Dzis okazało się, że - który to juz raz? - Kolenda-Zaleska zapędzila się za daleko w zachwytach nad premierem. Bo ten mówił dzis tak:

W tej chwili wystawianie polskiego kandydata nie miałoby sensu. Dzisiaj nie ma okoliczności, które kazałyby powiedzieć, że istnieje prosta droga do tego typu sukcesu. Jeśli pojawią się takie okoliczności, to w Polsce jest kilku polityków finansistów z wielkim dorobkiem, o których głośno się mówi.

Nie wróżyliśmy sukcesu profesorowi Balcerowiczowi,  o czym wspominaliśmy w materiale "Balcerowicz musi odejść do Międzynarodowego Funduszu Walutowego". Ale Kolenda-Zaleska z wypiekami na twarzy w "Faktach" mówiła:

Trzeba trzymać kciuki za negocjacje w UE. Trzeba mocno wierzyć, że rząd na tysiąc procent zaangażuje się w promowanie Leszka Balcerowicza. Trzeba przyznać, że i krytyk Balcerowicz, i krytykowany rząd zachowali się z klasą, przełamując wzajemne urazy. Trzeba mieć nadzieję, że tym razem się uda.?

Widocznie, albo dziennikarka "Faktów" za słabo trzymała kciuki, albo i to wydaje nam się bardzo prawdopodobne - swoim entuzjazmem "spaliła" kandydaturę Balcerowicza. Cóż, tak bywa.