Kiedy emerytury zaszkodzą Platformie

Społeczny bunt wywołany podniesieniem wieku emerytalnego może ogarnąć również w elektorat, na który PO zawsze mogła liczyć – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 11.04.2012 19:58

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Zamieszanie wokół reformy emerytalnej – bo w przeważającej większości nie zasługuje to na miano debaty – pokazało, że nie istnieje w tej chwili żaden język dyskusji nad najważniejszymi problemami stojącymi przed Polską.

Platforma Obywatelska przyzwyczaiła się przez pięć lat do sprowadzenia wszystkiego do paradygmatu obrony Polski przed Kaczyńskim albo zapobieganiu skutkom kryzysu (co właściwie wychodzi na jedno). Nie potrafi więc przedstawiać Polakom żadnych ambitnych planów, jeśli nie są one wprost lub pośrednio związane z wojną polsko-polską. Dokładnie tą samą narracją, ale au rebours posługuje się PiS. Pomysły Platformy z definicji są dla niej zbrodnicze, wypływają z planów eksterminacji Polaków, zaprzedania interesów narodowych i w ogóle zdrady. Słowo zdrada padło z ust polityków PiS od ostatnich wyborów tyle razy, że przestaje powoli robić na kimkolwiek wrażenie.

W efekcie dyskusja partii rządzącej i głównej partii opozycyjnej de facto idzie obok głównego problemu. A głównym problemem – przede wszystkim dla rządzących – jest przytłaczający brak akceptacji społecznej dla rządowego pomysłu podniesienia wieku emerytalnego. Z różnych badań wynika, że sprzeciwia się tej reformie 80 – 90 proc. Polaków. To jest właśnie miarą oderwania się polityków od rzeczywistości. W normalnych warunkach poparcie dla opozycji, która walczy z tak niepopularną reformą, strzeliłoby w górę.

Dlaczego jest inaczej? Bo na poziomie eksperckim większość ekonomistów, demografów oraz polityków jest przekonana o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego. Mamy tu więc sytuację bardzo podobną do tej z początków Polskiej transformacji. O konieczności reform wiedzieli wszyscy eksperci, jednak duża część społeczeństwa, która miała ponieść największy ciężar przemian, nie rozumiała tego, cierpiała przez nie, i w efekcie przeciw nim protestowała. Skalę tej frustracji widać było w 1993 roku, gdy w geście nostalgii za PRL i sprzeciwu wobec reform niemal 40 proc. Polaków oddało głos na partie postkomunistyczne.

Z podniesieniem wieku emerytalnego może być podobnie. Choć wydaje się ono nieuniknione, zostanie odrzucone przez duże grupy społeczne. W efekcie zamiast likwidować podział na zadowolonych z polskiej transformacji i jej ofiary, na wyborców postępowych oraz bardziej lękliwych i wykluczonych, debata emerytalna ten podział wyłącznie umocni.

Młodzi i wykształceni

PO nie ma dziś ani pomysłu, ani narzędzi do tego, by przekonać miliony Polaków do proponowanej przez siebie reformy. Samo meritum sprawy w ogóle nie jest przedmiotem debaty. Jestem przekonany, że będzie tak nie tylko podczas głosowań nad kolejnymi wnioskami o referendum w sprawie reformy, lecz również podczas prac nad samą reformą.

Na krótką metę rządząca Platforma nie ma się co obawiać konsekwencji nowych przepisów. Jej twardy elektorat to akurat osoby, które na tej reformie raczej zyskają lub przynajmniej nie stracą. Dla młodych, lepiej wykształconych i więcej zarabiających wyborców, podniesienie wieku emerytalnego nie jest najważniejszym problemem. Dla dzisiejszych 20-, 30-latków perspektywa pracy o dwa lata dłużej to nie jest istotna różnica – w perspektywie 40 czy 30 lat pracy nie ma to znaczenia.

Znaczenie może mieć siedem lat w przypadku młodych kobiet, warto jednak podkreślić, że wiele wielkomiejskich 30-latek ma zupełnie inny model życia i pracy niż miały ich matki. W dodatku wiele z nich zdaje sobie sprawę, że siedem lat pracy więcej oznaczać będzie dla nich znacznie wyższe świadczenia emerytalne poprzez radykalne wydłużenie okresu składkowego.

