Tyle tylko, że Piotr Semka nie kwestionuje ani jego dokonań, ani nauczania z tamtych lat; ukazuje natomiast kontrast między tym, czego o. Ludwik uczył i do czego przekonywał w latach 70., a tym, co głosi obecnie.
W tamtych latach byłem studentem KUL-u i znane mi były, chociaż nie z bezpośredniego kontaktu, poglądy o. Wiśniewskiego na temat ówczesnej władzy państwowej, także i ustawodawczej. To w tamtych latach STASI zaliczyła go do grona sześćdziesięciu polskich opozycjonistów stanowiących największe zagrożenie dla władzy państwowej. I biskupi, i on byli przeciwko wielu z ustawowych zapisów, gdyż sankcjonowały zło. Zapewne i sygnatariusze listu w obronie o. Ludwika nie mieli wtedy wątpliwości, że jako ludzie Kościoła – nie mając wpływu na treść tych ustaw - przynajmniej mają obowiązek im się przeciwstawiać.
A w 2015 o. Ludwik oburza się na list biskupa Ignacego Deca, który odwołując się do katolicyzmu prezydenta RP prosi, aby ten nie podpisywał konwencji „przemocowej". Pisze: „przekonanie, że Kościół, a konkretnie biskupi najlepiej wiedzą, jak powinny być zredagowane państwowe ustawy, aby służyły dobru całego kraju i wszystkich obywateli – to niebezpieczny mit". W tym samym tekście („Tygodnik Powszechny" nr 9/2015) poucza: „Jaką konkretnie decyzję ma podjąć ustawodawca, jaką decyzję ma podjąć prezydent – jest kwestią ich sumienia, a nie sumienia takiego czy innego biskupa".