Szukając dowodów małżeńskiej zdrady

- Czasami podszywamy się pod klientów, czasem wyjeżdżamy za kimś na wczasy - mówi Janusz Rzeźnik, prywatny detektyw.

Publikacja: 27.08.2013 04:30

Szukając dowodów małżeńskiej zdrady

Foto: archiwum prywatne

"Rz": Ile spraw, którymi zajmują się prywatni detektywi, to sprawy związane z niewiernością małżeńską?

Janusz Rzeźnik:

Około 80–90 procent. Prywatny detektyw jest w Polsce kojarzony jako człowiek od załatwiania tego typu problemów.

Jak wygląda praca detektywa nad taką sprawą? Tak jak na filmach? Siedzicie na drzewach i zaglądacie przez okna? Robicie zdjęcia z ukrycia? Zakładacie podsłuchy?

Ja co prawda na drzewa nigdy nie wchodziłem, ale z aparatem niestety się gania. Najpierw spotykamy się z osobą, która podejrzewa zdradę, to nie są rozmowy na telefon. Ta osoba opowiada nam, jakie ma podejrzenia i skąd się biorą. Pytamy, jak się osoba podejrzewana o zdradę zachowuje – gdzie pracuje, kiedy powinna wracać z pracy, a kiedy faktycznie wraca. Potem podejmujemy obserwację.

Jak wygląda taka obserwacja?

Czasami podszywamy się pod klientów, czasem wyjeżdżamy za kimś na wczasy. I sporządzamy raport. Jeżeli da się to udokumentować jakimś materiałem zdjęciowym czy filmowym, to oczywiście taki materiał jest załączony, chociaż wystarczy sprawozdanie detektywa, które jest w sądzie traktowane tak jak zeznanie świadka. Wiadomo, że klient zawsze oczekuje sensacyjnych filmów z pokojów hotelowych. Ale takich filmów nie ma, bo detektywi nie mają prawa zakładać podglądów czy podsłuchów.

Co musi się znaleźć na zdjęciu czy w sprawozdaniu, by był to wystarczający dowód zdrady?

Ciężko zrobić zdjęcie, które byłoby niezbitym dowodem. Jeśli detektyw sfotografuje parę trzymającą się za ręce albo jedzącą razem obiad, to nie jest dowód w sprawie. Natomiast jeśli udowodnię, że pan z panią spędzili trzy noce w hotelu w jednym pokoju, to trudno przed sądem będzie się wybronić. Kiedyś udało mi się nakręcić film, w którym pan z panią byli w jednoznacznej sytuacji w samochodzie, a pani wysiadła z niego nago. Pan w sądzie potem tłumaczył, że to był tylko żart...

Jak często się zdarza, że osoba, która zgłasza się z podejrzeniami, iż małżonek ją zdradza, jest w błędzie?

W większości przypadków podejrzenia się potwierdzają. Ktoś, kto zgłasza się do detektywa, zazwyczaj ma mocne podejrzenia. Kiedyś zgłosiła się do mnie żona, która w zasadzie nie podejrzewała męża o zdradę – wierzyła, że wystąpił o rozwód, bo „wybiera życie samotnego żagla". Chciała po prostu zrozumieć, o co mężowi chodzi. Podczas śledztwa wyszło jednak na jaw, że w rzeczywistości mąż zdradza żonę. Miał romans, który trwał od dłuższego czasu i się rozwijał.

"Rz": Ile spraw, którymi zajmują się prywatni detektywi, to sprawy związane z niewiernością małżeńską?

Janusz Rzeźnik:

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę