Oto zobaczyliśmy dziś Baracka Obamę, który często nie jest bohaterem z bajki wielu Amerykanów (mojej też nie), apelującego przy tej wyjątkowej okazji do narodowej jedności. I zarówno demokratów (co zrozumiałe), jak i republikanów (co dla Polaków niepojęte), którzy fundują mu owację. Którzy mu dziękują.?
Zaremba zwraca uwagę na to, że we współczesnej Polsce taka jedność nie jest możliwa:?
Czytelnicy zaraz się rzucą wyjaśniać, kto temu winien. Szukać usprawiedliwień dla "swoich", a rzucać gromy na „tamtych". Mogą nawet mieć rację. Ale najgorsze byłoby, gdybyśmy się do takiej sytuacji przyzwyczaili. Gdybyśmy ją uznali za coś naturalnego i godnego pochwały. To nie jest normalne, że liderzy głównych formacji patrzą na siebie jak na obce plemiona. ?
Ci, którzy tego uniknęli, wygrywają. Nie tylko tym, że są potężniejsi i bogatsi. Że istnieją jako naród - pisze publicysta.?