Tomasz Witkowski, psycholog: Czy ukarać Beatę Pawlikowską za słowa o depresji

Depresja jest dzisiaj prawdopodobnie najczęściej naddiagnozowanym zaburzeniem psychicznym na świecie i prawdopodobnie najczęściej niepotrzebnie leczonym, ale ten fakt nie budzi niczyjego niepokoju.

Publikacja: 21.01.2023 14:17

Zaskakująco wielu zwolenników psychoterapii popiera lub usprawiedliwia wypowiedzi Pawlikowskiej, pod

Zaskakująco wielu zwolenników psychoterapii popiera lub usprawiedliwia wypowiedzi Pawlikowskiej, podczas gdy wśród atakujących królują adwokaci podejścia biologicznego

Foto: rp.pl

Dzięki publicznej wypowiedzi Beaty Pawlikowskiej poddającej w wątpliwość skuteczność leków antydepresyjnych większość Polaków, do gruntownej znajomości techniki skoków narciarskich, mikrobiologii i strategii wojennych dodała nową specjalizację. W ekspresowym tempie staliśmy się ekspertami w psychofarmakologii.

Histeryczne reakcje na tę wypowiedź powinny przerazić (choć wątpię, czy tak się stanie), bo uwidocznił się w nich nasz stosunek do autorytetów i wyobrażenie o zdolności racjonalnego myślenia zwykłych ludzi. Jeśli, zdaniem niektórych psychiatrów i osób ich wspierających, wypowiedź dziennikarki specjalizującej się w podróżach na temat psychofarmakologii ma tak ogromną siłę rażenia, że należy ją ścigać sądownie lub za pomocą prokuratora, to z tej konstatacji rodzi się szereg pytań. Czy lekarze psychiatrzy, przedstawiciele zawodu zaufania społecznego, cieszą się tak niskim autorytetem, że obawiają się o decyzje pacjentów podejmowane pod wpływem takich wypowiedzi? A jeśli tak, czy ten brak zaufania nie jest efektem ich wieloletniej pracy z pacjentami? Czy poziom edukacji w naszym społeczeństwie jest tak zatrważający, że przeciętny Polak w swoich decyzjach zdrowotnych nie potrafi rozróżnić autorytetu lekarza specjalisty lub naukowca od laika? A może w trakcie edukacji nauczono go gardzić prawdziwymi autorytetami?

Czytaj więcej

Psychiatra zbiera na pozew przeciwko Pawlikowskiej. Chodzi o antydepresanty

Jeśli odpowiedzi na te pytania są twierdzące, to powinniśmy gruntownie przemyśleć, jakie koszmarne błędy popełniliśmy w edukacji, w budowaniu relacji służby zdrowia z pacjentami, wreszcie – wizerunku naukowców, którzy są jedynymi osobami zdolnymi wypowiadać się kompetentnie na temat wyników badań naukowych. Prokurator nie naprawi tych błędów, nawet jeśli za pomocą policji będzie prześladował każdego, kto opowiada pseudonaukowe bzdury. Nie tędy droga.

Uważniejsze przyjrzenie się toczącej dyskusji odkrywa jej drugie dno – odwieczny konflikt pomiędzy zwolennikami modeli biologicznych i psychologicznych leczenia chorób psychicznych. Zaskakująco wielu zwolenników psychoterapii popiera lub usprawiedliwia wypowiedzi Pawlikowskiej, podczas gdy wśród atakujących królują adwokaci podejścia biologicznego. Niestety, od dawna wrogiem obu ugrupowań nie jest choroba psychiczna. Kością niezgody w tym sporze jest pacjent, który będzie wybierał, gdzie zostawi swoje pieniądze – u psychiatry, u którego odnowi swoją receptę, czy w gabinecie psychoterapeutycznym. Depresja jest dzisiaj prawdopodobnie najczęściej naddiagnozowanym zaburzeniem psychicznym na świecie i prawdopodobnie najczęściej niepotrzebnie leczonym, ale ten fakt nie budzi niczyjego niepokoju. Wrzawa podnosi się wówczas, kiedy pojawia się zagrożenie, że część z tych niepoprawnie zdiagnozowanych pacjentów mogłaby zrezygnować z niepotrzebnego, często szkodliwego leczenia. Dodajmy, że ów harmider podnosi się po obu stronach barykady, sam byłem wielokrotnym celem niewybrednych ataków zwolenników psychoterapii i nie wątpię, że ta wypowiedź również je sprowokuje.

Kością niezgody w tym sporze jest pacjent, który będzie wybierał, gdzie zostawi swoje pieniądze – u psychiatry, u którego odnowi swoją receptę, czy w gabinecie psychoterapeutycznym

„A co powiesz na temat tych badań, o których mówiła Pawlikowska?” – to pytanie zadano mi wielokrotnie w ostatnich dniach. Nic nie powiem. Studiuję psychologię dopiero 41 lat i nigdy nie specjalizowałem się w psychofarmakologii. Żebym mógł się wypowiadać na ich temat, musiałbym poznać sposób doboru osób badanych do grup, model teoretyczny, w ramach którego sformułowano hipotezy, kryteria diagnozy, model eksperymentalny, który zastosowano, model statystyczny zastosowany do obliczeń, jego słabości, moc statystyczną, uzyskane wartości statystyczne i kilkadziesiąt innych szczegółów, których wagę poznaje się po latach pracy naukowej i śledzenia badań w danej specjalizacji. Spytajcie tych, którzy uważają, że do tego wystarczy znajomość języka angielskiego. A może nawet już tylko umiejętność obsługi Google Translatora?

Autor

Tomasz Witkowski

Doktor psychologii, pisarz, publicysta. Autor kilkunastu książek, m.in. „Giganci psychologii. Rozmowy na miarę XXI wieku”. Jego najnowsza książka to „Fades, Fakes and Frauds. Exploding Myths in Culture, Science and Psychology”

Dzięki publicznej wypowiedzi Beaty Pawlikowskiej poddającej w wątpliwość skuteczność leków antydepresyjnych większość Polaków, do gruntownej znajomości techniki skoków narciarskich, mikrobiologii i strategii wojennych dodała nową specjalizację. W ekspresowym tempie staliśmy się ekspertami w psychofarmakologii.

Histeryczne reakcje na tę wypowiedź powinny przerazić (choć wątpię, czy tak się stanie), bo uwidocznił się w nich nasz stosunek do autorytetów i wyobrażenie o zdolności racjonalnego myślenia zwykłych ludzi. Jeśli, zdaniem niektórych psychiatrów i osób ich wspierających, wypowiedź dziennikarki specjalizującej się w podróżach na temat psychofarmakologii ma tak ogromną siłę rażenia, że należy ją ścigać sądownie lub za pomocą prokuratora, to z tej konstatacji rodzi się szereg pytań. Czy lekarze psychiatrzy, przedstawiciele zawodu zaufania społecznego, cieszą się tak niskim autorytetem, że obawiają się o decyzje pacjentów podejmowane pod wpływem takich wypowiedzi? A jeśli tak, czy ten brak zaufania nie jest efektem ich wieloletniej pracy z pacjentami? Czy poziom edukacji w naszym społeczeństwie jest tak zatrważający, że przeciętny Polak w swoich decyzjach zdrowotnych nie potrafi rozróżnić autorytetu lekarza specjalisty lub naukowca od laika? A może w trakcie edukacji nauczono go gardzić prawdziwymi autorytetami?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny