Jak wygląda taka obserwacja?
Czasami podszywamy się pod klientów, czasem wyjeżdżamy za kimś na wczasy. I sporządzamy raport. Jeżeli da się to udokumentować jakimś materiałem zdjęciowym czy filmowym, to oczywiście taki materiał jest załączony, chociaż wystarczy sprawozdanie detektywa, które jest w sądzie traktowane tak jak zeznanie świadka. Wiadomo, że klient zawsze oczekuje sensacyjnych filmów z pokojów hotelowych. Ale takich filmów nie ma, bo detektywi nie mają prawa zakładać podglądów czy podsłuchów.
Co musi się znaleźć na zdjęciu czy w sprawozdaniu, by był to wystarczający dowód zdrady?
Ciężko zrobić zdjęcie, które byłoby niezbitym dowodem. Jeśli detektyw sfotografuje parę trzymającą się za ręce albo jedzącą razem obiad, to nie jest dowód w sprawie. Natomiast jeśli udowodnię, że pan z panią spędzili trzy noce w hotelu w jednym pokoju, to trudno przed sądem będzie się wybronić. Kiedyś udało mi się nakręcić film, w którym pan z panią byli w jednoznacznej sytuacji w samochodzie, a pani wysiadła z niego nago. Pan w sądzie potem tłumaczył, że to był tylko żart...
Jak często się zdarza, że osoba, która zgłasza się z podejrzeniami, iż małżonek ją zdradza, jest w błędzie?
W większości przypadków podejrzenia się potwierdzają. Ktoś, kto zgłasza się do detektywa, zazwyczaj ma mocne podejrzenia. Kiedyś zgłosiła się do mnie żona, która w zasadzie nie podejrzewała męża o zdradę – wierzyła, że wystąpił o rozwód, bo „wybiera życie samotnego żagla". Chciała po prostu zrozumieć, o co mężowi chodzi. Podczas śledztwa wyszło jednak na jaw, że w rzeczywistości mąż zdradza żonę. Miał romans, który trwał od dłuższego czasu i się rozwijał.