Tymczasem zachowanie ministra środowiska spotkało się z agresywnymi atakami, dodajmy - politycznymi. To kompletne nieporozumienie. W ogniu kluczowych pytań powinien stanąć, naturalnie, minister Mariusz Błaszczak. Wstyd, że tak doświadczony polityk wciąż nie rozumie, czym jest prawda czasu, prawda – nota bene – ekranu, szczególnie w kamerze Polsatu (uwielbiamy!).
Miejmy nadzieję, że minister Szyszko przetnie niepoważne spekulacje zastraszonych przez liberalne media polityków PiS - że niby to zwykły list, że jakaś tam urzędowa korespondencja - i przyzna wreszcie, że w kopercie, którą na przed posiedzeniem rządu wręczył szefowi MSWiA, było, oczywiście, CV młodej, zdolnej córki leśniczego, oczywiście, z rodziny nieresortowej.
Prof. Jan Szyszko ma klasę. Nie że tam w ukryciu, po kątach, na zapleczu jakichś Sów i przyjaciół… Ale na oczach kamer Polsatu (uwielbiamy!) z mozołem uzdrawia przegniłe kadry III RP. Politycy PO-PSL podobne - ale jakże inne - sprawy załatwiali po cichu, ale PiS nie ma się czego wstydzić.
Bo co innego wsadzać na publiczne stołki znajomych królika (albo ks. Sowy), a co innego wymieniać resortowe dzieci na córki leśniczego, oczywiście, nieresortowego. Nie że jakaś tam znajoma, córka, kuzynka, ale córka leśniczego - miejmy nadzieję, że zwrot ten stanie się szybko synonimem patriotki. Dlatego ministrowi Szyszce niestraszne kamery Polsatu (uwielbiamy!). Pan profesor wręcz wyraźnie się ucieszył faktem, że dziennikarze rejestrują jego patriotyczne poczynania.
Co innego jednak minister Błaszczak, który wyraźnie przestraszył się czujnego oka dziennikarzy. Jakby dał sobie wmówić, że odnowa moralna kraju to coś wstydliwego. Czy Mariusz Błaszczak wciąż nie rozumie, że polskie urzędy wymagają kadrowej rewolucji, że nie można zwlekać? Resortowe dzieci okupują urzędy i blokują kariery córek porządnych opozycjonistów (czy minister Błaszczak nie słyszał nigdy o sekcji leśników NSZZ Solidarność?).