Ministerstwo obrony na Twitterze zapowiadając dzisiejszy szczyt pisze:
przywódcy państw UE wyznaczą na szczycie RE kier. współpracy w
i zobowiążą się do wzmocnienia sektora obronnego.
Aktualizacja: 19.12.2013 12:50 Publikacja: 19.12.2013 12:50
Ministerstwo obrony na Twitterze zapowiadając dzisiejszy szczyt pisze:
przywódcy państw UE wyznaczą na szczycie RE kier. współpracy w
i zobowiążą się do wzmocnienia sektora obronnego.
To piękne deklaracje. Tyle, że na deklaracjach się skończy.
Jeszcze nigdy od II wojny światowej Europa nie była tak słaba militarnie. Kryzys ekonomiczny popycha polityków do cięcia budżetów obronnych (Polska jest tu jednym z nielicznych chwalebnych wyjątków). Niemiecki analityk Christian Molling napisał niedawno, że siły zbrojne krajów europejskich zaczynają przypominać "armie bonsai", na wzór japońskich miniaturek drzewek.
Mało który kraj tnie wojsko jak Wielka Brytania. Pewien amerykański analityk napisał, że Siły Zbrojne Jej Królewskiej Mości pobiły Napoleona, cesarza Niemiec i Adolfa Hitlera, ale przegrały z Davidem Cameronem. Według planu konserwatywnego rządu cała brytyjska armia będzie w 2020 roku wielkości około jednej trzeciej brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego ewakuowanego w 1940 r. z Dunkierki.
I to właśnie Brytyjczycy nie pozwolą na dzisiejszym szczycie osiągnąć Europie nic więcej niż tylko kilka deklaracji i mniej znaczących decyzji. To tych mniej znaczących decyzji zaliczam pomysł budowy eurodronów, który zapewne zostanie zatwierdzony. Drony są ważnym narzędziem współczesnej armii i dobrze, że Europa chce je mieć. Tyle, że Brytyjczycy zadbali o to, by eurodrony nie były uzbrojone i nie mogły być użyte jako część składowa jakiejkolwiek euroarmii.
Euroarmii, która oczywiście nie istnieje i istnieć - przynajmniej w przewidywalnej przyszłości - nie będzie. Tygodnik "Economist" przypomniał, że pięć lat temu przywódcy UE chcieli, by Europa miała 60 tys. żołnierzy w siłach ekspedycyjnych gotowych do wysłania w misję bojową w ciągu 60 dni. Dziś celem są dwie brygady po 1,5 tys. żołnierzy. Istnieje tylko jedna taka brygada, ale nigdy nie została użyta.
Obronne ambicje Europy są regularnie obniżane, bo Brytyjczycy skutecznie torpedują wszelkie pomysły zacieśniania integracji politycznej Europy. Prawdziwa wspólna polityka obronna byłaby oczywiście ważnym etapem takiej integracji.
Brytyjczycy nie chcą integracji UE, zaś Niemcy, którzy tej integracji chcą, nie chcą za nią płacić. W rezultacie dwa wielkie kraje UE tworzą koalicję, która zablokuje wszelkie poważne pomysły utworzenia wspólnej polityki obronnej. Niemcy, Wielka Brytania i Inne kraje UE tną wydatki budżetowe, bo z populistycznego punktu widzenia łatwiej oszczędzać budżet zwalniając żołnierzy niż pielęgniarki. Kółko się zamyka.
Jest paradoksem, że dziś najbardziej aktywnym militarnie krajem w UE jest Francja, która przez lata była przeciwna jakiemukolwiek rozwojowi NATO. Francja prowadzi dziś operacje militarne w Afryce przy minimalnym wsparciu armii sojuszników innych niż USA. Drugim krajem agresywnie wspierającym powstanie wspólnej polityki obronnej UE jest Polska. Tyle, że ten sojusz w starciu z Londynem i Berlinem nie ma szans.
Europa nie może jednak rezygnować z ambicji bycia realną siłą militarną, bo to w dzisiejszym świecie oznacza także osłabienie pozycji politycznej i ekonomicznej. Wyjściem z pułapki spadających budżetów obronnych jest zacieśnianie współpracy wojskowej i stworzenie prawdziwej polityki obronnej UE.
Brukselski ośrodek analityczny CEPS opublikował ostatnio dane pokazujące, jak wielkim absurdem jest utrzymywanie oddzielnych sił zbrojnych przez kraje UE. Państwa Unii mają np. dziewięć rodzajów samolotów bojowych i 16 rodzajów fregat. Z ekonomicznego punktu widzenia to absurd. Pieniądze te byłyby dużo lepiej wydawane, gdyby Europa naprawdę się integrowała militarnie. Pomysł budowy eurodronów to pomysł dobry, ale to ledwie początek początku.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: rp.pl
Ministerstwo obrony na Twitterze zapowiadając dzisiejszy szczyt pisze:
Kreml nieprzypadkowo wziął na celownik polski konsulat generalny w północnej stolicy Rosji. Uderza w ten sposób w miejscową Polonię, ale też w rosyjskie środowiska niezależne.
Spada liczba chętnych do repatriacji z Kazachstanu. To efekt porażki polskiego państwa.
Plan PiS był prosty: w dniu konwencji KO w Gliwicach pokazać, że Karol Nawrocki jest blisko ludzi, i to tych najbardziej poszkodowanych, a nie aktywu partyjnego. Strategia godna Jacek Kurskiego.
Pogłoski o śmierci Zachodu są mocno przesadzone. Paryż uderza w miękkie podbrzusze kremlowskiej propagandy. Kiedy Emmanuel Macron zamieszcza zdjęcie z wnętrza wyremontowanej katedry Notre-Dame i pisze „to jest Francja”, sprzedaje Putinowi fangę w nos.
Zielone Orły 'Rzeczpospolitej': najważniejsze osiągnięcia nagrodzonych w 2024 roku
Konwencja KO w Gliwicach miała pokazać impet w prekampanii Rafała Trzaskowskiego. Jednak nie tylko o energię uczestników tu chodziło, ale też o pokazanie, że kandydat KO i jego sztab wyciągnęli lekcję z przeszłości. I nie chodzi tylko o 2020 rok.
Spada liczba chętnych do repatriacji z Kazachstanu. To efekt porażki polskiego państwa.
Recepta na zmianę linii orzeczniczej składa się z kilku elementów: trudnej sprawy z istotnym zagadnieniem prawnym, merytorycznych argumentów dowodzących, że wcześniejsze orzeczenia były błędne oraz odważnych, mądrych sędziów nie bojących się wydać własnego wyroku.
Populizm prawodawczy, nawiązujący do strachu przed „diabelskim zielem”, staje się asumptem do naruszenia równości w zakresie dostępu do rynku leczniczego prywatnych podmiotów leczniczych.
Dla firm we Francji Warszawa musi być tak samo atrakcyjna jak Berlin i Rzym. Dla polskich firm Paryż powinien stać się równie przyjazny jak Waszyngton czy Londyn.
Złoty w środę po południu zyskiwał na wartości. Umacniał się zarówno wobec dolara, jak i euro.
Nie możemy zamknąć dyskusji o powodzi wraz z uporządkowaniem zalanych miejscowości, wypłatą odszkodowań i odbudowaniem zniszczonych obiektów. Potrzebny jest plan działań, który rozwiąże powtarzający się w dorzeczu Odry i Wisły problem.
Notowania złotego pozostają pod wpływem eurodolara. Ten jednak na razie nie może wykonać mocniejszego ruchu.
Środowisko radców prawnych konsekwentnie powierza stanowisko prezesa samorządu mężczyznom. Czy to oznacza, że kobiety się nie nadają?
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas