Oddzielić emocje od realnej polityki

Dla stosunków Polski z Rosją ważny będzie sposób wyjaśniania przyczyn tragedii. Polskie społeczeństwo ma prawo dokładnie wiedzieć, dlaczego zginął prezydent i wiele ważnych osobistości – twierdzi polityk PiS w rozmowie z Pawłem Reszką i Michałem Majewskim

Publikacja: 26.04.2010 19:25

Paweł Kowal

Paweł Kowal

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Skomentuj

Był pan na miejscu tragedii pod Smoleńskiem, rozmawiał pan z premierem Władimirem Putinem. O czym?

Były dwie rozmowy. Pierwsza w nocy z soboty na niedzielę dotyczyła spraw związanych z wylotem ciała prezydenta do Polski. Premier Rosji okazywał współczucie i starał się zrozumieć racje rodziny. Zapadła decyzja, że ciało prezydenta nie leci do Moskwy, ale wraca do Polski. W związku z tym Władimir Putin wrócił następnego dnia rano do Smoleńska, by pożegnać trumnę. Wtedy, w niedzielę na lotnisku, doszło do drugiego kurtuazyjnego spotkania.

Były problemy z wydaniem ciała prezydenta? Podobno władze Rosji chciały, by ciało prezydenta poleciało do Moskwy i tam zostało pożegnane. Decydowała wola bliskich, że trumna z ciałem pana prezydenta powinna jak najszybciej polecieć do Polski, szczególnie że identyfikacja ciała nie budziła wątpliwości. Rosjanie zgodzili się z tym stanowiskiem?

Widać po efekcie.

Jak pan ocenia zachowanie rosyjskich władz po katastrofie?

Rosjanie zachowali się zgodnie ze swoimi standardami, działali dynamicznie i sprawnie. Siergiej Szojgu, minister ds. nadzwyczajnych, ma wielkie doświadczenie w kryzysowych sytuacjach, choć ta była wyjątkowa ze względu na polityczną rangę osób, które zginęły.

Sprawność działania to jedno, ale czy poczuł pan podczas rozmów z Putinem zwyczajne ludzkie współczucie?

Trudno mi oceniać czy komentować emocje szefa rządu obcego państwa. Okoliczności były dramatyczne i dla nas, i dla niego. W zachowaniu premiera Putina, jego słowach można było odczytać, że rozumie, iż mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną. Na terenie Rosji zginął przywódca innego państwa, jego małżonka i wiele kluczowych postaci życia społecznego.

W nocy z soboty na niedzielę odbyła się telekonferencja Putina, w obecności Donalda Tuska. W świetle kamer Putin rozmawiał z przebywającymi w Moskwie prokuratorami, władzami miasta i ludźmi odpowiedzialnymi za pomoc psychologiczną oraz wydawał polecenia. Po co to robił?

Rosja jest takim państwem, że słowa Putina wypowiedziane w taki sposób mają specjalną moc. Jego zaangażowanie miało znaczenie. To był sygnał dla urzędników, że sprawa jest pierwszej wagi. Gdy wylatywaliśmy ze Smoleńska z Jarosławem Kaczyńskim, przez dłuższy czas wstrzymywali nas pogranicznicy. Kiedy w końcu powiedziałem, że sprawa wylotu jest ustalona z premierem Putinem, dostaliśmy zielone światło.

Mówił pan o standardach, ale osobiste zaangażowanie Putina czy to, że stanął na czele komisji wyjaśniającej przyczyny tragedii, wychodzi poza standard.

Tak. Ponadstandardowe jest to, że Putin stanął na czele komisji, to, że przyleciał drugi raz do Smoleńska na uroczystość pożegnania trumny prezydenta. Nie można zapominać też o pokazaniu filmu "Katyń" w ogólnorosyjskiej, powszechnie oglądanej telewizji. Ponadstandardowe jest też to, że Dmitrij Miedwiediew brał udział w uroczystościach pogrzebowych w Krakowie, gdy wielu przywódców nie przyleciało. Nie było np. legata ze Stolicy Apostolskiej, przedstawicieli NATO, pomimo że zginęło dowództwo wojska jednego z większych członków sojuszu. A prezydent USA grał w czasie pogrzebu w golfa. Nie zawiedli liczni wypróbowani przyjaciele. Z Ukrainy byli prezydent, były prezydent, szefowa opozycji i minister spraw zagranicznych. Do legendy przejdzie droga Michaela Saakaszwilego na Wawel.

Mogło być inaczej: na czele komisji mógł stanąć Szojgu, Miedwiediewowi w przylocie do Krakowa mógł przeszkodzić pył, a ciało prezydenta mogło polecieć do Moskwy. Dlaczego Rosja zachowała się ponadstandardowo?

