysztofa Piesiewicza trudno ocenić jednoznacznie. Znacznie łatwiej jednoznacznie ocenić dyskusję, która wybuchła z chwilą, gdy skryte dotąd szczegóły życia senatora Platformy stały się znane opinii publicznej.

Rzecz jasna komentatorzy mają prawo do osądzania postępków znanego senatora, mają prawo go potępiać albo bronić, byle zgodnie ze swoimi przekonaniami i zdrowym rozsądkiem. Problemem jest jednak fakt, iż w obronę polityka PO wkradł się ton, który może się okazać zabójczy dla publicznej debaty w Polsce.

Dlaczego? Dlatego, że dyskusja nad “taśmami Piesiewicza” jest w istocie dyskusją nie tylko nad wolnością słowa, prawem do prywatności, lecz przede wszystkim nad naturą człowieka, granicami etyki i polityki.

[srodtytul]Nie ma dobra, nie ma zła[/srodtytul]

Obrońcy senatora mają najczęściej dwie strategie – pierwsza opiera się na prawie do prywatności, druga na ataku krytyków i zauważeniu, że oni sami bezgrzeszni nie są.

Na przykład Jacek Żakowski i niedawno w “Rzeczpospolitej” Dariusz Rosiak biorą w obronę polityka-scenarzystę, podkreślając, że sfera prywatności jest święta i nikomu nie wolno w nią wkraczać ani ingerować. Wyjątkiem jest sytuacja, w której komuś robi się krzywdę.

Oczywiście istnieją w tradycji zachodniej myśli politycznej poważne argumenty na rzecz zasadności ochrony sfery prywatnej przed ingerencją z zewnątrz. Problem w tym, że akurat w tym przypadku przywoływanie prawa do prywatności prowadzi do relatywizmu. Zatrzaskując szczelnie drzwi do życia prywatnego, otwieramy równocześnie okna dla nihilizmu.

Dlaczego? Apologeci Piesiewicza twierdzą, że nie sposób oceniać jego zachowania, ponieważ dotyczy ono sfery prywatnej. Ale z faktu, czy coś się robi prywatnie czy też publicznie, wcale nie wynika, że coś staje się dobre lub złe. W myśl przyjmowanej przez większość etyki pewne postępki są złe niezależnie od tego, czy dochodzi do nich w domowym zaciszu czy też w telewizyjnym studiu.

Co więcej, ta konkretna sprawa przekracza sferę moralności indywidualnej. Broniąc zachowania polityka, który zdaniem prokuratury posiadał i zażywał narkotyki oraz namawiał do tego innych, dewastujemy życie zbiorowe. Dajemy jasny sygnał – nie ma dobra ani zła, wszystko wolno, byle po kryjomu. W ten sposób sprowadzenie etyki do kwestii indywidualnych, jak zawsze zresztą, prowadzi do relatywizacji, a więc unicestwienia etyki.

Uznanie, że cokolwiek człowiek robi, jest dobre, byle nie krzywdził innych, nie jest deklaracją etyki indywidualistycznej, lecz aktem wiary w absolutny nihilizm moralny.

Apologeci senatora Piesiewicza często też przypominają o ludzkiej grzeszności. Ludzką rzeczą jest błądzić, mówią. Problem jednak w tym, że z faktu, iż różnym ludziom zdarza się błądzić, nie należy wyciągać wniosku, że błądzenie jest czymś naturalnym ani tym bardziej dobrym i godnym naśladowania.

Broniąc postępowania osoby publicznej, która zbłądziła, ba, twierdząc, że błądzenie jest rzeczą ludzką, mówimy – nie istnieje żadna moralność publiczna. Uznajemy, że każde postępowanie jest tak samo wartościowe.

[srodtytul]Hipokryzja złodzieja[/srodtytul]

Zgoda, człowiek jest z natury słaby. Chrześcijaństwo nawet uznaje grzech pierworodny, czyli skłonność człowieka do zła. Z tego zła może człowieka podnieść tylko miłosierdzie, ale to nie oznacza, że w imię chrześcijańskiego miłosierdzia powinniśmy uznać, że zło nie jest złem. Cały problem z etyką polega na tym, że stawia poprzeczkę wysoko, przedstawia świat, w którym byśmy chcieli żyć. Świat, w którym żyjemy, pełen jest błędów i grzechów, ale uznanie, że normą są te właśnie błędy i występki, to pierwsze przykazanie religii nihilizmu.

