Podniesienie wieku emerytalnego zaburzy naturalną wymianę na rynku pracy. Wydłużenie wielu emerytalnego powoduje mniej miejsc pracy dla nowych roczników, kończących szkoły. Nowe miejsca pracy się nie zwalniają. To się nie bilansuje. Ta sprawa dotyczy młodzieży.
Podnoszenie wielu emerytalnego to jest ostateczność, bo nie ilość pracowników, ale ilość osób płacących składki stanowi o funduszu ZUS. Tusk mówi, że chodzi tu o poprawę kondycji finansowej państwa. Jeśli nie będzie porządnych umów, to nie będzie składek. Z poprawą kondycji ekonomicznej powinno się walczyć poprzez zwiększenie wpływów. Pieniądze wyciekają poprzez umowy śmieciowe. Jest fałszywe samozatrudnienie, które jest ucieczką od podatków. Dziś ludzie pracują bez podpisania wcześniejszej umowy. Jest dżungla.
Tak jak w przypadku ACTA czy listy leków refundowanych rząd forsuje projekt, nie patrząc na jego skutki uboczne:
PO planuje reformę, wylicza, jakie będą emerytury za 50 lat do trzech miejsc po przecinku, ale nie wiadomo, jak wielkie będą oszczędności na reformie emerytalnej? Wprowadzana w takiej formie wygląda tak, jakby wszystkie patologie, o których mówiłem, mogły kwitnąć. (…) Znając też polskie realia - czy nie będzie masowych zwolnień starszych kobiet, którym będzie się zbliżał okres ochronny? Nie wiemy tego. Wiele starszych kobiet będzie miało zamiast pracy wyrok, skazujący je na opiekę społeczną. To będzie ich koszt wydłużenia wieku emerytalnego.
Solidarność i PiS są również dlatego zdecydowanie przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego.