Tak naiwna bezrefleksyjność mózgu "Gazety Wyborczej" mogłaby wzruszać, gdyby nie to, że ukrywa się za nią przyjęcie jako aksjomatów tez skrajnie ideologicznych, a więc o uznanie owej ideologii za prawdę samą, za "oczywistość".
Jej manifestem jest europejska karta. Humanitarnymi frazesami przyozdabia m.in. redukcję roli rodziny i podporządkowanie jej władzom administracyjnym. Jest wyrazem charakterystycznej dla współczesnej Europy prawniczej utopii, zgodnie z którą system nadzorowanego odgórnie prawa jest w stanie uregulować całość ludzkiego życia i zastąpić wszelkie inne instytucje, jak np. obyczaj, co prowadzi m.in. do zniwelowania ludzkiej wolności.
Przykładem tego samego jest model parytetów, który drogą inżynierii społecznej wyrównywać ma wszystko i narzucać jedyny model kariery dla wszystkich. Ciekawy jest przykład metody in vitro, która dzięki presji mediów i środowisk opiniotwórczych traktowana jest dziś jako jedyny i pewny model zaradzenia bezpłodności.
W rzeczywistości jest to metoda niezwykle ryzykowna i ułomna. W Stanach Zjednoczonych stosujący ją lekarze zobowiązani są do wyjaśnienia potencjalnym rodzicom, z jak wielkim zagrożeniem dla normalnego rozwoju płodu się ona wiąże, na ile razy więcej ułomności narażone są poczęte w ten sposób dzieci. Czy słyszeliśmy o tym w naszej dyskusji? Dlaczego z tym samym żarem nie są propagowane nowe metody leczenia bezpłodności? Otóż metoda in vitro otwiera drogę inżynierii genetycznej
i swobodnemu dysponowaniu zarodkami ludzkimi. Przełamuje kolejne tradycyjne tabu, a działania takie wpisane są w dominujący dzisiaj kontrkulturowy nurt, nie mówiąc o potężnych grupach biznesu, które w inżynierii genetycznej widzą solidny interes. W żadnym wypadku nie chcę oskarżać Beylina, że ma świadomość tych powikłań i konsekwencji. On żyje w sferze naiwnej oczywistości.