Wprowadzony w kwietniu 2016 r. program 500+ miał przyczynić się do wzrostu dzietności. Po latach działania tego programu widzimy, że nie przyniósł spektakularnego efektu. W 2022 r. współczynnik dzietności, czyli liczba dzieci urodzonych przez przeciętną Polkę, spadł do poziomu sprzed 2016 r. i wynosi 1,26, podczas gdy w 2015 r. było to 1,28. By można było mówić o zastępowalności pokoleń, powinien on wynosić 2,1. W sferze socjalnej też jest krucho. Politycy PiS wiele razy podkreślali, że nie jest to program socjalny, choć się cieszyli, że początkowo skala ubóstwa, zwłaszcza wśród dzieci, spadała. Ale tego efektu już dziś nie widać, a poziom skrajnego ubóstwa utrzymuje się na stałym poziomie.

Od tego roku świadczenie to rośnie do 800 zł. Trudno jednak się spodziewać, że nagle Polacy znów zaczną myśleć o powiększeniu rodziny. Bo decyzja o kolejnym czy nawet pierwszym dziecku jest bardziej skomplikowana. Potrzeba poczucia stabilności życiowej czy bezpieczeństwa finansowego, które zależne jest od pracy z wynagrodzeniem pozwalającym na godne życie, a nie liczenia na pomoc społeczną. Tym bardziej że już wiemy, jak szybko realna wartość tego świadczenia kurczy się w obliczu galopującej inflacji.

Czytaj więcej

Marne skutki programu 500+. Czy 800+ da lepszy efekt?

Ważne, by dzieci miały dostęp do przedszkoli i dobrych szkół, by nie trzeba było płacić krocie za korepetycje, a zapisanie dziecka do lekarza nie wiązało się z koniecznością stania pod przychodnią od 5 rano. By po prostu łatwiej było mieć dzieci. 500+ w 2022 r. kosztowało 42 mld zł. I choć to ogromny ciężar przy umiarkowanych efektach (bo z pewnością wielu rodzinom pomaga związać koniec z końcem), nikt nie odważy się go zlikwidować. Ale może jest dziś pole dla debaty, by te pieniądze wydawać mądrzej. By rzeczywiście trafiły do najbardziej potrzebujących, a nie wszystkich – w tym też tych bardzo zamożnych. A wprowadzenie progu dochodowego też by pewnie pozwoliło na podwyższenie kwoty świadczenia dla najbiedniejszych i byłoby realnym sposobem na wyjście ze skrajnego ubóstwa. Ale by pomóc najbiedniejszym, trzeba zreformować cały system wsparcia socjalnego. Bo sam przelew na konto raz w miesiącu nie wystarczy.