Sprężyna dla frajerów

Sława przeciwników ładu i reguł nie porywa innych narodów, to przecież sprawdzone.

Publikacja: 23.10.2014 10:16

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

„Polskie internauci przeżywajom tragedie – dwóm dziewczynkom uciekła świnka morska” – włączasz ojczystą Telewizję Nius i masz nius. Świetny na okoliczność, gdy wyłazi na wierzch, że szpicę państwa latami oplata ruski informatyk, a marszałek wije się w opałach jak Piekarski na mękach.

Obrażeni frajerzy spadli więc z medialnych serwisów. Minister rolnictwa stracił tym samym szansę zapisania się na kartach historii językoznawstwa, na którego spolegliwych ekspertów zawsze można liczyć. Frajerzy napaleni bez wzajemności na ruskich smakoszy zamiast utylizować płody rolne, jak po dobroci radził minister, zostali więc frajerami już na zawsze. Ech, nazywanie prezydenta chamem przez chama, obrzucenie papieża przez szmatę „cha”, czyli tym, o czym wspominał minister w porzekadle o „de” w kamieniach, to był jednak prawdziwy cymes regionalny. Słowa „cham” oraz „cha”, dzięki spolegliwym ekspertom, szczycą się certyfikatami miejscowego sądownictwa, jako normalne pojęcia dyskursu politycznego. Na naszym dnie szmata brzmi dumnie, ale już nazwanie starej komuszki starą komuszką oznaczać może ryzyko publicznej chłosty.

Patrioci gotowi wziąć los kraju w swoje ręce jeszcze pięć dni mogą wybierać w internetowym plebiscycie nowy herb państwa, niby tylko logotyp. Sprężynę, sprężynę, albo sprężynę.  Jest to myk częściowo tak zręczny, jak sejmowe postulaty chama patologicznie zafiksowanego na byłego prezydenta kręcące się wokół fortelu, by prawa wyborcze dać najmłodszym palaczom zioła. Drugi tydzień konsultacji leci szybko, a nawet najgłupszy, nieletni internauta może być w końcu Polakiem oraz narodem jednocześnie i konsultacje gotowe.

Sposobem ruskich serwerów, które od lat konotują na nasz temat wszystko, choć my o nich dotąd nie wiemy nic, lobby uzurpatorów gotowało dla nas to logo od niemal dwóch lat. Preparowaniu nowej tożsamości ludowej patronuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Grupę inicjatywną tej hucpy tworzą niszowe „środowiska biznesowe zrzeszone w Stowarzyszeniu Komunikacji Marketingowej SAR, Krajowej Izbie Gospodarczej, Konfederacji Lewiatan oraz w Stowarzyszeniu Pracodawcy RP” – jak podaje portal TVN 24. Gdyby przynajmniej państwo wsparło w podobnej, ryzykownej inicjatywie środowiska historyczne, heraldyczne, naukowe, lub inne o jakiejkolwiek legitymacji upoważniającej do podejmowania akcji w imieniu całego narodu i jego historii, rzecz nie byłaby jednak aż tak odrażająca.

„Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR jest od wielu lat organizatorem konkursów i konferencji, wyznaczających standardy w branży reklamowej” – chwali się na swej stronie SAR. Rozumiem, że chodzi o działalność, której standardy pozwalają na kpinę z idioty Polaka niegodnego cudów z Media Marktu oraz pogardę dla języka nieuczonych tubylców, jak, dajmy na to, w namolnej reklamie Vanisha o dzieciach, które bawią się „na dworzu”. Na szkodliwość rynku reklam farmaceutycznych i przekraczanie tabu, a zwłaszcza na obrócenie w gruzy wizerunku kobiet obarczonych ponoć licznymi dysfunkcjami i chorobami z brudu wszystkich układów – z moczowym i rozrodczym na czele. Na panoszenie się nieetycznych, kłamliwych sugestii w reklamach przemysłu ubezpieczeniowego i pogrzebowego. Reklamowy proceder jest sprawną maszyną zysku, ale nie może być kanwą ani katedrą inżynierii wytyczania państwowych ścieżek dla narodu, ni determinantą marki „Polska”.

- Sprężyna oddaje naturę Polaków – wymyślił Wally Olins – guru, który za skreślenie dla nas na kolanie pseudoartystycznego kiczu zainkasował milionowe honorarium. Ponoć „im bardziej nas naciskają, im większa jest presja na nas, tym silniejsza reakcja na to. I to jego zdaniem widać w historii naszego kraju” – za pośrednictwem rzecznika SAR zgłębiamy dziecinne banały, które mają być odkryciem naszej natury i podbudową filozoficzną  czerwonych kresek logo.