Apologeci Krzysztofa Piesiewicza pytają: któż jest bezgrzeszny, by miał prawo potępiać senatora? To czysta demagogia. Czy by oceniać czyjeś postępowanie zgodnie z przyjętymi przez większość społeczeństwa normami moralnymi, samemu trzeba być osobą w 100 procentach moralnie czystą? Nie.

Jeśli złodziej mówi: kradzież jest złem, wypowiedziany przez niego sąd nie staje się automatycznie fałszywy z racji nieuczciwości złodzieja. Podobnie jak każdy osąd osoby świątobliwej nie musi być prawdziwy. Zupełnie inna jest sytuacja, gdy złodziej potępia innego złodzieja. Wtedy jego potępienie jest absolutnie niewiarygodne. Ale czy przez to, że złodzieje bywają hipokrytami, możemy uznać, że kradzież to nic złego?

Czyż każdemu z nas nie zdarzyło się przekraczać dozwolonej prędkości albo rozmawiać przez telefon, prowadząc samochód – pyta Dariusz Rosiak. A skoro narażaliśmy niemądrze życie innych, nie potępiajmy Krzysztofa Pisiewicza za to, że zażywając kokainę w domu, szkodził sobie. To znów zabójcze rozumowanie: jeśli ktokolwiek z nas kiedykolwiek postąpił niesłusznie, dokonał wykroczenia lub przestępstwa, nie wolno mu nazywać zła złem.

[srodtytul]Cena poziomu debaty[/srodtytul]

Nie chciałbym żyć w świecie, który opisuje Rosiak. Byłaby to nieludzka ziemia anarchii i występku, na której nikt nie śmiałby wygłosić żadnego sądu moralnego, bo zostałby natychmiast zakrzyczany przez tłum nihilistów, który ryknąłby do niego – a ty, jesteś bez winy, jak śmiesz kogokolwiek potępiać? Świat, w którym nie możemy potępić zła, jest światem, w którym nie ma też dobra.

Warto na koniec przypomnieć, że działania senatora Piesiewicza były nie tylko dwuznaczne moralnie, ale przede wszystkim – jeśli potwierdzą się przypuszczenia prokuratorów – niezgodne z obowiązującym prawem. I tu dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii, czyli roli mediów w tej sprawie. Obrońcy Piesiewicza potępiają media za ujawnienie tego przestępstwa. Ba, twierdzą, że gazety, ujawniając je, biorą udział w szantażu. Ale przecież media powinny potępiać popełnianie przestępstw, a w przypadku osób publicznych potępiać szczególnie surowo.

Zgoda, tabloidy swym wulgaryzmem i dosadnością często prowadzą raczej do obniżenia poziomu debaty publicznej. Ale czy absolutne zakłamanie nie jest zbyt wysoką ceną za olimpijski poziom tej debaty?

Sprawa Piesiewicza to kolejny przypadek, w którym negatywnym bohaterem ogłasza się media. Oczywiście, gdyby obroniły prywatność senatora Piesiewicza, nikt by się o sprawie nie dowiedział. Pytanie tylko, czy świat byłby od tego lepszy, a polityka uczciwsza. Ja w to wątpię.

[ramka]Pisał w opiniach

Dariusz Rosiak [link=http://www.rp.pl/artykul/9157,407186_Rosiak__Od_Piesiewicza_do_Woodsa.html]"Od Piesiewicza do Woodsa"[/link]

17 grudnia 2009[/ramka]

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/01/04/wszystko-wolno-byle-po-kryjomu/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Sprawę ujawnionych nagrań kompromitujących Krzysztofa Piesiewicza trudno ocenić jednoznacznie. Znacznie łatwiej jednoznacznie ocenić dyskusję, która wybuchła z chwilą, gdy skryte dotąd szczegóły życia senatora Platformy stały się znane opinii publicznej.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości