Zgodnie ze słynną maksymą, szlachectwo zobowiązuje. Dość niekonwencjonalną interpretację tej zasady przyjęli widocznie członkowie brytyjskiej Izby Lordów, których niefortunne przygody opisuje dziennik The Independent.
Przygody te dotyczą restauracji Barry Room, prywatnej knajpy przeznaczonej wyłącznie dla przedstawicieli brytyjskiej szlachty z wyższej izby parlamentu. Ta wykwintna i wyrafinowana restauracja jest subsydiowana przez brytyjskich podatników (w kwocie 1,3 miliona funtów rocznie), dzięki czemu pełen obiad można tam zjeść za niecałe 10 funtów.
Żyć, nie umierać, prawda? Nie do końca. Lordowie uważają bowiem, że szlachectwo, owszem, zobowiązuje, ale zobowiązuje głównie tych, którzy im służą - do zapewniania im najwyższego poziomu.
Jak odkrył Independent, lordowie mają bardzo wiele, bardzo dramatycznych zastrzeżeń co do jakości obsługi w parlamentarnej restauracji.
Jeden oburzony Lord narzekał na fakt, że musiał czekać 15 minut na zaprowadzenie go do stolika, przez co jego "popołudnie straciło trochę finezji", a jego goście "nie mogli skosztować pięknego asortymentu oferowanych ciast".