Taki scenariusz ma dla Platformy Obywatelskiej dwa wymiary. Z pewnością wcześniejsze zgłoszenie Tuska wzmocni PO w czasie kampanii do europarlamentu. Tak jak wzmocniło ją ogłoszenie jeszcze przed wyborami w roku 2009, że parlamentowi europejskiemu przewodniczyć będzie inny polityk PO Jerzy Buzek. Zarazem dziś ta wiadomość może być dla premiera obciążeniem. Prawicowa opozycja będzie interpretować jego decyzje w kontekście przyszłych międzynarodowych zobowiązań (w EPP dominują Merkel i Sarkozy), a w samej partii koledzy Tuska mogą się zacząć orientować na jego ewentualnych następców.
Z tego powodu politycy PO w parlamencie europejskim nie wierzą w te ustalenia. – One na pewno zapadną wcześniej, ale już dziś? Ponad dwa lata przed wyborami? Jaki to miałoby sens? Przecież utrudniałoby premierowi pracę w kraju. Poza tym to dzielenie skóry na niedźwiedziu. Nie wiadomo, jaki będzie układ sił w Europie za dwa lata – komentuje europoseł Paweł Zalewski. Zastrzegając, że o takiej decyzji nie słyszał.
Europoseł ma rację w jednym – to, czy ustalenie jest ostateczne, zależy od zachowania pozycji przez Sarkozy'ego i Merkel. Prezydent Francji może za chwilę przegrać wybory. Ale Angela Merkel będzie raczej szefem niemieckiego rządu także po wyborach do Bundestagu w roku 2013. EPP ma dziś dużą przewagę nad podzieloną lewicą, więc prawdopodobieństwo, że to ona namaści szefa Komisji Europejskiej, jest jednak spore.
Sam Donald Tusk mówił do tej pory w wywiadach, że europejska kariera go specjalnie nie interesuje.