Lider PO otworzył sezon kłusownictwa w innych partiach. Triumfalnie ogłosił, że upolował w Klubie SLD błyskotliwego posła Bartosza Arłukowicza, nadzieję polskiej lewicy.
Ten ostatni co prawda ostro atakował Platformę w komisji ds. afery hazardowej i zawsze twierdził, że jest politykiem lewicowym, a nie konserwatywno-liberalnym, ale jak się okazało, obu stronom to ani trochę nie przeszkadza.
PO wie, że wyborcy, którzy mogą od nich odpłynąć, skłaniają się ku głosowaniu na SLD. Przyciągnięcie szczecińskiego posła to sygnał dla nich, że najlepszych ludzi lewicy powinni szukać w Platformie, nie w Sojuszu.