Marek Migalski: Niebezpieczne prezydenckie nunczako

Polska przestała spełniać wymogi państwa demokratycznego.

Publikacja: 31.05.2023 03:00

Marek Migalski: Niebezpieczne prezydenckie nunczako

Foto: PAP, Marcin Bielecki

Z politologicznego punktu widzenia poniedziałkowa decyzja Andrzeja Dudy w sprawie podpisania ustawy o powołaniu nadzwyczajnej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce istotna jest z dwóch powodów. Po pierwsze, dekretuje zniesienie w naszym kraju ustroju demokratycznego, a po drugie – choć brzmi paradoksalnie w świetle poprzedniej tezy – zwiększa szanse opozycji na wygraną w jesiennych wyborach parlamentarnych.

Opozycja może wygrać

Brak prezydenckiego weta dopełnił procesu, który trwa od 2015 roku – to proces odchodzenia od demokracji. Większość Polaków nie czyta zachodniej prasy, a tym bardziej artykułów naukowych i książek politologicznych wydawanych w innych krajach Unii Europejskiej oraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie o Polsce i Węgrzech pisze się jako o przykładach miękkiego autorytaryzmu, populizmu, demokratury, demokracji nieliberalnej itp. Ważne jednak jest, by Polacy uświadomili sobie, że nazwiska Kaczyńskiego i Orbána pojawiają się w zachodniej prasie oraz w literaturze politologicznej obok nazwisk Erdogana, Łukaszenki i Putina.

Czytaj więcej

Prof. Zimmermann, promotor Andrzeja Dudy: Wstyd mi, że mam takiego doktoranta

Wygląda to bardzo źle – jako gotowana żaba nie zauważamy, że tkwimy we wrzątku. Zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stał się miejscem starć między sługusami różnych frakcji w rządzie, zniszczenie Krajowej Rady Sądownictwa, obsadzenie lojalnymi funkcjonariuszami władzy izb w Sądzie Najwyższym odpowiedzialnych za uznanie ważności wyborów, podporządkowanie interesom politycznym prokuratury, używanie służb specjalnych do walki z opozycją, podsłuchiwanie liderów tej ostatniej szpiegowską technologią zakupioną ze środków na pomoc ofiarom przemocy, przekształcenie mediów publicznych w propagandowy ściek – do wszystkich tych fenomenów przyzwyczailiśmy się, choć to właśnie dzięki nim nie należymy już do świata zachodnich demokracji, pozostając w szarej strefie między nim a ruskim mirem Putina i Łukaszenki.

Decyzja Dudy, który przez lata autoryzował niszczenie polskiej wolności i konstytucyjnych standardów, dopełniła tego obrazu i w znaczący sposób przybliżyła nas do rosyjskich i białoruskich standardów. Na wschód od nas liderzy opozycji są pozbawiani przez rządzących możliwości udziału w wyborach oraz są oficjalnie określani jako „obcy agenci”. Dla politologa zajmującego się teorią demokracji wnioski są oczywiste – nasze państwo nie spełnia już wymogów stawianych zachodnim systemom demokratycznym. Jeszcze nie jesteśmy Białorusią czy Rosją, ale na pewno już nie jesteśmy Francją czy Niemcami.

Czytaj więcej

Komisja mobilizuje i konsoliduje opozycję przed 4 czerwca

Nie oznacza to jednak, że opozycja nie może wygrać październikowych wyborów. Co więcej, paradoksalnie i pewnie wbrew woli Dudy, jego decyzja zwiększa prawdopodobieństwo porażki PiS. To drugi politologiczny wniosek wynikający z poniedziałkowej decyzji prezydenta. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka – wymieńmy najważniejsze.

Grabarz demokracji

Pierwszą bezpośrednią konsekwencją braku weta będzie zwiększenie frekwencji na niedzielnym marszu PO. Jeśli ktoś wahał się, czy jest sens wybrania się do Warszawy, właśnie dostał przekonujący powód, żeby pofatygować się na imprezę zorganizowaną przez Donalda Tuska. Sukces manifestacji będzie więc w pewnej mierze zasługą Dudy. Po drugie, powołanie komisji potwierdza wszystkie zarzuty formułowane przez lata pod adresem władzy o jej dyktatorskie zapędy i niedemokratyczny charakter jej rządów. Wprowadzenie do polskiego życia publicznego ciała, które będąc złożonym z polityków PiS, będzie pozbawiać przeciwników PiS prawa do bycia w polityce, jest jawnym dowodem na to, że wszyscy krytycy władzy mieli rację. Nie o to chyba chodziło prezydentowi i prezesowi największej partii.

Po trzecie, praca komisji została skompromitowana jeszcze przed jej rozpoczęciem – i przez samego Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli określił on dziennikarza zadającego pytanie o możliwą dymisję ministra Błaszczaka mianem „przedstawiciela Kremla”, to znaczy, że każdy może zostać za niego uznanym.

Po czwarte, po naruszeniu nie tylko konstytucji, ale także zasad demokratycznych, pewne jest, że środki z KPO do Polski przed wyborami nie spłyną, a istnieje jeszcze prawdopodobieństwo, że inne fundusze unijne zostaną wstrzymane. To pozwoli opozycji użyć argumentu kampanijnego, że tylko jej zwycięstwo może odblokować należne nam środki, i skłonić część wahającego się elektoratu do odsunięcia PiS od władzy.

Jak widać, nie dość, że Duda brakiem weta potwierdził swoją rolę jako grabarza polskiej demokracji, to jeszcze zaszkodził głównemu grabarzowi w dalszym pełnieniu jego funkcji. Chcąc uderzyć w opozycję, boleśnie uderzył się sam, a przy okazji zaszkodził swemu politycznemu zwierzchnikowi. Tak to jest, gdy po raz pierwszy używa się nunczako.

Autor jest politologiem i profesorem UŚ

Z politologicznego punktu widzenia poniedziałkowa decyzja Andrzeja Dudy w sprawie podpisania ustawy o powołaniu nadzwyczajnej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce istotna jest z dwóch powodów. Po pierwsze, dekretuje zniesienie w naszym kraju ustroju demokratycznego, a po drugie – choć brzmi paradoksalnie w świetle poprzedniej tezy – zwiększa szanse opozycji na wygraną w jesiennych wyborach parlamentarnych.

Opozycja może wygrać

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami