Fakt, że Wojciech Jaruzelski nigdy nie trafił do więzienia, jego zbrodnie nie zostały osądzone, a ustrój, któremu wytrwale służył przez całe życie nie został jednoznacznie oceniony – jest jednym z najważniejszych problemów moralnych Polaków. Grzech pierworodny III Rzeczpospolitej, jakim była świadoma amnezja obejmująca wszystkie zbrodnie komunistyczne i ich sprawców, będzie pokutował przez kolejne dziesięciolecia i kształtował moralne oblicze następnych pokoleń.
Bo pytania o Wojciecha Jaruzelskiego, ocenę jego działań i decyzji, a także postulat jego skazania nie są tylko grzebaniem w przeszłości. Jednocześnie stawiamy bowiem najbardziej fundamentalne pytania o naturę sowieckiego i polskiego komunizmu, o to, czym był w swoich najgłębszych korzeniach, a zatem także o jego ocenę moralną. Mówiąc wprost – wraz z postacią Jaruzelskiego, nad którego „trudną starością” użala się dziś nie tylko jego małżonka czy postkomunistyczna „Trybuna”, ale także inne media, staje przed nami pytanie o to, czy komunizm był takim samym metafizycznym złem jak nazizm.
Fakt, że zło Jaruzelskiego mogło być – by posłużyć się cytatem z Hannah Arendt – banalne, a jego przyczyną mógł być (jak dowodził w w tekście „Cień generała” Sebastian Duda z „Newsweeka”) strach, w niczym nie umniejsza jego odpowiedzialności za śmierć górników z Wujka czy za cierpienia ludzi, na których donosił jako agent „wojskówki” w latach 40., gdy składała się ona w przeważającej części z „pełniących obowiązki Polaków” Rosjan.
Zło w tekście Dudy zostało oswojone przez wzruszające obrazki: szlacheckiego dzieciństwa, szkoły, w której Jaruzelski uczył się z poetą Tadeuszem Gajcym. Ale nie zmieniło przez to swojego charakteru. Tak jak nie zmieniły go pytania o miejsce w historii dla „odchodzącego” generała. Strach i oportunizm nie są usprawiedliwieniem wyboru służby nie tylko wrogiej ideologii, ale również wrogiemu mocarstwu. Współczucie, które zgrabnie ubiera się w szaty miłosierdzia, nie może przesłaniać już nie sprawiedliwości nawet, a po prostu prawdy o tamtych czasach i tamtych wyborach.
Generał Jaruzelski, który – od czasu do czasu – musi przeczytać o sobie kilka nieprzyjemnych słów lub stawić się na przesłuchania, ponosi zwyczajne konsekwencje życiowych wyborów. Zresztą zupełnie nieadekwatne do jego czynów.