Tyle jeśli idzie o tych, którzy dziś mają pracę i przyzwoite pobory. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się u tych, którzy na przemianach raczej stracili. Młodzi wykształceni, którzy dziś nie mają pracy, na reformie nie zyskają. Przeciwnie, często oznacza ona wydłużenie okresu oczekiwania na emeryturę rodziców, która bywa w wielu gospodarstwach domowych jedynym stałym źródłem dochodów. Dla osób mających problemy ze znalezieniem pracy lub pracujących za bardzo niskie stawki, podniesienie wieku emerytalnego rzeczywiście jest wprowadzeniem przymusu dłuższej pracy i dłuższego oczekiwania na upragnione świadczenia. Niskie, ale pewne. Sęk w tym, że jeśli wskaźniki zadowolenia z życia, optymizmu, przekonania, że sprawy w kraju i w życiu gospodarczym idą w dobrym kierunku porównamy z preferencjami politycznymi, widzimy, że ci, którzy na reformie stracą, nie stanowią żelaznego elektoratu PO. Przeciwnie, stanowią rdzeń elektoratu bardziej socjalnego, roszczeniowego, który głosuje raczej na partie opozycyjne – SLD i PiS.

Memento Balcerowicza

Ale reforma nie uderzy w elektorat PO tylko w krótkiej perspektywie. Bo w dłuższym wymiarze może to jednak Platformę bardzo dużo kosztować. Po pierwsze, podsycany przez planowane zmiany podział na zadowolonych i sfrustrowanych, optymistów i pesymistów wkrótce może się na rządzących zemścić. Po przekroczeniu pewnej granicy nad społecznymi emocjami może być trudno zapanować. Przy wielu błędach, jakie od początku drugiej kadencji popełniła PO, również wobec własnych wiernych wyborców (przede wszystkim sprawa ACTA, ale też porażki związane z infrastrukturą, z której chcieliby korzystać „zadowoleni" – zapaść na kolei, opóźnienia budowy autostrad czy stadionów), społeczny bunt wywołany podniesieniem wieku emerytalnego może ogarnąć również elektorat, na który Platforma zawsze mogła liczyć. Fala społecznego niezadowolenia może bowiem zalać wiernych wyborców PO, którzy uwierzą, że ich ulubiona partia niszczy wszystko, za co się zabierze.

W tym sensie polityczne losy ojców polskiej transformacji powinny być dla Platformy dziś poważnym memento. Mimo zasług, wielkiego uznania wśród ekspertów, mimo poważania za granicą, osoby, takie jak Leszek Balcerowicz czy Tadeusz Mazowiecki, zostały w pewnym momencie wolą wyborców wyrzucone poza nawias czynnej polityki, a ich ugrupowanie spotkała niezwykła jak na skalę wcześniejszych wpływów klęska.

W dodatku z punktu widzenie przeciwników PO pogłębianie podziału zadowoleni – sfrustrowani jest darem z nieba. Ani Leszek Miller, ani Jarosław Kaczyński nie mogą dostać w tej chwili większego prezentu od Donalda Tuska niż przekonanie milionów obywateli, że działania rządu ich krzywdzą. A poczucie krzywdy i frustracja są znacznie silniejszą motywacją do wyjścia z domu, aby zagłosować w wyborach, niż zadowolenie i optymizm.

Zamieszanie wokół reformy emerytalnej – bo w przeważającej większości nie zasługuje to na miano debaty – pokazało, że nie istnieje w tej chwili żaden język dyskusji nad najważniejszymi problemami stojącymi przed Polską.

Platforma Obywatelska przyzwyczaiła się przez pięć lat do sprowadzenia wszystkiego do paradygmatu obrony Polski przed Kaczyńskim albo zapobieganiu skutkom kryzysu (co właściwie wychodzi na jedno). Nie potrafi więc przedstawiać Polakom żadnych ambitnych planów, jeśli nie są one wprost lub pośrednio związane z wojną polsko-polską. Dokładnie tą samą narracją, ale au rebours posługuje się PiS. Pomysły Platformy z definicji są dla niej zbrodnicze, wypływają z planów eksterminacji Polaków, zaprzedania interesów narodowych i w ogóle zdrady. Słowo zdrada padło z ust polityków PiS od ostatnich wyborów tyle razy, że przestaje powoli robić na kimkolwiek wrażenie.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości