Trudno wyobrazić sobie większe rozgoryczenie niż to, które pojawiło się w komentarzach pod umieszczanym w mediach społecznościowych filmikiem, w którym prezydent Andrzej Duda zarzuca ministrowi Antoniemu Macierewiczowi stosowanie „ubeckich metod" wobec „uczciwych oficerów". Prezydent zagadnięty na ulicy podczas świętowania 11 listopada, bardzo szczerze odpowiedział wyborcy, co myśli o postępowaniu ministra obrony. Część elektoratu uznała, że jest to kolejny krok prezydenta świadczący o zdradzie. Oczywiście o zdradzie PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Ale to nic innego, tylko następny element konfliktu na linii Nowogrodzka–Pałac Prezydencki, który nieco przygasł w wyniku znalezienia kompromisu w sprawie ustaw sądowych. Przygasł, ale nie zgasł. Po pierwsze nikt jeszcze treści tego kompromisu nie ujawnił, a po drugie wyraźnie widać, że próby politycznej emancypacji prezydenta nie zostały odłożone na półkę. Kolejną jest żądanie – o czym mówi się nieoficjalnie – by nie lubiany minister przy okazji rekonstrukcji odszedł z rządu.
I co ma zrobić wyborca Zjednoczonej Prawicy, który dwa lata temu płakał ze szczęścia dwa razy: po wybraniu Andrzeja Dudy na urząd prezydenta i po niekwestionowanym zwycięstwie PiS w wyborach? Konflikt lojalności na razie wygrywa Jarosław Kaczyński. To on jest kotwicą dla wyborców PiS i to jego zdanie jest najważniejsze. Nie liczą się funkcje, bo te są tymczasowe. Premiera można zmienić. Prezydent może po jednej kadencji zejść ze sceny. Ale autorytet prezesa jest niezależny od aktualnie sprawowanej funkcji. Dlatego też ci, którzy dziś w pełnych jadu i rozczarowania wpisach bronią Antoniego Macierewicza przed Andrzejem Dudą, kiedy prezes zdecyduje o tym, że minister musi odejść, w pełni, choć z bólem, poprą jego decyzję.
Na razie w internecie trwa pospieszne budowanie barykad, okopów i szańców. Zwolennicy ministra obrony pod hasłem #muremzaantonim prowadzą kampanię przeciw prezydentowi, w której skupiają się przede wszystkim środowiska „Gazety Polskiej". Pojawiają się przy tej okazji teorie prawdziwie spiskowe, np. że zapis rozmowy z wyborcą wrzuciła do sieci PO, żeby „przykryć własną zdradę" na forum UE. Ale czy ten najtwardszy elektorat w razie decyzji prezesa o usunięciu Macierewicza z rządu, uda się na wewnętrzną emigrację i porzuci lojalność wobec prezesa? Czy PiS mogłoby pęknąć z powodu najbardziej nawet charyzmatycznego ministra? Wątpliwe.
Tym bardziej że – jak zapowiedział prezes nadchodzą „trudniejsze czasy". Na czym ta trudność polega? Choćby na tym, że powrót Donalda Tuska do krajowej polityki wygoni ze środka boiska ganiające się drużyny prezydenta i PiS. Ta sytuacja albo wymusi kompromis, albo spowoduje dezintegrację szeregów. A kompromis wymusza przecież rezygnację w niektórych kwestiach spornych... I będzie trudny do przełknięcia dla żelaznego elektoratu. A wtedy znów konieczne stanie się czerpanie z zasobów charyzmy Jarosława Kaczyńskiego.