Reklama

Bronisław Komorowski: KOD budzi respekt

Bronisław Komorowski | Komitet Obrony Demokracji nie powinien się przekształcać w partię polityczną – przekonuje w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem były prezydent RP.

Aktualizacja: 03.06.2016 16:35 Publikacja: 02.06.2016 19:01

Bronisław Komorowski

Bronisław Komorowski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

"Rzeczpospolita": Panie prezydencie, czy rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów jest ważną datą dla Polski?

Bronisław Komorowski: Nikt przy zdrowych zmysłach nie może lekceważyć znaczenia 4 czerwca dla dziejów Polski. To wtedy nastąpiło zwycięstwo nad systemem komunistycznym poprzez wybory, których efekt zaskoczył wszystkich.

Był pan przeciwnikiem porozumienia środowiska „Solidarności” z komunistami i przeciwnikiem obrad Okrągłego Stołu.

Tak, sądziłem, że ówczesne kierownictwo PRL chce się tylko podzielić bankructwem gospodarczym, a nie realną władzą. Uważałem, że opozycja antykomunistyczna zostanie oszukana. Nie ufałem ówczesnej władzy i podejrzewałem, że sfałszuje wyniki pierwszych częściowo wolnych wyborów. Jak widać tego nie zrobiła.

O czym zdecydował 4 czerwca?

Reklama
Reklama

O tym, że Polska drogą pokojową poszła w kierunku pełnej niepodległości, demokracji i ku wolnemu rynkowi, ku prozachodniej polityce zagranicznej. Warto pamiętać, że o dalszym rozwoju wydarzeń w Polsce po wyborach 4 czerwca 1989 roku zadecydowała skala zwycięstwa. A skala była przeogromna. Obóz „Solidarności” zdobył 99 na 100 mandatów senatorskich i wszystkie 161 mandatów poselskich przypadających kandydatom bezpartyjnym.Warto też pamiętać, że nawet w okręgach zamkniętych, tam gdzie głosowało wojsko i ZOMO, też wygrała „Solidarność”. To rozstrzygnęło o tym, że żaden wariant siłowego rozwiązania nie był już wtedy do zrealizowania. Po latach warto docenić, że i w ówczesnym aparacie władzy było wielu ludzi, którzy świadomie działali na rzecz pokojowej przemiany ustrojowej i uniknięcia wariantu chińskiego.

Przeciwnicy porozumień okrągłostołowych i pierwszych częściowo wolnych wyborów uważają, że strona opozycyjna dogadując się ze stroną rządową zdradziła ruch „Solidarność”.

Takie twierdzenie stawia w niezręcznej sytuacji np. śp. Lecha Kaczyńskiego, uczestnika rozmów Okrągłego Stołu. To niemądra postawa. Wybory nie były w pełni wolne jeśli chodzi o Sejm, ale były wolne jeśli chodzi Senat. 4 czerwca uruchomił dynamikę zwycięstwa, która oznaczała stopniowe cofanie się władzy komunistycznej na wszystkich polach. Wynik wyborów 4 czerwca oznaczał zresztą odejście od ustaleń Okrągłego Stołu, ponieważ premierem został człowiek „Solidarności” Tadeusz Mazowiecki, a nie tak miało być, natomiast ministrem spraw zagranicznych został Krzysztof Skubiszewski, a tak też nie miało być.

Czy data 4 czerwca powinna być świętem narodowym?

Absolutnie tak. Kiedy sprawowałem urząd prezydenta RP uroczystości 4 czerwca były obchodzone państwowo. Największe uroczystości miały miejsce w 2014 roku w związku z 25. rocznicą odzyskania wolności. Miały one rangę ważnego wydarzenia o charakterze państwowym i międzynarodowym. 4 czerwca 2014 roku kilkadziesiąt głów państw, królów, książąt, prezydentów i premierów przyjechało do Polski świętować naszą wolność. Wtedy też padły słowa wielu ważnych przedstawicieli państw, w tym prezydenta USA, o bezpieczeństwie Polski i całego regionu Europy Wschodniej co zrealizuje się wkrótce na szczycie NATO w Warszawie. 4 czerwca jest dniem, który powinniśmy świętować, ale powinniśmy to robić radośnie. Świat docenia drogę jako Polska przeszła jako pionier zmian od totalitaryzmu do demokracji. Mamy z czego być dumni.

A czy dzisiaj doceniana jest na świecie „dobra zmiana” w Polsce?

Reklama
Reklama

Dobra opinia o Polsce na świecie uległa daleko idącej erozji, wręcz zniszczeniu. Wizerunkowo ekipa rządząca działa samobójczo. Bardzo szybko został zniszczony wizerunek Polski jako lidera przemian w tej części Europy i jako państwa ogromnego sukcesu ekonomicznego. Nie da się zachować wiarygodności mówiąc jednocześnie o dumie z dokonań narodu i twierdząc, na użytek propagandy wewnątrzkrajowej, że Polska jest krajem w ruinie. Ten grzech popełniono i popełniono wiele innych błędów, które kosztują nas utratę dobrego wizerunku na świecie.

Wybiera się pan na marsz KOD 4 czerwca?

Oczywiście i zapraszam wszystkich do współudziału w świętowaniu 4 czerwca na marszu KOD. 4 czerwca to święto radosne dla ludzi o bardzo różnych przekonaniach i drogach życiowych. W dacie 4 czerwca mieści się duma z pokojowej drogi ku wolności i duma z osiągnięć wolnej już ojczyzny. To sukces wszystkich ekip rządzących po 1989 roku, to sukces wszystkich premierów, prezydentów, parlamentarzystów, a przede wszystkim wszystkich obywateli. Zachęcam wszystkich, od lewicy po prawicę, żeby dostrzegli w święcie 4 czerwca cząstkę własnych dokonań na rzecz niepodległej Polski.

Dlaczego pan będąc prezydentem nie ustalił 4 czerwca świętem narodowym?

Uważałem, że taka ustawa powinna być przyjęta w wyniku porozumienia więcej, niż tylko koalicji rządowej. A to w ówczesnym Sejmie było nie do uzyskania. Dlatego skoncentrowałem się na obchodach międzynarodowych i państwowych. Jednak warto by było 4 czerwca świętować w wymiarze narodowym. Warto podnieść rangę tej daty poprzez przyjęcie odpowiedniej ustawy.

Czym dla pana jest KOD?

Reklama
Reklama

Cieszę się z jego powstania i wiążę z tym ruchem poważne nadzieje. KOD ma walor autentyczności jako ruch obywatelski, a nie partyjny. Powstał jako obywatelska forma niezgody na niszczenie tego, co jest istotnym sukcesem 27 lat polskiej wolności. Cieszę się, że z KOD utożsamiają się ludzie o różnych poglądach. KOD to ruch obywateli zatroskanych o demokratyczną ojczyznę.

Czy KOD powinien przerodzić się w partię polityczną?

W moim przekonaniu nie. Ponieważ jako partia straciłby na autentyczności i wiarygodności ruchu obywatelskiego. Byłby skazany na konkurowanie z innymi ugrupowaniami politycznymi. KOD w moim przekonaniu zawdzięcza swoją wagę między innymi temu, że obywatele odczytują go jako zjawisko innej natury, niż partia polityczna. KOD nie powinien stać się rywalem partii politycznych, ale inspiratorem ich działań i katalizatorem ich współpracy pomiędzy sobą. Mam wrażenie, że w przyszłości będzie generalnie zwiększał się wpływ ruchów obywatelskich na politykę, na samorządy, na funkcjonowanie państwa. Potrzebne są partnerskie relacje między KOD a partiami politycznymi.

Czy KOD może stać się ruchem powszechnym na miarę „Solidarności”, oczywiście zachowując proporcje społeczno-polityczne?

Nic dwa razy się nie zdarza. Jednak jeśli doszukiwać się analogii, to raczej z Komitetami Obywatelskimi przy Lechu Wałęsie w 1980 roku. Tam również byli ludzie o bardzo zróżnicowanych poglądach. Życzę więc KOD i partiom opozycyjnym, żeby znalazły nową formułę wzajemnych relacji, a nie powielały formuły relacji między związkiem zawodowym a partiami politycznymi np. w okresie AWS. Ruch obywatelski może być nie tylko zapleczem, ale i źródłem inspiracji dla partii politycznych.

Reklama
Reklama

Dlaczego politycy obozu rządzącego obrażają uczestników KOD?

Ataki na KOD były, są i będę niesłychanie brutalne. Próba podzielenia Polaków na obywateli lepszego i gorszego sortu, co uczynił prezes PiS, jest rzeczą bardzo brzydką. Opluwanie tego ruchu świadczy o tym, że ekipa rządząca boi się KOD, bo czuje że jest to ruch autentyczny i poważny. Wielki ruch jakim jest KOD budzi respekt w PiS. Różnie ludzie okazują respekt. Jedni okazują szacunkiem, a inni inwektywami. Ponieważ boją się, to na własny strach reagują agresją. PiS boi się KOD, gdyż ten ruch jest głęboko zakorzeniony w tradycyjnych pro wolnościowych postawach Polaków.

Na czele KOD stoi człowiek, który ma nieuregulowane alimenty względem własnych dzieci.

Zachęcam każdego do uregulowania własnej prywatności, ale zniechęcam wszystkich do eksploatowania kwestii osobistych w polityce. Nie należy mieszać takich spraw z polityką, bo to jest niegodne i niehonorowe. Warto by zresztą stosować chrześcijańską zasadę, że kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Myślę, że w PiS wielu by zadrżała ręka.

Czy pan czuje się obywatelem gorszego sortu?

Reklama
Reklama

Solidaryzuję się z tymi, którzy zostali tak zakwalifikowani przez Jarosława Kaczyńskiego. Generalnie nie mam kompleksów, bo czuję się życiowo i politycznie spełniony. Zawsze byłem przekonany, że po takie inwektywy sięgają głównie ci, którzy są kompleksami przepełnieni.

Czy PiS może mieć jakiekolwiek kompleksy przy gigantycznym poparciu w sondażach?

Najczęściej ludzie polityki mają kompleksy z powodu własnego życia, oceny własnego dorobku politycznego na tle dorobku całego społeczeństwa i konkurentów. Tylko czasami z powodu sondaży. PiS na pewno dzisiaj reperuje sobie samopoczucie sondażami i ma do tego prawo. Sondaże są jednak zmienne. Należy też pamiętać, że zwykle wyborczy zwycięzca dostawał dodatkową premię i rósł w sondażach powyborczych, a teraz tak się nie stało. To przestroga dla PiS. Popełniają dzisiaj grzech pychy. A zwykle pycha kroczy przed upadkiem.

Czy PO, Nowoczesna i KOD powinny dzisiaj współpracować i w przyszłości stworzyć wspólne listy wyborcze?

PO i Nowoczesna walczą o ten sam elektorat z czasów największych wyborczych zwycięstw Platformy. Natomiast KOD wspierają niekiedy nawet ci, którzy głosowali na PiS. Zdolność do współdziałania przy różnicach jest drogą do lepszej przyszłości Polski po następnych wyborach.

Reklama
Reklama

Jak Nowoczesna radzi sobie na scenie politycznej?

To bardzo młoda partia, która będzie musiał się dalej formatować politycznie i ideowo. Chodzi o to, aby pokusa odróżnienia się nie poszła tak daleko, żeby utrudnić realną współpracę polityczną dwóch środowisk sobie bliskich. Ryszard Petru musi dbać o to, żeby Nowoczesna nie utraciła waloru świeżości, bo siła świeżości w polityce nie trwa długo. Różnicowanie nie polega na wzajemnym atakowaniu się. Życzę PO i Nowoczesnej, żeby byli dla siebie partnerami i sojusznikami. Konkurencji nie unikną, ale to nic strasznego. Tak jak w biznesie i handlu na konkurencji może zyskać klient czyli wyborca.

Czy Bronisław Komorowski wraca do aktywnej polityki?

Dzisiaj jest czas na nowe twarze w polityce. To politycy wyrastający z nowego pokolenia powinni sprawdzać się w boju o lepszą Polskę. Jestem skłonny pomagać, inspirować, wspierać, komentować, doradzać, ale liczę na to, że szybko dojrzeje nowe pokolenie. W ciągu najbliższych lat wyłonią się nowe gwiazdy polityczne, albo stare się zweryfikują. Ja jestem politykiem spełnionym.

Czy Donald Tusk mógłby odnaleźć się jeszcze w polskiej polityce?

Z punktu widzenia interesów Polski jest ważne, by Donald Tusk pozostał na prestiżowym stanowisku w Unii Europejskiej. To dzisiaj dobra wizytówka naszego kraju na świecie.

Jaką rolę widzi pan dla siebie w bieżącej polityce?

Staram się przeciwdziałać psuciu demokracji. Jeśli wszystkie ręce na pokład, to i ręce byłego prezydenta mogą być przydatne.

Czy pod wodzą Grzegorza Schetyny Platforma nie jest zbyt podzielona i słaba?

Nie znam partii politycznych, które nie są wewnętrznie podzielone. Ważne jest jednak pytanie o to, jak środowiska polityczne radzą sobie z różnorodnością wewnętrzną. W opozycji jest łatwiej znaleźć wspólny mianownik, przy wszystkich różnicach. To partia władzy stanie w obliczu problemu zróżnicowania wewnętrznego, gdy nie będzie już dzielić profitów i stanowisk, a zacznie dzielić odpowiedzialność za kłopoty i błędy.

Czy prezydent Duda powinien odegrać rolę mediatora w sporze wokół Trybunał Konstytucyjny?

Obowiązkiem prezydenta, jako strażnika konstytucji, jest przestrzeganie ustawy zasadniczej. Nie może być tak, że strażnik konstytucji sam ją łamie. To przypadek niesłychanie przykry. Mediator nie może być jednocześnie stroną w sporze.

Prezydent Duda może stanąć w przyszłości przed Trybunałem Stanu?

Pan prezydent, podobnie jak pani premier musi obecnie skalkulować, czy łamanie zasad konstytucji nie skończy się Trybunałem Stanu w przyszłości. Według wielu prawników, a nie tylko polityków obecna droga prowadzi prosto przed Trybunał Stanu. Warto więc z niej zawrócić póki czas.

Jak skończy się spór o TK?

Wydaje się, że wielu polityków PiS ma poczucie, że posunęli się zbyt daleko i że cena, jaką będą musieli za to zapłacić będzie wysoka. Z poszanowaniem konstytucji i ustawy o Trybunale PiS, który ma pełną przewagę w Sejmie i Senacie, ma własnego prezydenta i tak mógłby wykreować w dłuższym okresie nawet całego składu sądu konstytucyjnego. Chciał jednak ten proces przyspieszyć i uzyskać swobodę działania kosztem Trybunału Konstytucyjnego. Odnoszę wrażenie, że dzisiaj albo toczy się gra na czas albo następuje przerzucanie odpowiedzialności za porażkę w ramach PiS. Być może Jarosław Kaczyński z bólem i trudem przyjmie do wiadomości propozycje kompromisowe wypracowane przez panią premier Szydło. Do końca będzie jednak udawał, że on by takich propozycji nie przyjął i tak daleko się nie wycofał. W tym ping-pongu politycznym może coś ugra prezes Kaczyński lub premier Szydło, ale Polska już straciła i straci jeszcze więcej.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama