Przytomnie zauważa, że „jak zwykle w przypadku Partii Miłości nie liczy się skuteczność (jak tam wam idzie na odcinku chemicznej kastracji pedofilów?), ale efekt propagandowy. /.../ Reakcja czeredy mniej lub bardziej bezinteresownych klakierów na każdą decyzję szefa rządu jest oczywista: „Wiwat! Ojczyzna uratowana!". Cóż zatem? „Nagle okazuje się, że wyrywający krzesełka i tłukący się z innymi do nieprzytomności zwyrodnialcy wcale nie są chuliganami. Tak naprawdę to ostatnia niezależnie myśląca grupa młodych Polaków, opoka opozycyjnej myśli konserwatywnej, ostoja wartości i zasad". Perspektywicznie rozwojowa. I zakończył: „Ale pomyślcie sobie państwo, jak pięknie odwróciłyby się role, gdyby to stadionowym bandytom wojnę wydał nasz stanowczy i twardy premier Kaczyński".