Prof. Roman Kuźniar: "Nie" dla szantażu ze strony Turcji i Węgier. Natowski parasol dla Szwecji

Nie możemy pozwolić w NATO na szantaż ze strony Turcji i Węgier – pisze politolog.

Publikacja: 16.04.2023 10:00

Szwedzki żołnierz

Szwedzki żołnierz

Foto: PAP/EPA

Tuż przed świętami Wielkiejnocy Finlandia stała się 31. państwem członkowskim NATO. Kilka miesięcy temu wydawało się, że tego samego dnia do sojuszu wejdzie także Szwecja, bo oba kraje równocześnie wyraziły wolę członkostwa. Impulsem dla nich do odejścia od dotychczasowej polityki neutralności była agresja Rosji na Ukrainę. I oto, dwa inne państwa, które wobec tej agresji zachowują się bardziej jak sojusznicy Rosji niż Zachodu, wobec Szwecji zgłaszają sprzeciw.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Z Finlandią w NATO jesteśmy silniejsi

Nie ulegać szantażowi Turcji i Węgier

Sytuacja jest paradoksalna. Wszak Turcja i Węgry, które właściwie nie spełniają kryteriów członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim (art. 2 Traktatu waszyngtońskiego) oraz sprawiają wrażenie piątej kolumny Rosji na Zachodzie, blokują wejście państwa, które nie tylko perfekcyjnie spełnia kryteria, ale też istotnie wzmocniłoby siłę paktu. A czynią to z powodów niemających żadnego związku z celami i zadaniami NATO. Jeśli wobec turecko-węgierskiego „niet” sojusz zachowuje daleko idącą powściągliwość, to tylko dlatego, że Szwecja od kilkudziesięciu lat na wiele sposobów współdziała z NATO, a w czasach zimnej wojny mogła nawet liczyć na nieformalny parasol artykułu piątego Traktatu.

Nie powinno być jednak tolerancji dla w istocie dywersyjnej w tej sprawie postawy państw, na których pomoc – jak wskazuje ich obecna polityka – nie moglibyśmy liczyć w razie zewnętrznej agresji. Oznaczałoby to bowiem akceptację nielojalności w sprawie zasadniczej. Wystarczy, że musimy znosić ich nielojalność w sprawach mniejszej wagi. 

Nie należy ulegać szantażowi Ankary i Budapesztu, bo jeśli się na to zgodzimy w tej sprawie, wprowadzimy na trwałe do sojuszu politykę szantażu jako metodę. Bezczelność Recepa Erdogana i Viktora Orbána jest znana, jeśli im się uda nas złamać, będą chętnie sięgać do tej samej metody w przyszłości. 

Uniknąć paraliżu NATO

Problem jest oczywiście szerszy. Ich przykład stanie się zaraźliwy. Każde państwo członkowskie w dowolnej sprawie będzie mogło sięgać do szantażu. To droga do paraliżu NATO. A przecież w nawet nic nie znaczącej OBWE od dawna obowiązuje zasada konsensus minus jeden, a nawet minus dwa, po to właśnie, aby nie paraliżować możliwości podejmowania przez nią decyzji. Oczywiście, marginalizacja OBWE nastąpiła z innego powodu.

Dlatego zamiast czekać na ewentualną zmianę decyzji Ankary i Budapesztu, trzeba obejść ich nielojalność, którą okazują sojuszowi w kontekście największej od kilkudziesięciu lat próby jego spoistości wobec agresora u jego bram. Otóż, pozostałe państwa członkowskie powinny na lipcowym szczycie NATO w Wilnie, lub wcześniej, przyjąć stosowną deklarację polityczną. Stwierdzałyby w niej, że już od tego dnia czują się związane artykułem piątym, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Szwecji, w sytuacji gdyby znalazła się ona w potrzebie. A ponadto, każdy kraj mógłby w jej imieniu odwołać się do artykułu czwartego Traktatu (pilne konsultacje w razie zagrożenia). I wreszcie, że gdyby taka sytuacja się pojawiła, skorzystałyby wspólnie ze zdolności wojskowych NATO w celu zneutralizowania potencjalnego zagrożenia. W ten sposób, Turcja i Węgry znalazłyby się w oślej ławce. 

Sprawa ma dla Polski większe znaczenie, niż tylko członkostwo Szwecji w NATO. Chodzi o przyszłe stosunki sojuszu z Ukrainą

Z inicjatywą takiej deklaracji mogłaby wyjść Polska. Zapewne raczej prezydent Andrzej Duda, któremu zdarza się reagować na głosy opinii publicznej, w przeciwieństwie do autystycznego MSZ. Gdyby partia rządząca zablokowała prezydentowi możliwość wyjścia z taką inicjatywą, a to przez wzgląd na bliskie stosunki z Orbánem, prezydent mógłby do tego zainspirować kraje bałtyckie czy Rumunię. 

Czytaj więcej

Sekretarz generalny NATO: Od dziś artykuł 5 dotyczy Finlandii

Sprawa ma dla Polski większe znaczenie, niż tylko członkostwo Szwecji w NATO. Chodzi o przyszłe stosunki sojuszu z Ukrainą. Wszak to właśnie Węgry i Turcja będą niemal z pewnością tymi krajami, które będą stawać na przeszkodzie w ich rozwijaniu, w tym zwłaszcza w zmianie statusu Ukrainy wobec NATO. Już teraz trzeba im wysłać sygnał, że sojusz nie będzie tolerował dywersji we własnych szeregach, gdy chodzi o sprawy zasadnicze, zapisane w Traktacie, jak choćby zasada otwartych drzwi. Oto mamy szansę, aby być nie tylko logistycznym hubem NATO w pomocy dla Ukrainy, ale również istotnym i odważnym aktorem politycznym. Takim, który nie obawia się dbać o spoistość sojuszu i wiarygodność jego solidarności w czasach próby.

O autorze:

Prof. Roman Kuźniar

Autor jest politologiem, dyplomatą. Był doradcą ds. międzynarodowych prezydenta Bronisława Komorowskiego (2010–2015)

Tuż przed świętami Wielkiejnocy Finlandia stała się 31. państwem członkowskim NATO. Kilka miesięcy temu wydawało się, że tego samego dnia do sojuszu wejdzie także Szwecja, bo oba kraje równocześnie wyraziły wolę członkostwa. Impulsem dla nich do odejścia od dotychczasowej polityki neutralności była agresja Rosji na Ukrainę. I oto, dwa inne państwa, które wobec tej agresji zachowują się bardziej jak sojusznicy Rosji niż Zachodu, wobec Szwecji zgłaszają sprzeciw.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami