Migalski porzucił ulubioną przez siebie politologię na rzecz... muzykologii stosowanej. Stosowanej, oczywiście, wobec PiS i PO, gdyż te ugrupowania w reakcji na prowokację Rosjan, zdaniem Migalskiego, śpiewają "padmaskiewskije wiecziera"

Od umieszczenia tablicy w Strzałkowie upłynęło około 48 godzin, a już dzisiaj można powiedzieć, że polscy politycy zagrali dokładnie tak, jak by chciano na Kremlu. Najpierw PiS, ustami Joachima Brudzińskiego zażądało od polskiego MSZ jasnego i ostrego zapytania Federacji Rosyjskiej, czy ma  coś wspólnego z tą prowokacją (już widzę, jak Rosjanie się przyznają). Politolog Brudziński domaga się także stanowczej reakcji premiera Tuska. Czyli PiS robi dokładnie to, czego oczekują „Moskwicze” – dmie w patriotyczne trąby, wali w rząd i nagłaśnia całą sprawę. Co robi PO? Marszałek Sejmu mówi, że cała afera powinna być rozwiązana zaczynając od uzgodnienia między stroną polską i rosyjską treści napisu na tablicy w … Smoleńsku. Czyli wypełnia oczekiwania Kremla, żeby wprowadzać fałszywą symetrię i równowagę między dokonanym w świetle kamer i w obecności rosyjskich władz lokalnych zamontowaniem tablicy w Smoleńsku, a zrobioną po cichaczu i pod osłoną nocy prowokacją strzałkowską. Fałszywość analogii jest także i taka, że tablica w Smoleńsku zawiera prawdę, a tablica w Strzałkowie insynuacje i kłamstwa historyczne. Ale czołowy polityk PO zrównuje oba wydarzenia i chce ich łącznego rozwiązania. Czyli robi dokładnie to, czego życzy sobie Putin i jewo kamanda.

Z uwagą przeczytaliśmy muzyczne rozważania europosła Migalskiego. O talentach wokalnych PO i PiS wolelibyśmy się nie wypowiadać. Za to zaczęliśmy się zastanawiać, jak poziom umuzykalnienia wygląda w PJN. Coraz więcej tam solistów, którzy zawodzą smutne pieśni. I nic poza tym.