Złożyły się na to dwie sprawy. Naturalna sympatia Rosjan do Polaków, która nie wiąże się zresztą z uważaniem Polski za ważny politycznie kraj. Poza tym rosyjski szacunek do instytucji państwa. Paradoksalnie w Rosji szybciej niż u niektórych komentatorów w Polsce zrozumiano, że zginął prezydent RP i jest to moment, w którym kończą się polemiki z Lechem Kaczyńskim, które nierzadko przekraczały dopuszczalne standardy. W tym sensie Rosjanie zachowali się dojrzalej niż niektórzy komentatorzy w Polsce.

Myśli pan, że rosyjska elita się obawiała, iż w oczach Polaków odium tragedii spadnie na Rosję? Matwiej Ganapolski, znany rosyjski dziennikarz, w pięknym, emocjonalnym komentarzu w Radiu Echo Moskwy mówił: "Giną podczas lądowania w Smoleńsku. Tuż obok Katynia. Giną w Rosji. Giną na pokładzie rosyjskiego samolotu".

Rosjanie rozumieli, że to było coś nadzwyczajnego i to zdarzyło się na ich ziemi. Do tego są wyczuleni na symbolikę: Polska elita ginie pod Katyniem, 70 lat później – ten element szybko się pojawił w rosyjskich komentarzach. Ale dla prawdy, dla wzajemnych stosunków ważny będzie sposób wyjaśniania przyczyn tragedii. Polskie społeczeństwo ma prawo dokładnie wiedzieć, dlaczego zginął prezydent i wiele ważnych osobistości. Podobnie jak rodziny ofiar mają prawo poznać przyczyny i szczegóły ostatnich chwil życia bliskich. To będzie sprawdzian współpracy między oboma prokuraturami. Śledztwo powinno być sprawne, a wyniki ujawnione. Także ta sprawa zdecyduje o przyszłości.

Polscy prokuratorzy chwalą współpracę z Rosjanami.

Wszyscy mają nadzieję, że śledczy będą jak najrzetelniej wyjaśniali przyczyny tragedii. Mówienie o przełomie polsko -rosyjskim i pojednaniu to jedno, a praca prokuratorów to misja zupełnie inna. Śledczy nie powinni odczuwać presji przełomów i pojednań, tylko dociekać wszystkich szczegółów. Tu trzeba się odnosić do konkretów, a nie ogólnych odczuć.

Ma pan jakieś wątpliwości dotyczące śledztwa?

Nie w tym rzecz – nie znamy przecież jego szczegółów. Mam nadzieję, że sprawdzone i wyjaśnione zostaną wszystkie hipotezy, od których roi się w przestrzeni medialnej. Najczęściej omawianą w mediach wersją był błąd pilota, trzeba mieć pewność, że równie drobiazgowo sprawdzone będą inne wersje: błąd wieży, stan lotniska czy samolotu. Żadnych nie można odrzucać z góry. Tym bardziej że pojawiają się coraz to nowe informacje do sprawdzenia: a to ktoś wymieniał żarówki na pasie startowym, a to pilot raz mówił świetnie po rosyjsku, a raz kaleczył język. Jak było naprawdę? W pierwszych godzinach po tragedii w mediach z góry wykluczono np. teorię o awarii samolotu. W Rosji ciągle produkowane są tupolewy i media donosiły, że niektórzy nowi kontrahenci chcą się wycofać z zaplanowanych zakupów. Równie szybko w mediach pojawiły się spekulacje, że ktoś z pasażerów mógł naciskać na pilotów, by lądowali za wszelką cenę. Szczególnie bolesne było to w ustach części polskich komentatorów kilka godzin po tragedii. Potem Aleksander Łukaszenko powiedział wprost, że tym kimś był prezydent Lech Kaczyński. A wszystko to działo się bez jakichkolwiek podstaw, przed zbadaniem czarnych skrzynek. Zakładam, że prokuratorzy zbiorą wszystkie sygnały i zbadają wersje. I bardzo ważne jest informowanie o przebiegu i ustaleniach śledztwa.

Widział pan zdjęcia sprzed ambasady w Moskwie? Kwiaty, znicze. Do tej pory polskie poselstwo otoczone było raczej drutem kolczastym niż kwiatami. Zrobiło to na panu wrażenie?

Obywatele okazali solidarność. Na przykład w Smoleńsku odmówiono przyjęcia od nas pieniędzy za hotel, kierowca autobusu, który wiózł nas na miejsce tragedii, błogosławił nas. Ale powiem, że w najmniejszym stopniu nie byłem zaskoczony reakcją Rosjan. Wiem, że Rosjanie lubią Polaków, społeczeństwo jest nam przyjazne i zawsze tak było. Dlatego dziwiła mnie po polskiej stronie egzaltacja, jakby ta reakcja była zaskoczeniem. Od początku byłem przekonany, że przed ambasadą pojawią się kwiaty i znicze, że Rosjanie będą nam współczuli. Jak mało który naród w Europie historia doświadczyła ich i nauczyła znosić ból i żałobę, rozumieć tragedię innych.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO