Bronię Sikorskiego

Najkrócej rzecz ujmując, uważam, że Radosława Sikorskiego będzie brakowało w polskiej polityce. Mimo że nie był (choć bardzo chciał) wybitnym ministrem spraw zagranicznych, nie mówiąc już o marszałkowaniu.

Aktualizacja: 22.07.2015 08:21 Publikacja: 21.07.2015 22:00

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Dziwię się Platformie Obywatelskiej, że nie zależało jej, by w przyszłym Sejmie mieć takiego posła. A jeżeli jeszcze się okaże, że będzie najbardziej prominentną ofiarą afery podsłuchowej, wtedy do zdziwienia dodam jeszcze stwierdzenie, że to niesprawiedliwe.

Radosław Sikorski w ujawnionym przez „Wprost" nagraniu rozmowy z Jackiem Rostowskim nie namawiał – jak inni koledzy z szeroko pojętego establishmentu politycznego – do łamania konstytucji, nie załatwiał żadnych interesików ani nie domagał się przychylności fiskusa. Wypowiadał się niedyplomatycznie, to fakt, wściekał się – w czym jest trochę racji – na robienie nadmiernej łaski Amerykanom, ale polskiej dyplomacji bardzo nie zaszkodził.

Gorsze skutki miała jego późniejsza, całkiem jawna, wypowiedź dla „Politico", w której – niechcący – brutalnie rozliczył się z prowadzonej przez siebie przez siedem lat polityki wobec Rosji. Powiedział, że doskonale zdawał sobie sprawę, jaki straszny jest Kreml. Mimo to długo robił wszystko, by udowodnić, że myśli o nim jako w pełni obliczalnym cywilizowanym partnerze, któremu można spokojnie zostawić śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Zresztą o całej polityce wschodniej Sikorskiego można powiedzieć, że z upływem czasu coraz bardziej widać, jak była krótkowzroczna i nieprzemyślana. Pozostawienie Ukrainy (na której przeciągnięciu na Zachód tak nam ponoć zależało) za nową żelazną kurtyną jest tego najlepszym dowodem. Majowy szczyt Partnerstwa Wschodniego nie pozostawił jej złudzeń – nie ma co liczyć nawet w dalekiej przyszłości na członkostwo w Unii Europejskiej, a ta podsycana przez Polskę pokusa wyciągnęła Ukraińców na Majdan i doprowadziła do wywołania przez Rosję wojny.

Dużo lepiej wypadła polityka zachodnia, może nie licząc dystansowania się wobec Ameryki. Sikorski słusznie postawił na Niemcy. Z jego berlińskiego przemówienia z listopada 2011 roku, w którym nawoływał gospodarzy do przejęcia przewodnictwa w Europie, będą korzystali następcy jeszcze przez lata, nawet jeżeli krytykowali jego słowa: „mniej zaczynam się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności". Niemcy traktują teraz Polskę jak ważnego gracza, niezależnie od tego, kto u nas rządzi. Zmienili swój stosunek do Rosji i pomagają naprawić nasze błędy na Wschodzie.

O charakterze Sikorskiego nie zamierzam wiele pisać, inni czynią to chętnie. Może poza tym, że będąc szefem MSZ, często zachowywał się bardziej jak publicysta niż dyplomata. Ale muszę przyznać, że udało mu się zaistnieć w świecie, był rozpoznawalnym, często cytowanym politykiem, z którym inni chcieli współpracować i się pokazać, co w polityce zagranicznej nie jest bez znaczenia. Niewielu takich mamy.

Publicystyka
Jan Zielonka: Prezydent moich marzeń. Jak pogodzić realizm z idealizmem?
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Dlaczego Rafał Trzaskowski chce być dziś jak Donald Trump
Publicystyka
Bartosz Cichocki: Po likwidacji USAID podnieśmy na Ukrainie porzuconą przez Amerykanów pałeczkę
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Rok przełomu i polski Elon Musk
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk o Chrobrym, elektrowni jądrowej i AI. Dobra polityka historyczna