Reklamiarze zatem, do spółki z postkomunistyczną czeredą dzisiejszej awangardy kapitalistycznej, czyli ze Stowarzyszeniem Pracodawców RP, Krajową Izbą Gospodarczą oraz Konfederacją  „Lewiatan”, które przodują i specjalizują się na co dzień w pozyskiwaniu funduszy na własną, statutową działalność – przemełli hojną kwotę w imię głupawej, nieuprawnionej diagnozy naszego charakteru narodowego. Pragną nam toto ofiarować w prezencie i przykleić na czołach w postaci nalepki z logotypem kreskowym. Niespotykany altruizm towarzyszy, jak krowa o pięciu nogach, jest zawsze zagadką natury, toteż odpowiedź na pytanie, s k ą d  wypływa ten jego nagły gejzer, musi być intrygująca. I  p  o   c  o im to wszystko? I, c  o  im z tego ma przyjść?

Odpowiedź, że chodzi o dobro polskich marek handlowych, które wymagają porządnego logotypu narodowyego zadowoli chyba tylko tych idiotów, dla których tworzy się rynek reklam. Jako, że raz – projekt z czerwonych zygzaków nie wytrzymuje krytyki. Dwa – karykaturująca Polaków łatka narodu buntowników od dawna służy do szczucia na nas opinii świata. Sława przeciwników ładu i reguł nie porywa innych narodów, to przecież sprawdzone. Nawet Czesi swego czasu znienawidzili nas uwierzywszy komunie, że to przez „Solidarność” zabrakło jajek w ich sklepach. Dziś, jako urodzeni wichrzyciele, co rusz wywołujemy trzecią wojnę na Ukrainie.

Towarzysze bimbają sobie na fakt, że naród o tysiącletniej historii kultury dysponuje logotypem chronionym Konstytucją – herbem orłem białego w koronie na czerwonym tle. Podstępne narzucanie mu głupiej, ahistorycznej etykiety zastępczej jest uzurpacją i przestępstwem przeciwko Polsce i historii. Lewacki „postęp” tworów bez narodowej tożsamości jest jak jaszczur o odrastającym łbie.

Szwajcarzy w szale reformacji zmasakrował kościoły. Mimo to po dziś dzień na każdym kroku szczycą się swoim, sabaudzkim herbem – białym krzyżem na czerwonym polu. Ileż  pomówień, drwin i alarmów lałoby się z faszystowskich gąb, gdyby w Polsce, tak jak w Szwajcarii, tysiącami flag narodowych naszpikowane były urzędy, ulice, domy prywatne, górskie chatki i ogrodowe altanki. W bajecznej Lozannie nad ulicą przed urzędem ślubów rozwieszono latem, niczym dach wielkiego namiotu, czerwoną flagę o krótszym boku około 15 metrów z monstrualnym białym krzyżem pośrodku. Szanowany na całym świecie, równoramienny, biały krzyż zdobi jako logo miliony towarów handlowych. Począwszy od małego scyzoryka, produktu narodowej marki najczęściej oprawnego na czerwono.

Tym dotkliwsza sromota dla nas, którym szykuje się etykietę „sprężyny”, jakbyśmy dopiero co wychynęli z dziewiczego buszu. Fundę kulturowych ignorantów i uzurpatorów w imię jakiegoś wątpliwego interesu. Tym większy absurd państwowego patronatu nad takim dealem.

Sprezentujcież tę sprężynę innym frajerom.

„Polskie internauci przeżywajom tragedie – dwóm dziewczynkom uciekła świnka morska” – włączasz ojczystą Telewizję Nius i masz nius. Świetny na okoliczność, gdy wyłazi na wierzch, że szpicę państwa latami oplata ruski informatyk, a marszałek wije się w opałach jak Piekarski na mękach.

Obrażeni frajerzy spadli więc z medialnych serwisów. Minister rolnictwa stracił tym samym szansę zapisania się na kartach historii językoznawstwa, na którego spolegliwych ekspertów zawsze można liczyć. Frajerzy napaleni bez wzajemności na ruskich smakoszy zamiast utylizować płody rolne, jak po dobroci radził minister, zostali więc frajerami już na zawsze. Ech, nazywanie prezydenta chamem przez chama, obrzucenie papieża przez szmatę „cha”, czyli tym, o czym wspominał minister w porzekadle o „de” w kamieniach, to był jednak prawdziwy cymes regionalny. Słowa „cham” oraz „cha”, dzięki spolegliwym ekspertom, szczycą się certyfikatami miejscowego sądownictwa, jako normalne pojęcia dyskursu politycznego. Na naszym dnie szmata brzmi dumnie, ale już nazwanie starej komuszki starą komuszką oznaczać może ryzyko publicznej chłosty.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Tomasz Szmydt napuszczony na polską ambasadę w Mińsku. Dlaczego Aleksandr Łukaszenko to robi?
Publicystyka
Sondaż: Komisja ds. badania wpływów rosyjskich dzieli Polaków. Wyborcy PiS przeciw
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Polska była proizraelska, teraz głosuje w ONZ za Palestyną
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Czy sprawa sędziego Tomasza Szmydta najbardziej zaszkodzi Trzeciej Drodze i Lewicy?
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński podpina się pod rolników. Na dłuższą metę wszyscy na tym stracą